Żyję - ledwo.. wszystko mnie boli, od stóp do głów a ręce mam całe w siniakach i muszę do pracy założyć bluzkę z rekawem 3/4.
Wczoraj był dzień ciężkawy, bo zmęczenie dało o sobie znać plus inne bieżące sprawy.. Najpier4w poszłyśmy do leroya kupic listwy do łózka (są połamane i nie można położyć płyty a na niej materaca). Pierwsze podejście do zakłądu stolarskiego no i ze oni nie mogą, nie mają, tylko przycinają itp. Poszłysmy wybrac już gotowe listwy, odpowiadające wymiarom, i dumałyśmy nad tym kto gdzie i jak by mógł wywiercić nam otwory. Pan klient powiedział, zę przeciez tutaj to robią, a przynajmniej powinni - w ty punkcie stolarskim. Wracamy. Stoję przy blacie dzierżąc kule w rekach. Słodko patrzę i uroczym spojrzeniem połączonym z uśmiechem pytam, czy możliwość istnieje, aby pan wywiercił otwory. Pan w wieku lat 20kilka, mężczynza no, młody może jeszcze, ale nie taki, co by w życiu jeszcze nie miał szansy nic zrobić. Pan odpowiada, ze się nie da. No to ja , ze mówili tu że się da, a pan mnie pyta skąd wiem, więc tłumaczę, ze się wystarczy po sklepie przejśc i już wszystko wiadomo. Spojrzemie i uśmiech pełen uroku gości na mej twarzy no stop. Więc pan patrząc mi prosto w oczy mówi: no ale ja nigdy tego nie robiłem

spojrzałam z takim niedowierzaniem, ze on myśłi, ze ja takie coś kupię, że aż mnie zatkało.
Ja: Proszę? Nie wiercił pan nigdy otworów w desce?????
On: Nooooo, ekhm..
Ja: wyrazem oczu mówię, ze nie wierzę
On:... no ekhm nigdy tego w leroyu nie robiłem.
Ja: a w domu?
On (spuszczając głowę): w domu tak..
Zrobił
No ludzie, po porostu mega, mega... a mi w głowie od razu piosenka Danuty Rinn się pojawiła "Gdzie ci mężczyźni..." itd
Deski są. Trzeba je umocować w bokach łózka i będzie git.
Pomalowałam mały pokój, a koleżanka udziergała drugi materac. Powiezona lampa w kuchni. Umyte podłogi itp drobne rzecxzy. O 17 miałysmy dosć. To był taki moment, gdzie wyraźnie poczułam, ze wyłącza mi się sprawność fizyczna i psychiczna. Emocje mowią: koniec. Dalej nie ruszysz.
Zaoszczędziłam na materacach min 800zł. Postanowiłam więc koleżankę do kanjpki na pyszny makaron z kurkami zaprosić. Poszlyśmy. Czekając na danie główne analizowałyśmy menu. Ściślej: koleżanka czyta, wnika, szuka coby jeszcze zamówić i nagle widzę jak się wpatruje, zaglądam do karty a tam:

Nosz normalnie - podane na talerzu

ze ŚMIETANKĄ
wybuchłam takim śmiechem, ze mnie na pól Starówki olsztyńskiej było słychać.
Zwłaszcza, ze zobaczcie co jeszcze znalazłyśmy w rozkosznym menu


- zestawienie pierwsza klasa - knajpa ptwarta na każdego klienta, każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Już kilka lat się tak głośno i tak długo nie śmiałam..
Kilka fotek z sobotniego wieczornego relaksu..



