Dziękujemy za zyczenia. Choć tak przeraźliwie, smutnych, mimo moich wysiłków (chyba wątłych jednakowoż) to jeszcze nie było.
Dee całą noc i poranek odbierała Wasze prezenty = głaski i smyrania za uszkiem, pod bródką, po łebku, brzuszku , gdziekolwiek zechciała. Mruczała przy tym głośno, patrzyła mi prosto w oczy swoim jednym zdrowym i drugim bardzo chorym oczkiem własciwie w calosci już schowanym za trzecią powieką.. Malutka zaśliniona - ona ciężko znosi wizyty u wet. Zwłaszcza ją denerwowała wczoraj kroplówka i zastrzyki - oraz w domu opatrywanie łapy. W nocy na pościeli widziałam zdjęta skarpetkę, ale już jej nie męczyłam - nie widziałam z jej strony zainteresowania łapinką.
Raczysko w podły i podstepny , zachłannie, chciwie i w tempie błyskawicy zabiera mi ukochanego kota. Niepojęte. Wczoraj w gabinecie wet onkolog też miała łzy w oczach. A DeeDee pokazała, jaki ma silny charakter i moc wewnętrzną w spbie mimo coraz bardziej schorowanego ciałka - wczoraj onkolog chciala podać Palladię (bo jeszcze dajemy mimo wszystko) - włozyła tabletkę do pyszczka, asystentka trzyma kota, rozmawiamy, mija czas i nagle Deeś tak subtelnie, po cichu wypluwa ją bokiem. No to onkolog ponawia próbę - uzywając tym razem wiekszej ilości wody i się zaczyna - Dee końcówką języka przesuwa tabletkę na zmianę pod lewy i prawy policzek, zależnie od tego, z której strony dostaje wodę. W końcu polknęła. A wet powiedziała, że jeszcze takiego kota nie miała.
Dostała wczoraj kroplówkę ze schabowym, masę cieplych zyczen od personelu, trzy zastrzyki, w tym steryd. Ona xle znosi sterydy - zawsze się po nich rozkłada bardzo na kk... ale nie ma wyjścia. Może dlatego gorzej się czuła wieczorem. I bardziej biedniusio wygląda, bo własnie oczko zalozone całe trzecia powieką, z drugiego ma surowiczy wyplyw.Dzisiaj zrobilam jej inhalację w wersalce.. nie chciala jeść, ale dzisiaj wyraźnie z powodu braku apetytu, a nie bólu. Pyszczkiem rusza, tzn otwiera i zamyka. Dałam jakimś cudem mirtagen, popiła potem ten drink miamora..
I tak sobie żyjemy..