Moje kociska.. Dziwny guz u Mrówki.. :( s. 100

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob maja 14, 2005 16:42

Jesteśmy z Pyśką po wizycie u weta.. Ranka na oczku zagoiła się całkiem ale niewielkie zmętnienie pozostało i może się powiększać.. Na razie kropelki to zatrzymały.. Mamy wpuszczać kropelki do środy.. Wtedy też kolejna kontrola.. Jak nie będzie poprawy, to czeka nas wizyta u dr. Garncarza..

O siostrze Pysi niczego się nie dowiedziałam.. To nie było w tej lecznicy..
A podejrzany guzek na Pysiowym brzuszku okazał się malutką przepukliną.. Przy sterylce do poprawienia.. Tylko teraz, ze względu na oczko, musimy poczekać jeszcze ze sterylką.. żeby nie za dużo naraz dla malutkiej Pysi..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie maja 15, 2005 0:43

Odkryłam właśnie, jaką formę wdzięczności wymyśliła Pyśka za leczenie jej oczka.. Dzisiaj wieczorem, po wpuszczeniu kropelek bardzo porządnie nasioosiała mi do buta.. :twisted:
A poważnie, to chyba trzeba będzie zrobić badanie sioo.. :?
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie maja 15, 2005 9:00

Anna Suffczyńska pisze:Odkryłam właśnie, jaką formę wdzięczności wymyśliła Pyśka za leczenie jej oczka.. Dzisiaj wieczorem, po wpuszczeniu kropelek bardzo porządnie nasioosiała mi do buta.. :twisted:


Dzisiaj rano, pierwsze co zobaczyłam po otworzeniu oczu, to Feluś pilnujący moich butów jak największego skarbu.. 8O 8O I cały czas nie wiem czy bronił ich przed zakusami Pysi, czy delektował się jej zapachem.. :twisted: :twisted:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie maja 15, 2005 12:22

Anna Suffczyńska pisze:
Anna Suffczyńska pisze:Odkryłam właśnie, jaką formę wdzięczności wymyśliła Pyśka za leczenie jej oczka.. Dzisiaj wieczorem, po wpuszczeniu kropelek bardzo porządnie nasioosiała mi do buta.. :twisted:


Dzisiaj rano, pierwsze co zobaczyłam po otworzeniu oczu, to Feluś pilnujący moich butów jak największego skarbu.. 8O 8O I cały czas nie wiem czy bronił ich przed zakusami Pysi, czy delektował się jej zapachem.. :twisted: :twisted:


:lol:

Wojtek

 
Posty: 27799
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Wto maja 17, 2005 18:38

W niedzielę postanowiłam wynagrodzić Puchatkowi niedogodności życia w kociej gromadzie.. :oops: A zwłaszcza życia w towarzystwie Gaci.. :twisted:

W dawnych dla Puchatka czasach, kiedy jeszcze mieszkał sam jeden u mnie w domu, często zabierałam go na spacery i dłuższe weekendowe wycieczki za miasto.. Spacery zawsze bardzo lubił, tym bardziej, że raczej nie męczył sobie zbytnio łapek.. 8) Raczej ja mocno męczyłam swoje.. :twisted: Dla Puchatka świat najpiękniej wyglądał z wysokości moich ramion.. :D

Dłuższe weekendowe wyjazdy też miały swój urok, ale na początku trzeba było zawsze przeżyć jazdę samochodem, której Puchatek nie znosił chyba jeszcze bardziej niż późniejszego towarzystwa Gaci.. Starałam się nie narażać jej na dłuższą niż dwugodzinną jazdę, a i tak potrafiła cały czas podróży przemiauczeć przeraźliwie.. :( Ale jak już byłyśmy na miejscu, nie trzeba było jej uczyć gdzie stoją miseczki i kuwetka.. :D Natychmiast akceptowała tymczasowy domek.. :D Zaczynała od obchodu całości z wysoko podniesionym ogonem, ocierała się o wszystkie dostępne meble.. No i zawsze tapczan pozostawał w jej niepodzielnym władaniu.. Na noc udostępniała mi kawałek, ale bez zbytniej przesady.. :twisted: :twisted: Uwielbiała wychodzenie na spacery i przesiadywanie na osobnym krzesełku w kawiarnianych ogródkach, jak się już nieco zmęczyłam taszczeniem puchatego ciężaru na rękach.. Nie wykazywała najmniejszej ochoty do wędrówek na własnych łapkach.. Nie muszę dodawać, że wszędzie, gdzie się pojawiałyśmy budziła sympatię i uśmiechy na twarzach ludzi.. :D Może miałam szczęście spotykać samych kotolubnych..
Potem, jak pojawiły się następne kociska, ze zrozumiałych względów ograniczyłam wycieczki Puchatka.. Wydawało mi się, ze jak zabiorę jednego to reszta się obrazi.. Ale tak naprawdę okazało się, że reszta nie przejawiała najmniejszej ochoty na plenerowe wycieczki.. Całkowicie wystarczało im siedzenie na parapecie okiennym i podziwianie widoków z bezpiecznego domku..
No i jakoś tak się porobiło, że skończyły się dłuższe weekendowe wyjazdy.. Chyba miałam za mało szeleczek, transporterków, no i przede wszystkim TYLKO dwie ręce.. :twisted: A Puchatek też jakoś nie robił mi specjalnych awantur za brak wycieczek..

Ale właśnie w niedzielę postanowiłam przypomnieć Puchatkowi kawałki jego dawnego trybu życia.. Zapakowałam kicię w szeleczki, wzięłam na ręce i postanowiłam, że tym razem wycieczka będzie bardzo krótka i NIE samochodem.. Przez całą drogę do przystanku tramwajowego siedziała na moich rękach i rozglądała się spokojnie i z zaciekawieniem dookoła.. Trochę się bałam co będzie, jak dojdziemy do ruchliwej ulicy i jak Puchatek zareaguje na samochody i przede wszystkim na hałas nadjeżdżającego tramwaju, który miał być naszym środkiem lokomocji.. Czy nie przestraszy się i nie zacznie się szarpać i uciekać.. Nie doceniłam własnej kici.. Z całkowitą obojętnością obserwowała i ludzi i samochody i wszelkie inne źródła ulicznego hałasu.. 8O Olała nawet jakiegoś szalonego motocyklistę, który palił gumy na światłach.. 8) Siedziałyśmy sobie przez kilka minut na przystanku, czekając na tramwaj, a w tym czasie nie było nikogo, kto przeszedłby obojętnie wobec czarnego futerka siedzącego mi grzecznie na kolanach.. :D Wszyscy się pytali, czy można pogłaskać.. Na szczęście tramwaj zdążył przyjechać zanim z mojej persicy zobiłby się na przykład devon albo sfinks.. :twisted: A w tramwaju ułożyła się wygodnie na moich kolanach i dalej grzecznie wyglądała przez okno.. Droga na działkę mojego Taty zajęła nam jakieś dwadzieścia minut.. Dopiero pod koniec Puchatek nieśmiałymi miaukami zaczął dawać mi do zrozumienia, że już wystarczy tej jazdy.. Na szczęście chwilę później trzeba było wysiadać.. W dalszym ciągu na moich rękach podziwiała nieznaną dotychczas okolicę, do momentu, kiedy nie weszłyśmy na teren ogródków działkowych.. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z domowego pluszaka nagle zrobił się wspaniały drapieżnik z odwagą poznający nowy teren.. 8) Natychmiast znalazła resztki kociej i psiej sierści w alejce działkowej, pokazała mi śmiesznie uciekające przed zagrożeniem małe robaczki.. Niewiele czasu potrzebowała, żeby znaleźć dla siebie najsmaczniejszą trawkę.. Przejście tych kilkudziesięciu metrów do działeczki zajęło nam prawie tyle samo czasu, co jazda tramwajem.. Ale przecież dookoła tyle ciekawych rzeczy i zapachów.. Nie miałam serca za bardzo popędzać Puchatka.. W końcu jednak doszłyśmy.. Puchatek został powitany z pewnym zdumieniem, bo nie mówiłam, że ją zabiorę z wizytą.. Działeczka też została gruntownie obejrzana i obwąchana.. Następnie zmęczony już nieco Puchatek postanowił odpocząć.. na krzesełku przy ogrodowym stoliku.. Ja zostałam poczęstowana kawką a kicia miseczką wody.. Odpoczynek nie trwał za długo, jak na moje potrzeby to nawet całkiem krótko.. :twisted: Puchatek postanowił zwiedzić działkowy domeczek.. Od razu ogon został podniesiony najwyżej jak to tylko było możliwe.. Po krótkim czasie wszystkie mebelki zostały dokładnie zaznaczone.. Puchatek zaanektował nowe terytorium.. A następnie wlazł do szafy na kocyk i pokazał, że teraz to on już tu mieszka i teraz będzie PORZĄDNIE odpoczywał.. :D :D

Po mniej więcej dwóch godzinach nadszedł czas na posiłek.. Po takim wysiłku bardzo pięknie został zjedzony solidny kawał duszonego indyka i kicia nabrała animuszu do dalszego zwiedzania okolic.. Niestety pogoda się nieco zepsuła i zaczęło porządnie padać.. Wszyscy przeczekaliśmy deszcz w domku i w pierwszej przerwie w padaniu zaczęliśmy zbierać się w pośpiechu do powrotu.. Wszystkie krzesełka i stolik trzeba było schować do domku, domek porządnie zamknąć i uciekać przed deszczem.. Puchatek bez protestu przetrzymał sprzątanie mebli, ale bardzo nie podobało mu się zamykanie domku.. Jak to, nowe już własne terytorium nagle robi się całkiem niedostępne.. :( Podczas zamykania drzwi i krat siedziała oburzona i zmartwiona na werandzie i z wyrzutem patrzyła na mojego Tatę.. :cry: Zaczepiała łapkami o jego spodnie, próbowała wspinać się do klamki, a nawet wskakiwać na parapet okienny.. Bardzo wyraźnie prosiła, żeby mogła tam jeszcze zostać.. Niestety, deszcz zwyciężył.. Wracaliśmy dosyć szybko ale w pewnym momencie Tata zorientował się, że zapomniał zabrać kluczy od mieszkania i w związku z tym trzeba wrócić, otworzyć wszystko jeszcze raz, zabrać zapomniane klucze, pozamykać z powrotem i dogonić nas w alejce działkowej..

Puchatek wreszcie zrozumiał, że mimo wszystko nic nie osiągnie i w końcu pogodził się z koniecznością powrotu.. Z wyraźnym ociąganiem, ale grzecznie wędrowała alejką z której było widać wejście na działeczkę.. Tata dosyć długo nie wracał, a my zdążyłyśmy przez ten czas dojść do miejsca, gdzie trzeba skręcić w następną alejkę.. I tu się bardzo zdziwiłam i ucieszyłam zachowaniem Puchatka.. Jak zobaczyła, że ginie jej z oczu wejście na działeczkę, rozpłaszczyła się na mokrej trawie z wyraźnym zamiarem czekania na Tatę.. 8O Ruszyć się nie dała za żadne skarby. 8O Najwyraźniej stado spod jej opieki trochę się rozlazło i trzeba poczekać aż wszyscy zbiorą się w jednym miejscu.. :wink: Na szczęście po kilku minutach Tata pojawił się w zasięgu Puchaciowego wzroku.. Usiadła i cierpliwie czekała dalej.. W końcu stado znowu było razem i można było wreszcie ruszyć się z mokrej trawy.. Resztę drogi do wyjścia z działek przeszła również na własnych łapkach, intensywnie szukając nowych zapachów.. Przy bramie wyjściowej spojrzał na mnie znowu bezradny pluszaczek i poprosił, żeby go wziąć na ręce.. Do tramwaju już został zaniesiony.. :twisted: Biedny kiciuś z takimi delikatnymi łapkami.. do stąpania po perskich dywanach.. :mrgreen:

Do domu dotarłyśmy tylko lekko pokropione resztkami deszczyku.. Ale futerko na Puchaciowym brzuszku wymagało użycia suszarki.. Wieczorem zadowolony Puchatek po raz pierwszy od dłuższego czasu ułożył się pięknie obok mnie i długo mruczał mi jak bardzo podobała mu się wycieczka.. :D :D
Obiecałam, że jeszcze nie raz tam pojedzie.. :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto maja 17, 2005 19:06

Puchatku,ale miałaś fajny dzień! :D
Aniu...troszku zazdroszczę, :oops: że choć Puchatek jedna taka spokojna,że możesz ją tylko w szeleczkach i po mieście i do tramwaju... Wolę nawet nie myśleć co moja Mila w takiej sytacji by zrobiła. :strach:
Obrazek
Obrazek

Ciri

Avatar użytkownika
 
Posty: 2907
Od: Sob gru 11, 2004 12:40
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Wto maja 17, 2005 19:09

Ciri pisze:Puchatku,ale miałaś fajny dzień! :D
Aniu...troszku zazdroszczę, :oops: że choć Puchatek jedna taka spokojna,że możesz ją tylko w szeleczkach i po mieście i do tramwaju... Wolę nawet nie myśleć co moja Mila w takiej sytacji by zrobiła. :strach:


Puchatek też mi to mówił.. :oops: :D

Masz rację, tylko Puchatek może tak podróżować.. :D Reszta.. szkoda gadać.. :cry:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto maja 17, 2005 19:14

Piekna Puchatkowa historia. Koniecznie, musisz go częściej zabierać na wycieczki. Może nawet i Gacie polubi... :D
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39191
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto maja 17, 2005 19:19

MariaD pisze:Piekna Puchatkowa historia.

:oops: :D

MariaD pisze:Koniecznie, musisz go częściej zabierać na wycieczki.

Przecież obiecałam.. :D

MariaD pisze:Może nawet i Gacie polubi... :D

:mrgreen:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto maja 17, 2005 21:56

Najnowsze wieści z frontu międzykocich relacji.. Mrówka i Pysia przez długi czas siedziały w jednym pokoju.. 8O Spokojnie.. 8O 8O Pyśka na biurku a mamusia na kanapie.. Wprawdzie patrzyły na siebie wrogo, ale tym razem obyło się bez kociej wojny.. :D

Trzymajcie kciuki..

Jutro jeszcze wizyta kontrolna u weta.. Pyśka będzie miała po raz kolejny sprawdzane oczko..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Śro maja 18, 2005 18:06

Z oczkeim Pyśki jeszcze nic pewnego nie wiadomo.. Na razie odstawiamy jedne kropelki, drugie wpuszczamy jeszcze przez trzy dni i za tydzień znowu do weta..

O rany, moja kasa.. :strach: :strach: :strach:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie cze 12, 2005 0:07

No tak, kiedyś tam obiecałam relacje na bieżąco.. :oops:

Oczko Pyśki jednak trzeba będzie pokazać specjaliście.. :( Robi się coraz bardziej zamglone, mimo wpuszczania kropelek.. Zauważyłam to dopiero dzisiaj w dobrym świetle..
W międzyczasie Feluś również wylądował u weta ze swoimi oczkami.. No ale u persów to niestety się zdarza.. Już jest dobrze.. :D


Pyśka zmieniła otoczenie.. Wyniosła się całkowicie zza kanapy.. Teraz zadomowiła się w łazience i prawie cały czas spędza w koszyczku na pralce.. Nawet miseczkę z żarciem trzeba jej podawać do nowego apartamentu.. :twisted: Czasem śpi w umywalce a bawi się w wannie.. Wszystkie buteleczki z szamponami i odżywkami lądują wtedy na podłodze.. :strach: Ostatnio odkryła lustro nad umywalką.. :twisted: I coraz częściej, i z coraz większym zachwytem przegląda się.. Z każdej strony.. Lewy profil, prawy profil.. W związku z tym kremy, pasta do zębów i inne akcesoria są wyciągane z umywalki.. :strach: Musiałam kupić, specjalnie trochę za mały, korek do umywaki, bo mniejsze przedmioty zlatywały bezpośrednio do odpływu wody.. a wzywanie hydraulika za każdym razem w celu rozkręcenia całości i powyciągania utraconych kosmetyków wydawało mi się nie najlepszym pomysłem.. Za mały korek dlatego, że wodę można odkręcić jedym ruchem i nawet przez przypadek Pyśka mogłaby to zrobić samodzielnie.. Wtedy mam do wyboru, przy szczelnym korku, opcję zalania mieszkania.. :strach: A tak, nawet jak odkręci, to woda sobie spokojnie spłynie..
Uwielbia moje wizyty w swoim apartamencie.. Wymyśliła sobie miejsce do oglądania świata na moim ramieniu.. :D Tak się nauczyła, że nawet nie muszę jej trzymać.. :D Wisi samodzielnie.. I nie daje się ściągnąć za żadne skarby świata.. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie spsób jej włażenia.. Nie daje się normalnie wziąć na ręce i przytulić.. Musi sama.. wspiąć się po mnie zaczepiając pazurkami o moje ciuchy.. :twisted: Gorzej jak jestem w lekkim odzieniu.. Potem się znajomi pytają, dlaczego nagle zaczęłam mieć takie dziwne hobby, że przedzieram się przez kolczaste krzaki.. :mrgreen: Na kolankach też lubi sobie posiedzieć, nie powiem.. Tylko najczęściej jej się zdarza jak siedzę na jedynym dostępnym miejscu siedzącym w łazience.. :twisted: Moje próby wynoszenia jej do pokoju w celu porządnego wymiziania na kolankach na razie są bezskuteczne.. :( Wyraźnie łazienka jest lepsza..

A jeśli chodzi o międzykocie relacje to sytuacja się nieco ustabilizowała ale niestety w sposób, który nie bardzo mi się podoba.. :strach:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie cze 12, 2005 11:56

Pysia ma swój własny kąt :D
I pewnie nie wpuszcza tam innych kotów?

Wojtek

 
Posty: 27799
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Nie cze 12, 2005 11:59

Wojtek pisze:Pysia ma swój własny kąt :D
I pewnie nie wpuszcza tam innych kotów?


MUSI wpuszczać, bo łazience stoi kuwetka.. :twisted: Ale zachwycona nie jest.. Patrzy na resztę z wysokości koszyczka na pralce.. Niektórym to bardzo przeszkadza przy koniecznych czynnościach w kuwetce.. :twisted:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie cze 12, 2005 19:52

wisi samodzielnie... :lol:
brawa dla Pysi! :D
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości