Tydzień temu przygarnąłem czarnego kotka z przytuliska. Wcześniej kiedy jeszcze mieszkałem z rodzicami miałem kotkę od małego, ciężko przeżyłem jej śmierć dlatego decyzja o nowym sierściuchu była dla mnie ważna. Podjąłem decyzję że chce dać drugą szansę kotu, który tego potrzebuje.
W ten sposób do mojego domu trafił Julek, 7-miesięczny czarny kotek.
Jak się okazało na wejściu, kotek przyjechał do mnie prosto z kastracji. Nie chciał wyjść z klatki więc Pani, która go przyniosła wyciągnęła go za kark. Kot czmychnął a ja porozmawiałem jeszcze chwilę zanim zamknąłem za nią drzwi.
Wziąłem Julka na ręce by mu pokazać gdzie ma miski i kuwetę, bał się jednak więc wypuściłem go a on schował się w kącie pokoju. Zostawiłem go więc w spokoju.
Od tamtej pory Julek chowa się w różnych miejscach mojej kawalerki dosłownie przez cały dzień. Kot jest wyraźnie po przejściach, drugiego dnia miałem możliwość dokładniejszemu przyjrzeniu się mu i zauważyłem że ma nacięte ucho. Zatelefonowałem do przytuliska by się dowiedzieć że to ich metoda na oznaczanie wykastrowanego kota. Jest to dla mnie niezwykle bulwersujące, nie rozumiem czemu nie można spojrzeć kotu między nogi zamiast okaleczać ucho.
Przez ostatnie 3-4 dni chował się pod kanapą i nie wychodzi spod niej cały dzień, nawet zjeść czy skorzystać z kuwety dopóki nie położę się do łóżka. O dziwo jeszcze ani razu nie zasikał ani nie zrobił kupki w miejscu gdzie się chowa. Gdy wychodzi nie interesują go również żadne zabawki.
Najgrosze jest jednak to, że jak już się położę do łóżka to Julek wkrótce po tym zaczyna głośno miauczeć i nadaje całą noc. Przez ostatni tydzień nie zmrużyłem oka.
Kilka razy wziąłem go na ręce, chcąc go uspokoić i oswoić ze swoim dotykiem. Cały czas panicznie się boi a grzbiet ma wygięty w łuk nawet gdy go głaszcze. Zwykle po kilku minutach odchodzi (co nie jest trudne bo go nie przytrzymuje).
Proszę o radę osoby, które mają doświadczenie z kotami po przejściach. Serce mi się kraje jak patrzę na niego siedzącego schowanego cały dzień. Daje mu różne przysmaki i zostawiam w spokoju, ale cały czas się mnie boi, gdy znajdę się bliżej kładzie po sobie uszy, cofa się jak może i nieraz fuknie. Staram się być cierpliwy i delikatny, choć to bardzo trudne gdy nie widzę żadnego progresu w jego oswajaniu się.
Pozdrawiam