Ewa L. pisze:Byłam ,wróciłam i jestem - zmęczona i wkurzona na cały świat. Dla mnie takie szkolenie i to w godzinach pracy sklepu to jedna wielka bzdura bo jak można opróżniać i myć ladę gdy klienci się kręcą obok. Kilka lat temu byłam już na takim szkoleniu które odbyło się u nas w sklepie ale zorganizowane było w nocy i wszystko można było zrobić na spokojnie. Ale od początku . Umówiliśmy się o 10,00 u nas w sklepie bo miał nas zabrać kolega samochodem a i tak musiałby jechać koło nas więc umówiliśmy się w sklepie. Przyjechał punktualnie i parę minut po 10 wyjechaliśmy bo szkolenie miało się rozpocząć o 11,00. Dojechaliśmy koło 11,00 i okazało się , że naszej trenerki jeszcze nie ma . Dzwoniła , że się spóźni bo coś tam nawet nie pamiętam co bo nie interesowało mnie to specjalnie. W sumie było nas 8 osób - 4 osoby z Łodzi, 2 z Bełchatowa i 2 dziewczyny na miejscu ze Skierniewic. Posiedzieliśmy do 12 na socjalu opowiadając o pierdołach , jakiś śmiesznych sytuacjach sklepowych i czas nam jakoś zleciał. Po 12 pojawiła się w końcu Dorota trenerka i zaczęliśmy. Po słowach wstępu czego ma tyczyć szkolenie kazała nam opróżnić ladę by przygotować ją do mycia. Gdy dziewczyny wyjęły wszystkie wędliny naszym oczom ukazał się makabryczny widok. Okruchy wędlin, zdechłe muchy i ogólnie kiła i mogiła. Po tym jak próbowałyśmy z jedną z dziewczyn oderwać jeden ze stelaży który podtrzymuje kuwety na mięso i miałyśmy bardzo duży problem oświadczyłam , że ja tego robić nie będę bo sprzątać to ja mogę u siebie w sklepie a nie w obcym mam sobie paznokcie zdzierać. Marcin jako jedyny facet chciał się tam udzielać ale go przystopowałam . Zaciągnęłam go do myjki i na godzinę mieliśmy spokój. Tamte w końcu się uporały z szorowaniem tego syfu i przeszliśmy do kolejnego etapu szkolenia mianowicie modułowego układania lady. I tutaj się zaczęła zabawa . Trenerka zapytała czy znamy asortyment danego modułu i wiemy jak go układać i tu popłynęłam wiedzą. Zaczęłam od początku od tego jakie grupy towarowe istnieją na stoisku czyli 55 - sery, 57 - wyroby garmażeryjne , 63 - mięso i 64 - wędliny. Opowiedziałam dziewczynom jak odczytujemy informacje z kasetek cenowych , gdzie szukać informacji w jakim module powinien leżeć jaki towar i tp. Ja mówiłam co i jak a dziewczyny układały towar. Co jakiś czas Dorota chciała narzucić coś swojego gdzie ona by na ich miejscu coś położyła ale wyszło na to , że dziewczyny miały gdzieś to co ona mówi. Do spięcia doszło między nami gdy doszło do omawiania samych kasetek . Dorota zganiła dziewczynę , że wkładała przezroczystą kasetkę w ser tłumacząc , że to jest źle , że nie tak bla, bla, bla. Więc się odezwałam , że nie ma racji bo od jakiegoś czasu przezroczyste kasetki mogą być wszędzie w wędlinach, serach , garmażu czy w mięsie jednak w wędlinach są obowiązkowe a w reszcie jak kto chce. Trenerka stwierdziła , że nie a ja znów , że mam rację a jak mi nie wierzy to niech zadzwoni do audytora i się dowie jak jest. Była na mnie wściekła , że podważam jej słowa i zabrała nas wszystkich na magazyn i zadzwoniła do jednego z audytorów dając na głośnomówiący . Audytor wytłumaczył , że owszem kasetki przezroczyste są obowiązkowe na wędliny ale można przezroczyste kasetki stosować na serach, mięsie i garmażu. Jeżeli tylko jest wystarczająca ilość takich kasetek to on radzi je wymienić bo to jest dla naszej wygody. Plu jest bardziej widoczne bo już nie trzeba go naklejać na tył kasetki a poza tym są bardziej estetyczne i ładniej wyglądają. Trenerka tego się nie spodziewała i widziałam jak podczas rozmowy z audytorem robi się coraz bardziej czerwona. Do końca szkolenia dziewczyny częściej mi zadawały pytania niż trenerce. To cholerne szkolenie skończyło się dopiero o 18 i tu się zaczęły dla mnie kolejne schody. Umawialiśmy się z kolegą , że zawiezie nas i przywiezie z powrotem do Łodzi ale okazało się , że do sklepu przyszli jego jacyś tam znajomi z Warszawy którzy przeprowadzili się niedawno do Skierniewic i z okazji tego spotkania zaprosili go do siebie. Ponieważ Marcin ma jutro wolne więc postanowił zostać u nich na noc i wrócić dopiero jutro.Bardzo się cieszył z tego spotkania bo on w ogóle jest warszawiakiem od 2 lat mieszkającym w Łodzi . Przepraszał , że nas nie odwiezie no ale taka okazja i tak dalej. Co miałam robić zabronić mu. Zabrałyśmy się i poszłyśmy na dworzec na pociąg. Przesiedziałyśmy prawie godzinę na dworcu i dopiero o 19,24 miałyśmy pociąg do Łodzi. Nawet w miarę był punktualnie i koło 21 dotarłam w końcu do domu.
Podsumowując : szkolenie było dla mnie stratą czasu bo nic nowego się nie dowiedziałam poza tym co już wiem a okazało się , że nawet wiem więcej niż trenerka. Przez taką głupotę zabrano mi dzień wolny z grafiku pozbawiając mnie okazji do poznania i spotkania się z Anią Dyktaturą która dzisiaj była w Łodzi. Gdyby nie spóźnienie trenerki co skutkowało późniejszym rozpoczęciem szkolenia i gdyby nie zmiana planów mojego kolegi chociaż na chwilę spotkalibyśmy się na dworcu bo mielibyśmy choć godzinę przed Ani odjazdem .
Jestem przez to zła , wściekła i jest mi strasznie przykro bo tak bardzo mi zależało na tym spotkaniu.
Ewcia nie martw się.
W Łodzi będziemy teraz 11 października. Mam nadzieję, że tym razem się spotkamy. Mam też nadzieję, że dołączy do nas Myszolandia.

Proponuję abyś od razu złożyła wniosek o urlop tego dnia i zaznaczyła, że choćby się paliło i waliło to Ciebie nie będzie. Tłumaczyć się nie musisz dlaczego. Jak ktoś zapyta to powiedz, że masz wtedy coś bardzo ważnego i nie da się w innym terminie.
Głowa do góry, przynajmniej udowodniłaś tym idio$%#^^kom, że szkolenia nie są Ci potrzebne, a wręcz przeciwnie możesz je poprowadzić.