Uszka Lucyny trooooochę lepiej wyglądają, co nie zmienia faktu, ze trzeba ją złapać. Czekam już na urlop jak na zbawienie, bo niewiele mam teraz czasu dla działkowców
Za to z miłych rzeczy - udało mi się wczoraj zatargać dymnego Vovkę na szczepienie
On wprawdzie nie jest z działkowej armii, ale też jest moim wolnożyjącym podopiecznym (z nim łatwiej, bo przychodzi do mnie pod okno

). Półtora roku potrzebował, żeby na tyle zaufać, że byłam w stanie wziać go na ręce i zapakować do transporterka. Był bardzo dzielny! Oczywiście pierwszy moment wycie z przerażenia, ale po 5 minutach sie uspokoił. Pewnie drugi raz w życiu jechał autem (poprzednio na kastrację) - teraz było o wiele lepiej. W poczekalni też nieźle, nawet mogłam go głaskać po grzbiecie

Trochę niepewności u wetki, czy nie będzie fruwał po ścianach, ale nie, bez problemu obejrzany, osłuchany i zaszczepiony

Cieszę się, że mogłam mu podaroweać na święta lepszą ochronę przed wirusówkami
Vova jest miłym kotem, trochę jeszcze nie okrzesanym, bo nie miał gdzie nabrac ogłady

Jakby ktoś marzył o cudnym, puchatym, dymnym kocurku to chętnie go ulokuję w domu, choćby tymczasowym. Z całym wyposażeniem na dokładkę. I dowiozę
A na razie proszę o kciuki, żeby zapomniał o tym, co go wczoraj spotkało i przyszedł normalnie na kolację ...