Jaspis pisze:milva b pisze:Blue pisze:Druga sprawa - jeśli Tola przeżyje - nigdy nie będzie już w na tyle dobrym stanie by bezpiecznie zostać mamą.
Ona zapłaci cenę za swój początek życia - taką czy inną.
Otóż to... Nawet gdyby Tola przeżyła ciążę i poród (od razu warto uświadomić właścicielce, że ciąża byłaby ciężka i zagrożona a prawdopodobieństwo cesarki, która kosztuje czasem 1500-2000 zł plus kolejne wizyty) to potwornie odbiłoby się na jej stanie zdrowia.
Może nie mieć pokarmu, wiele kotek sfinks czy peterbald nie ma w ogóle wykształconych gruczołów mlecznych.
Kto będzie karmił maleńkie słabe kocięta co 1,5 godziny przez całą dobę przez 3 tygodnie bez przerwy? Odchowanie takiego miotu to jest na prawdę wyższa szkoła jazdy. A koszty ręcznego odchowu idą w grube tysiące. Nawet jeśli większość kociąt by przeżyła i została sprzedana po 2000 zł ( w to wątpię, kto kupi kociaki za tyle pieniędzy bez papierów, podczas gdy za 2500 zł można mieć kociaka po zdrowych przebadanych rodzicach z rodowodem
Felis Polonia, TICA czy
WCF) to i tak te pieniądze nie pokryją nawet połowy wydatków. Właścicielka kotki zostanie na gigantycznym minusie. To mogę zagwarantować.
I teraz pytanie: czy ma tyle czasu i pieniędzy? Czy może wziąć 2 miesiące urlopu i siedzieć w domu z kociakami? Czy ma jakieś odłożone pieniądze, bo nim kociaki będzie można sprzedać, trzeba będzie słono płacić za weterynarzy, badania i całą resztę.
Dodatkowa niezmiernie ważna kwestia: Tola nie ma żadnych badań, ani na
HCM, ani na
PKD ani na
PKD-Def czy
PRA. A może mieć komplet tych wszystkich wad genetycznych. Takiej kotki się po prostu nie kryje. Sama
rujka da jej bardzo mocno w kość, nie mówiąc już o wyinkubowaniu iluś tam małych embrionów.
Jej organizm będzie w kompletnej ruinie.
Jest tu dużo terminów, których nie rozumiem. Mogę prosić o definicję
tych wszystkich skrótów i słów?
Nie zrobię nic, co mogłoby jej zaszkodzić.
Oczywiście, że wyjaśnię. Nie odbieraj niczego co piszę personalnie, bo wiem, że Ty się starasz i chcesz dla kotki jak najlepiej.
W przeciwieństwie do hodowcy, jak i częściowo do właścicielki, która nawet raz w wątku się nie odezwała.
A wypadałoby.
Ale wracając do chorób genetycznych....
HCM - to kardiomiopatia przerostowa, choroba genetyczna serca, która występuje u wielu ras, jak również kotów nierasowych/dachowców, ale sfinksy kanadyjskie i dońskie są w grupie bardzo wysokiego ryzyka. Oprócz kardiomiopatii u sfinksów występuje również zwężenie aorty płucnej, niedomykalność zastawki i kilka innych wad. Koty hodowlane powinny mieć coroczne echo serca u dobrego kardiologa (takich w Polsce mamy tylko kilku i trzeba często pojechać ładnych paręset kilometrów na takie badanie) oraz w rasach gdzie takie testy są dostępne, koty powinny mieć również testy genetyczne.
PKD - wielotorbielowatość nerek, kolejna paskudna przypadłość genetyczna, na którą sfinksy są bardzo podatne. Trzeba regularnie badać wszystkie koty przed dopuszczeniem do rozrodu.
Pk- Def Niedobór kinazy pirogronianowej - choroba genetyczna, która nawet u kotów +/- potrafi być śmiertelna. Jeśli kot jest +/+ to już całkiem pozamiatane. Kot w dość młodym wieku dostaje anemii i po prostu umiera. Czasem umiera jako kociak, a czasem umiera gdy, już ma 12-16 miesięcy i zdążył wyprodukować potomstwo. Dzieci wtedy wszystkie są nosicielami i czeka je nieciekawy los.
PRA - postępująca atrofia siatkówki, choroba genetyczna prowadząca do ślepoty. U sfinksów nie jest aż tak popularna jak u innych ras, ale występuje i trzeba mieć na nią baczenie.
Podobnie jest z PLL, czyli wypadającymi rzepkami w kolanach. Tak samo z HD, czyli dysplazją bioder. U sfinksów zdarza się też sporadycznie amyloidoza.
Dlatego nie powinno się tej rasy nigdy rozmnażać bez gruntownej wiedzy oraz licznych badań.
Pokrycie Toli, nawet gdyby była zdrowa (a nie jest) i wybitnie trzymająca standard rasy (a nie jest), wiązałoby się z wykonaniem tych wszystkich badań, jak również dobraniem odpowiedniego partnera, który byłby również w pełni przebadany.
Tak wygląda odpowiedzialna hodowla. Tylko tak powinno się do tego zabierać.
Inaczej jest to megalomania i zabawa w boga. Coś tam pokryję i zobaczę co wyjdzie. A jeśli matka i dzieci umrą w męczarniach, trudno.
Tak nie można. Ty wiesz, że koty czują, że cierpią. Nie można dopuszczać by cierpiały jeszcze więcej bo ktoś chce mieć malutkie kociaczki przez chwilę.
Kocięta potwornie cierpią już w brzuchu kotki-matki, jeśli mają wady genetyczne lub jeśli organizm matki nie jest w stanie odpowiednio ich wyżywić.
Kocięta słabe i malutkie po porodzie nie potrafią ssać i umierają powoli z głodu, jeśli hodowca nie potrafi nakarmić ich sondą bezpośrednio do żołądka.
Lub jeśli nie potrafi karmić ich butelką co 1-1,5 godziny jeśli odruch ssania jest, ale matka ma mało lub zero mleka.
Hodowla to nie jest zabawa.
Uwierz mi na słowo. Hodowałam koty przez blisko 15 lat. Może to nie jest bardzo długo, ale musiałam stawić czoła wielu bardzo trudnym wyzwaniom i bardzo trudnym decyzjom. Nie jest to zajęcie dla przypadkowej osoby, która nie ma żadnej wiedzy o biologii ani też żadnej wiedzy felinologicznej.
Jeśli kot ma być hodowlany, to tylko taki, który jest nie dość że niemal perfekcyjnym okazem swojej rasy, to również może pochwalić się idealnym zdrowiem.
A właściciel tegoż kota musi pochwalić się idealną znajomością rasy oraz linii w rodowodzie nie tylko swojego kota, ale również wszystkich innych w obrębie rasy.