

Zając. Cudo moje najmilejsze

i łobuziak zawadiaka w jednym
Nie myślałam,że tak pokocham tego kocurka

. Zrobił się takim fajnym miziakiem. Odpasł się,już nie boi się cmokania w ucho

a wcześniej wiał jak tylko to usłyszał.Bał się wszystkiego,nie znał takich czułości. Ale mamunia pracowała nad socjalizacją non stop

Jak tylko mówię do kogokolwiek Zając przylatuje jako pierwszy. Jak tylko karmię kogokolwiek na silę np.po operacji,kotkę nerkową-Zając też chce.
I mnie też,i mnie -zdaje się mówić. Jest zazdrosny o głaski. Jak zbierze się ekipa do głasania,Zając też się wkręca. On też,on też.Wszędzie.
Na rączki ,na ramionko mnie weź,a ja się odkręcę pleckami i tak mnie noś. A najbardziej uwielbia leżeć wtulony pleckami przy ludzkch nogach.Wzdłuż nich. Tak ma i już. Fetyszysta jakiś ,czy co
To fajny kocurek.Choć też ancymonek

Potrafi pogonić kota i mu strzelić z liścia

Ale wiele rozumie. Non stop głodny.
Mięso mi dawaj,mięso. Serek ble,mleko nie specjalnie.Mleczny to on ewidentnie nie jest.I nienawidzi obcinania pazurków,krzyczy w niebogłosy i się wyrywa. Wiele ucierpial w życiu i się broni biedaczysko przed każdym zabiegiem.
Faaajny ten mój Zając. Tylko czemu nawet jeden telefon nie zadzwonił z zapytaniem o niego...