» Śro sty 30, 2019 0:13
Re: Słodziaczek Zuzia i Gryzelda Polusia zapraszają po raz 4
A teraz inna historia choć po części łącząca się z pracą.
Pracuję z taka dziewczyną - młodziutka 24 lata .Bardzo się zakochała w jakimś debilu co ją robił na szaro ile w lezie aż w końcu rzucił co bardzo dotkliwie odczuła . Jakiś czas nikt się nią nie interesował bo przytyła, ma ponad 190 cm wzrostu ale jak to mówią każda zmora znajdzie swego amatora i ona w końcu spotkała miłość w postaci pewnego miłego chłopca. Miałyśmy okazję go poznać bo był po nią po pracy - grzeczny, sympatyczny , miły chłopiec. To tak celem wstępu.
W niedzielę pracowała i napisała do mnie ma mesengerze czy miałabym pożyczyć transporterek dla kota. Niczego nie podejrzewając - bo jej siostra ma np. kotkę - odpisałam , że tak i mogę jej podrzucić do sklepu jak będę szła do mamy. Zgodziła się i tak zrobiłam. Powinno mnie zaciekawić jak zobaczywszy transporter ucieszyła się , że wejdą oby dwa kotki ( koteczka i kocurek 7 miesięczne ), powinnam się zapytać chociaż co to za kotki ale spieszyłam się a ona musiała iść na kasę bo było sporo ludzi i temat umarł.W ciągu dna pisała do mnie jeszcze zadając różne pytania typu co zrobić by kot nie załatwiał się poza kuwetą bo te koty złośliwie robią kupę w kuchni za szafką. Odpisałam jej , ze nie ma czegoś takiego , że kot robi coś złośliwie. Jeśli załatwia się poza kuwetę to przyczyn może być wiele - za mała kuweta, niewłaściwy żwirek , za rzadkie sprzątanie kuwety lub przyczyny zdrowotne. Okazało się , że koty maja ciągle ten sam żwirek a kuwetę sprzątana co drugi dzień.Wytłumaczyłam jej , że kuwetę sprząta się minimum raz dziennie bo kot to bardzo czyste stworzenie i do brudnej nie narobi więc będzie szukał innego miejsca.Podziękowała za rady i powiedziała , że musi to przekazać innej osobie. Domyśliłam się , że chodzi o jej nowego chłopaka i tenże chłopak jeszcze bardziej zyskał w moich oczach.
Dziś jak przyszłam do pracy siedziała na socjalu i liczyła kasetkę. Jak mnie zauważyła zapytała czy bardzo potrzebuję tego transporterka bo jak tak to przywiezie mi go dziś do sklepu. Odpowiedziałam , że nie , że mi się nie spieszy i czy kotki się zmieściły a w ogóle co to za kotki.Okazało się , że to rodzeństwo kocurek i koteczka. Mają po 7 miesięcy i mieszkają u Marcina jej chłopaka. Uprzedzając moje kolejne pytanie oświadczyła , że lepiej jak mi nie powie poco im był ten transporterek. I wtedy zapaliło mi się czerwone światełko i zaczęłam ją cisnąć aż w końcu wyznała mi , że chcieli odwieźć kociaki do schroniska bo brudzą w domu i Marcin nie daje już sobie z nimi rady. Jak to usłyszałam to się zagotowałam i mówię , że prędzej to ich oboje należałoby do przytułku oddać a nie kociaki do schroniska. Chyba takiej mojej reakcji się spodziewała . Mówi - wiedziałam , że się wku*...isz i dlatego nie chciałam ci mówić ale namówiłam go żeby jeszcze zostawił koty , że pogadam z tobą to coś poradzisz co robić.
Oczywiście musiałam się wyładować i powiedzieć co o tym sądzę , że dla mnie zachowują się jak para bezmyślnych i nie odpowiedzialnych gówniarzy bo jak kotki były małe to były fajne a jak się pojawił problem to zamiast szukać przyczyny najlepiej się problemu pozbyć oddając do schronu . A jakby to było ich dziecko to co by zrobili ? Pozbyli by się bo dziecko w majty kupę zrobiło a nie do nocnika ? A największym dla mnie szczytem bezmyślności okazał się fakt , że ani koteczka ani kocurek nie są kastrowane. Mając po 7 miesięcy lada chwila kotka dostanie rujki a kocurkowi będzie to obojętne czy to siostra czy nie i pojawią się z 4 kolejne małe kociątka.
Wymusiłam na mojej koleżance żeby porozmawiała z chłopakiem i zmusiła go żeby wykastrował kocurka i wysterylizował kotkę. Po pracy pisałam do niej i odpisała , że rozmawiała z chłopakiem, przekazała co jej powiedziałam i chłopak zadecydował , że najpierw wykastruje kocurka a po nim koteczkę.
Mam jej podać namiar na lecznicę do której chodzę ze swoimi dziewczynami i mają zadzwonić zapytać ile to by kosztowało i umówić kocurka na kastrację.
Powiedziałam jej , że jeśli jej chłopak będzie potrzebował rady to niech pisze, dzwoni czy przyjdzie to chętnie pomogę .
Mam nadzieję , że dotrzymają słowa i nie pozbędą się kotów.
