kicikici3 pisze:ewar pisze:Na klatkę-łapkę łapałam tylko dzikusy, takie nie do końca dzikie na transporterek. Klatkę nastawiałam, a jeśli kot nie złapał się szybko, w ciągu pół godziny to odchodziłam. Powtórka była następnego dnia. Dobrze jest przywiązać cienki sznurek do drzwiczek, bo czasem kot nie uruchomi zapadki i pociągnąć, kiedy CAŁY kot jest już w środku. Oczywiście natychmiast po zamknięciu klatki należy ją przykryć kocem, czy czymkolwiek. Kot natychmiast się uspokaja.
To są dzikuski właśnieLekko nie będzie. My próbowaliśmy z mężem już takiej "akcji" , ale jak już wspomniałam , klatka łapka była kompletnie do niczego (teraz już oświecona zostałam w tym temacie), czekaliśmy 2-3 godz w samochodzie , licząć że któryś młody wejdzie, ale nic z tego.
A czy koty były wcześniej przegłodzone?
Czyli poprzedniego dnia nie dostają w ogóle jeść.
To jest podstawa łapania.
Oczywiście klatka-łapka jest ważna.
Najważniejsze jednak, żeby koty były przygotowane do łapania przez przegłodzenie.
Na łapankę warto poświęcić trochę czasu, bo koty czasami godzinę i dwie się decydują, żeby wejść po jedzenie, ale muszą być głodne.
Klatki od broka są świetne i koty się w nią bardzo dobrze łapią.
Także dlatego, że klatka jest duża, większa od przeciętnych klatek.
Łapacze mówią na nie mercedesy.
Cenę ma bardzo wysoką, ale opłaca się jeśli ktoś dużo łapie.
Dobre łapki robił Zamet, potem firma Elkomtrade.
Kosztowały również około 400-500 złotych.
Tak wyglądają i takiej warto szukać:

Uważam, że wydawanie pieniędzy na słabszą klatkę nie ma sensu.
Lepiej klatkę pożyczyć.
W Warszawie jest sporo miejsc, z których można pożyczyć klatkę.
W innych miastach podobnie, bo sporo ludzi łapie.