Pora na "coś" .
Na
coś co chodzi mi dawno po mojej blond głowie.
Podzielę się z Wami. A potem będzie fajnie lub mniej. Lub wcale.
Kiedyś tam czytałam książkę. Wyobraźcie sobie fakt, że czytam.
Nie byłam książką zachwycona ale nic innego nie miałam. Wyciskacz łez. Dłużący się deczko.
O pannie, mocno nastoletniej, z mocno bogatego domu. I o ubogim kelnerze co tą pannę w hotelu obsługiwał. Cała rodzina pojechała na wakacje nad morskie.
Ona piękna jak sen. Pięknie grająca na fortepianie. On przystojny. Pianista i kompozytor. Tworzy z miłości cudną muzykę. Ona utkana z mgły i kropli bryzy. On, nieprzeciętny. Co swymi nutami wyraża miłość.
Uboga krewna pomaga młodej parze w tajemniczych spotkaniach. Ale paskudny ojciec, bogaty przedsiębiorca, odkrywa romans i córkę wywozi. Za ocean. Na drugi koniec świata. On, kelner grajek, rusza za nią. Losy plotą się im bardzo. A młodzi co i rusz rozmijają się. Lata lecą. Starzeją się. Miłość w nich kwitnie ciągle i ciągle. Wieczna tęsknota nie wygasa.
Ona wychodzi za starszego faceta i rodzi córkę.
On znajduję inną kobietę i zakłada rodzinę. Ma syna.
Córka dziedziczy talent matki co pięknie grała zostając nauczycielką gry na fortepianie.
Syn, gardząc biedą ojca, bierze ślub z bogatą kobietą. Pnie się w górę.
Oboje są nieszczęśliwi w swych związkach.
On i ona spotykają się w malutkim mieszkaniu jej matki. Gdzie zwłoki ich rodziców leżą splecione w uścisku. Popełnili samobójstwo. Starzy i zmarszczeni usnęli wtuleni w siebie. Ona obleczona w welon co całe życie wyszywała, gotując się na ten moment. Wierzyła ,że nadejdzie. Welon metrami ścielił się wszędzie. Osnuwającym mieszkanie woalem. On w białym garniturze obejmujący ramionami ukochaną. Odnaleźli się. Po latach poszukiwań. Przeszli spełnienie fizyczne swojej miłości. Prawdziwą ucztę, której w swych związkach nie zaznali. Umarli razem szczęśliwy do granic.
Teraz moja historia
Poznałam Ją kiedyś tam. Nawet nie wiem kiedy zwróciłam na Nią uwagę. Znamy się wiele, wiele lat. Co rano przy niej przechodziłam. Ja dreptałam w obcasach, obciągając kusą spódniczkę na zgrabnych (brak skromności, wiem) nogach. Ona opleciona była drapowaną tkaniną w kolorze brązu naturalnego. Każde silne ramię było ściśle nią okryte. Piękna, mocna, przystojna niesłychanie.
Lata leciały. Jam, zmożona chorobami, zmieniłam obcasy na pepeżki. Ona zaczęła pochylać się coraz niżej ziemi. Nie obce były mi myśli czy spotkamy się kolejnego roku. Czy zobaczę Ją w pełnym rozkwicie.
A tego roku spojrzałam na Nią inaczej. Spiesząc wiosną do pracy zatrzymałam się i zagaiłam rozmowę. W około kwitło życie. A Ona smętnie stała obleczona w swój naturalny brąz. Szukałam oznak życia, radości z pory roku. Ptaki smętnie okrążały koronę.
Tak, dobrze się domyślacie. To drzewo. Pani Akacja. Wiekowa, sterana walką, zmęczona.
Zadarłam głowę
Żyjesz Kochana ?Cisza. Zaczęłam mówić.
Popatrz Akacjo jaki piękny jest świat. Wiesz, czytałam taką nudnawą książkę ale patrząc na Ciebie myślę, że mówi samą prawdę. Ty też masz prawo cieszyć się życiem mimo wieku. Masz prawo oblec się w biały welon. Ustroić w zieleń liści. Przeżyć kolejną chwilę radości. Ugościć swym nektarem owady. Dać schronienie ptakom. Cień, nam, ludziom. Nacieszyć nasze oczy swym pięknym widokiem. Widokiem Panny Młodej zaślubionej naturze. Mimo wieku i przeciwności. Zastanów się.Bo w Pani Akacji zobaczyłam tą staruszeczkę co to do ostatnich dni wierzyła w spełnienie swojej miłości. W zaślubiny ukochanego. Nie widziałam zmarszczek na jej obliczu tylko chciałam widzieć biały welon jakim się ustroi gdy postanowi iść do ołtarza z Wiosną. Wiosna jest facetem. Wedle mnie. Niezwykle płodnym i urokliwym i niebezpiecznym. Co to nie jednej zawróci w głowie.
Akacja zakwitła. Późno było. Ale zebrała soki i okryła się białym puchem. Misternie wyszywanym w delikatne płatki kwiecia. Ozdobionym nieśmiałą zielenią. Symbolem nadziei. Przeżyła swój moment ekstazy, radości z istnienia, połączenia się ze światem. Ucieszyła swym widokiem niebo i ziemię. Każdy mógł podziwiać Pannę Młodą co to odrodziła się w obliczu miłości.
Książka już nie była nudna. Życie pokazało ,że wszystko jest możliwe. Każdy ma szansę na szczęście. Nawet krótkotrwałe.
Moja Pani Akacja ustrojona w szaty weselne.

Rano mówię Jej
dzień dobry. Po pracy szepczę
do jutra. Głupie co?!