Eve, ten dom na wsi, w którym teraz mieszkam spadł mi jak z nieba. Gdy mieszkałam w mieście ciagle przychodziły do nas dzieci z kotkami do oddania. Wiedziały, że mamy koty to nam chciały donieść następne. Zawsze je odsyłałam, mówiąc, że należy kotu szukać domków, a nie podrzucać komuś innemu.
Miałam w domu 4 koty, psa, zawsze jakiegoś kota w piwnicy i nie miałam juz gdzie ulokować następnych zwierząt, a dodatkowo w bloku wroga kotów. Ludzie są beznadziejni. Uważają, że jak komuś podrzucą kota , to jest ok. Są zadowoleni, że zareagowali.
Na wsi podrzucanie kotów zdarza się rzadzej. W ciągo 5 lat mieliśmy 1 małego podrzutka. Sąsiad więcej, bo mieszka bliżej parkingu i tartaku, więc chyba stamtąd koty przychodziły. W sumie przez ten czas przygarnęliśmy 4 koty. Chyba to nie jest dużo. Na szczęście.