OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro maja 22, 2019 13:41 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Ludzie mogą zwierzętom łapki przetrzeć, bo one są o wiele więcej warte.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Śro maja 22, 2019 14:13 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Wzruszyłam się :oops:
https://zrzutka.pl/bpfeke dla wojowniczki Fisi walczącej z FIP

kwiryna

Avatar użytkownika
 
Posty: 4234
Od: Sob lip 23, 2016 9:36
Lokalizacja: Warszawa mokotów

Post » Czw maja 23, 2019 7:12 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Wyszłąm dziś o 5,30 na karmienie i wszystko było. Obie, powyższe, małe jak zwykle czekały na trzaśnięcie drzwi od klatki i znajomy szelest stópek. Połączył je zły los. Króweńka była ze stada kotłownianego. Trzymała się jako dziecko sióstr i braci. Kastrowałam ją jako młode kocię. Zabiedzone okrutnie. Ona, Biała, Kropka, Noski... żyły razem. Ciotki, wujkowie... Trzymały się razem. To były trudne czasy. Spały w kotłowni lub za deską przylegającą do ściany. Zima, deszcz... Mnie się serce krajało jak tam trafiłam. Prawie 60 kotów a wszystko marne. Pełno dzieciaków-podrostków. Dołapki pchały się gromadnie tak były głodne. Jadły wtedy jeszcze wszystko. Od puszek psich do makaronu. To były bardzo złe czasy. Nerki szły w dziesiątki kilogramów. Puszki w setki, suche w wagony, tony ryżu... Gdyby nie pomoc przyjaciół nie wiem jakbyśmy finansowo udźwignęli. Bo nie tylko tam karmiłam. O fizycznym zmęczeniu zmilczę.
Pierwsze budki dla anszych przywiozłam z Januszem od Praksedy. Potem zaczęłam zbierać rzeczy ze śmietników. Widać mam bakcyla zbieraczego. Meble, regały, szafki, wanienki... i przerabialiśmy to na budki. Pełno zaniosłam do kotłowni by tam miały ciepłe posłania. Do blaszanego garażu. W blaszaku szafki na ubrania też przerobiliśmy na posłania. Okryte kołdrami i kocami, wyłożone polarem doskonale spełnily swoje przeznaczenie. Nie każdy wybraniec mógł trafić w dziurę z rurami ciepłowniczymi więc trzeba było coś zmontować dla innych. W "drzwiach" kotłowni zawiesiliśmy kotarę a szpary poupychaliśmy gałganami. Było ciepło. Koty tam się spod tej dechy przeniosły. I do blaszaka. Miały tam suche i wodę. Co dzień przełaziłam przez płot by zmieniać im ją i dosypywać chrup.Leniwcom dać mokre. Trwało to wiele, wiele lat. Nosiłąm nie tylko gary ale i miski ze sobą by każdy miał co jeść.
Ruda. Ruda mieszkała w piwnicznym bloku. Jako jedyna ostała się z armagedonu trucicielskiego. Sprawa oparła się o policję i straż miejską. Mnie też grożono. Bez skutków prawnych się obyło ale wystrachali się. Oplakatowany został cały Otwock z informacja, że w takim a takim bloku trute są koty. Z prośbą, że każdy kto zauważy truchło zwierzaka ma dać znać na: tutaj podałam telefony policji, mój i TOZ. Uspokoiło się. Ruda miała dzieci zanim ją złapałam. Białą dziwczynkę i rudego chłopczyka. Cała trójka wylądowała w Koterii na kastrację. Strasznie to przeżyły. Rudy zginął po roku pod autem budowlańców. Biała zachorowała i znikła. Nigdy jej nie znalazłam. Ale do Rudzi wprowadziło się kilka innych kotów. Sekutnik i Pingwisiek. Nówki. Pierwszy młody, wypuszczany i wreszcie nie wpuszczony. Pingwisiek starszy , z łbem jak sagan. Ciągle chore oczy. Dwa wielkie kocury, bardzo się kochające. O ich przyjaźni pisałam już. Żyły w tej piwnicy wbrew jednym. A za pozwoleniem drugich. W między czasie Krówcia i dwa Noski tam się przeniosły. Mniej liczne towarzystwo. Łatwiej było. Wpierw trzymały sie osobno. Potem zaczęły przebywać razem. Cieplej też tam było. Niestety, po remoncie bloku, gdy wstawiono nowe okienka (ileż było zachodu by wszystko wypuścić) Kocury przeniosły się pod balkon rozmnażaczki. A Rudzia ,Krówka i Noski do bloku innego. Zimą żyły w piwnicy. Wiosną były wypuszczane. Nosiłam karmicielce jedzenie. I noszę cały czas.
Z tak wielkiego stada została już tylko Kropka, Ruda, Krówka i Szyla. Z 60 kotów. Po 11 latach.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56053
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Czw maja 23, 2019 7:20 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Biedaki umierają, ale dbamy, żeby ich życie było łatwiejsze i lepsze.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Czw maja 23, 2019 7:25 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

I można zredukować stado? Można! I chwała za to.
A na niektórych wątkach się nie da 8O No nie da się. I wszystkie niby dzikie są. No wszystkie.

Złość mnie ogarnia niewyobrażalna na takie postawy,bo taki skrajny egoizm i zbieractwo są ewentualnie dobre jak są siły i zdrowie. A wystarczy złamać nogę i 70-80 osobowe stado zginie z głodu. Nie wspomnę już o chorobach śmiertelnych Karmiciela.
Ale to nie dociera. Ni huhu.

Miłego.

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Czw maja 23, 2019 7:46 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

tabo10 pisze:I można zredukować stado? Można! I chwała za to.
A na niektórych wątkach się nie da 8O No nie da się. I wszystkie niby dzikie są. No wszystkie.

Złość mnie ogarnia niewyobrażalna na takie postawy,bo taki skrajny egoizm i zbieractwo są ewentualnie dobre jak są siły i zdrowie. A wystarczy złamać nogę i 70-80 osobowe stado zginie z głodu. Nie wspomnę już o chorobach śmiertelnych Karmiciela.
Ale to nie dociera. Ni huhu.

Miłego.

Zgadza się. Kastracje trwały prawie 2-3 lata. Wiele godzin stania. Choć ja to lubię. Lubię łapać sama.
Na poczatku łatwo szło bo wszystko nie wycięte było. Potem to już podjazdy do konkretnej sztuki. Los spowodował ,że zmogło mnie (tak jak piszesz Tabo10) i nie mogłam chodzić karmić. Straszne uczucie. Niemoc i bezsilność dobijają. Ale kotów było już na tyle mało, że P.Teresie (przy naszym wsparciu) i Januszowi łatwiej było ogarnąć. Ale i tak kilka zaginęło. Co nie jest nie normalne. Co roku to się powtarza.
Niestety, ludzie pracują by nam stado wzrastało. To co da się ucapić jest kastrowane z mety. No prawie. Czekolad jest ewenementem. Strasznie płochliwy a każdy zamęt przy nim/przy kotach powoduje ,że kot znika.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56053
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Czw maja 23, 2019 8:04 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

tabo10 - jak mniemam masz na myśli Izę. Pytanie jednak, ile kotów z kolonii pod opieką ASK@ zostało wyadoptowanych, a ile otrutych. Bo - jak zrozumiałam - masowe trucie znacznie zmniejszyło kolonię.
Iza też kastruje, nie rozmnaża.
Nie mnie oceniać, czy koty pod opieką Izy nadają się do adopcji więc w to nie wnikam. Ale skoro otrucie tak zmniejszyło kolonię, to porównanie w tak skrótowy sposób obu sytuacji nie wydaje mi się sprawiedliwe.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10972
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw maja 23, 2019 8:14 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Iza nie kastruje kocurków. A może coś się zmieniło?
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14822
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Czw maja 23, 2019 8:27 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Stomachari pisze:tabo10 - jak mniemam masz na myśli Izę. Pytanie jednak, ile kotów z kolonii pod opieką ASK@ zostało wyadoptowanych, a ile otrutych. Bo - jak zrozumiałam - masowe trucie znacznie zmniejszyło kolonię.
Iza też kastruje, nie rozmnaża.
Nie mnie oceniać, czy koty pod opieką Izy nadają się do adopcji więc w to nie wnikam. Ale skoro otrucie tak zmniejszyło kolonię, to porównanie w tak skrótowy sposób obu sytuacji nie wydaje mi się sprawiedliwe.


To źle zrozumiałaś. Tam gdzie była Ruda , przede mną jeszce, wytruto całą rodzinę. Dopiero moje włączenie zapobiegło dalszym. To była rodzina mieszkająca w piwnicy a nie kotłownia. Inna bajka. 60-tka jaka tam zastałam, była realna, żywa i chuda. By być dokładną powinnam do kotlownianych doliczyć blokowe jakie tam przebywały.

Z tego stada (kotłownia, blokowe) wyadoptoałam tylko maluszki co przy mnie się urodziły. Nie wyrobiłam się z łapankami. Jedna kotka była nie łapalna i taka umarła. Maluszków nie było ich dużo. Były bonusami niejako do tego stada . Często nawet nie wiedziałam o ich istenieniu zanim matka nie wyprowadziłą. Zbyt dużo ich było a łapanie szło jak szło. Czyli 60+ Do adopcji trafiły tylko koty, które ktoś podrzucił w miejsce dokarmienia. Były kotami domowymi. Które praktycznie na rękach do domu przyniosłam. Więc też plus. Te, które zastałam były wono urodzone i dzikie. I z tego stada, prócz dorosłego Grzesia, co po roku zminił zdanie w stosunku do ludzi włażąc mi na kolana, żaden nie poszedł do domu!!! ŻADEN! Jestem przeciwnikiem wyłapywania kotów wolnobytujacych i wyadoptowywania ich.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56053
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Czw maja 23, 2019 10:10 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Przepraszam za pomyłkę.
Nie mniej zmniejszenie liczebności kolonii nie nastąpiło w wyniku adopcji a to druga ważna rzecz w tym kontekście.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10972
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw maja 23, 2019 10:38 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Stomachari pisze:Przepraszam za pomyłkę.
Nie mniej zmniejszenie liczebności kolonii nie nastąpiło w wyniku adopcji a to druga ważna rzecz w tym kontekście.

Tak, nie w wyniku adopcji. NIGDY nie oswajałam tych kotów. Znają mnie, czekają ale nie dają się dotknąć. Wolę popędzić niż pogłaskać. Tak ma być. Przez 11 lat wykruszyły się "naturalnie" . Nie rodziły się młode to stado nie odbudowało się. Z wiekiem umierały najstarsze. Chorób było mało ale pewnie kilka odeszło na nie. Psy , auta, inne wypadki ... załatwiły swoje. Najgorsze to psy co w czasie cieczek zgrajami ganiały i nie raz atakowały koty. Mościły się w kotłowni.
Wszystkie starsze futra nie żyją już. Zostały na dzień dzisiejszy te, co w momencie kastracji miały 1-2 lata. Lub te co niedawno przybyły. Tamten rok jest już cały wykastrowany. No, prócz Czekolady. Ten rok podrzutków wyłapywany jest sukcesywnie. Dlaczego jeszcze nie wycięty? Bo nie mają stałych godzin przyjścia, stałych miejsc bytowania. Ustawić się z łapką jest trudno. Tylko weekendy wchodzą w grę. A one nie szanują mego czasu. :mrgreen:
Kastruję obie płcie. I przez lata nie zauważyłam, by kastrowany kocur był gorzej przez stado traktowany. Wracał po zabiegu do siebie. Dwa wielkie wykastrowane kocury, Sekutnik i Pingwisiek, dopóki były razem na kotłowni, nie wpuściły żadnego obcego kota na jej teren. Nie łapalna kocica nie zachodziła w ciążę. Lepsi byli niż provera.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56053
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Czw maja 23, 2019 10:45 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

ASK@ pisze: Nie łapalna kocica nie zachodziła w ciążę. Lepsi byli niż provera.


:lol:
u mnie pod blokiem tez rzadzily 2 wyrzucone kastraty
natomiast nie-kastraty łapały białaczkę i FIV w walkach od kolegów :roll:
wszyscy 3 nosiciele ktorzy byli u mnie byli złapani z jajkami
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Czw maja 23, 2019 10:53 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Tak. Nie cierpię tych bzdur o szkodliwości kastracji kocurów, rozpowszechnianych nawet przez inteligentnych ludzi.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Pt maja 24, 2019 8:05 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

Wczoraj po południu przez Otwock przeszło gradobicie i urwanie chmury. Wszystko płynęło. Woda wylewała się z krawężników, rwała strumieniami. Po kostki było. Parasolka właściwie zawadzała miast pomóc. A koty były. Czekały. Zawołane od razu w wrzaskiem przybiegły ze swych kryjówek. Skulone pod autami, pospiesznie jadły zapodany katering. Sporo tego poszło. Dobrze, że miewam ze sobą więcej saszetek.
Kierowca wychodzący z auta wyraził zdziwko ,że mimo takiej niepogody one są. Pognał ku domowi. Przekrzykując dudnienie deszczu, stwierdził ,że ja to mam dobre serce. No i co mi z tego? Miski nim nie napełnię. Zostałam pod drzewkiem z marną ochroną parasolkową.
Też jestem zdziwiona widząc futra bez względu na aurę będących. Zawsze. Ileż razy nie miałam ochoty wyjść widząc co za oknem się dzieje. Ale one dulczą.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56053
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Pt maja 24, 2019 8:17 Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

:ok:

nie bylo drogi ktora mozna byloby normalnie przejsc od pociagu - w koncu ludzie plot rozgrodzili i przechodzilismy bokiem ale przez tory :strach:
wenecja mazowsza :roll: :wink:
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Paula05 i 29 gości