Rolly, Misza & Merci/ Koniec bajki... tesknota

» Sob cze 11, 2005 11:01

Merci sie zadomowila calkiem

I uprawia nocne wrzaski :twisted:

Jak juz powoli odplywamy w niebyt, nagle zza drzwi sypialni rozlega sie Mercusiowe "mamaaaaaaa mamaaaaaaaaa ja tez chceeeee gdzie jesteeeees. No otwoooorz, tez chceeeeee" i lomot lomot w drzwi.
Za pierwszym razem TZ wstal i wpuscil wrzaskuna. Za drugim razem ja.
Wrzaskun truchtem z zadartym odonem wlecial do pokoju i wskoczyl na lozko. I sie zaczelo :twisted:

drep drep drep drep drep drep drep drep drep drep...
po nas
i ugniatanie calosciowo
i wydeptywanie sciezki po TZcie
i drep drep drep drep drep drep drep drep drep drep drep
i tak przez cala nocke
nad ranem Merci sie uklada przy mojej glowie
lub przy stopie
lapie lapkami maja glowe lub stope
i powoli
z namaszczeniem
ogryza
moja glowe lub duzy palec u stopy :twisted:

i mruuuuczy przy tym z zadowoleniem
a ja sobie pokwikuje
z mniejszym zadowoleniem :twisted:

» Sob cze 11, 2005 12:41

Może nie zamykajcie drzwi do sypialni?
Nie będziecie musieli wstawać i otwierać

» Sob cze 11, 2005 12:42

Jak nie zamkniemy, to nas Roll z Mamutem w poscigach nocnych na miazge zadeptaja :twisted:

» Sob cze 11, 2005 13:26

hehe no to masz Myszka ciekawie w domu

Mój rudzielec wczoraj wyciął mi taki numer, że o mało co zawału nie dostałam!!! :roll:

Wracam do domu ze szkoły (miałam jakieś przeczucie- zwolniłam się z ostatniej lekcji...) Wchodzę do domu, uradowany pies mnie wita...ale za to Magro brak...Szukam, wołam, w końcu sypię do miseczki suche jedzonko (och Magro kocha ten dźwięk

) a tu nic...Kota nie ma...No więc ja pełna panika, płacz (żeby nie powiedzieć histeria... :oops:

) Szukałam wszędzie: w szafach, łóżkach, lodówce... piekarniku... za pralką, nawet na korytarz wyszłam.........Nigdzie go nie było...

Nagle słyszę jakiś hałas na korytarzu...Jakby jakieś drzwi się otwierały...Patrzę przez dziurkę od drzwi i Kogo widzę

???
Przestraszony Magrusek biegnie w stronę naszych drzwi...Jak go wpuściłam był taki przerażony, serduszko waliło mu...Wzięłam go na ręce, przytuliłam mocno i wtedy...to bezcenne mruczenie

Zadowolony że już w domciu... Okazało się, że rano tacie uciekł (tato nawet się nie zorientował :roll:

) i chodził biedak po korytarzu, błąkał się, miałczał aż w końcu sąsiedzi "przygarneli go" na te kilka godzin

Najadłam się przy tym strachu jak nie wiem... :wink:

Koty potrafią dostarczyć nam "przygód" i podnieść adrenalinkę :lol:

» Sob cze 11, 2005 13:27