Kasiu, robisz wszystko, co można, dostał, co się da, teraz już musi jego organizm walczyć i czas. Patrzenie na cierpienie kociaka jest straszne i bardzo mi przykro, że tak sie to rozwinęło.
Dopiero w nocy przeczytałam wątek od początku, wcześniej trafiłam tu, gdy z kociakami zaczęło być źle. Teraz przeczytałam o początku i Twoich wątpliwościach, jak z kociakiem się postępować. I pewnie nie mam największego doświadczenia spośród tu piszących, ale w ciągu ostatnich dwóch lat wyciągnęłam i odchowałam 3 mioty takich dzikich maluszków wyciąganych od dzikich matek. Podobieństwo było też takie, ze wszystkie były dokarmiane przez człowieka, więc go znały. I biorąc pod uwagę moje doświadczenia uważam, że Twój instynkt, żeby brać tego wystraszonego malucha na ręce i głaskać, jesli widzisz, że mu to sprawia przyjemność był bardzo trafny.
Przy pierwszych moich dzikuskach też czytałam, zeby dać czas, dać spokój, same wyjdą itp. I tak działałam przez 2 dni. Kociaki zaszywały się po kątach, po mysich dziurach, prychały, drapaly, w panice uciekały gdzie się da. Więc postanowiłam zmienić taktykę - na siłę wręcz wyciągałam z dziur, brałam na ręce, przytulałam na piersi, tak zeby czuły ciepło i głaskalam tuliłam. I każdy po chwili rozlużniał się, wyciszał, zaczynał mruczeć i widać było, że to mruczenie nie z nerwów, napięcia, ale że mu dobrze- bo to się czuje, jak kociak się po prostu rozluźnia. Tak potem robiłam z każdym kolejnym miotem i odchowałam 9 kociaków, które nie schodzą swoim ludziom z rąk. Nie udało mi się z jedną, znacznie bardziej nieufną z charakteru od początku. w jej przypadku, w czasie gdy się oswajała wyłapałam jej matkę, zeby wysterylizować i wsadziłam je do jednego pokoju i mała przylgnęła do matki, a ja chciałam im dać spokój i tak nie nękałam tuleniem. Mała do tej pory jest dzikuską, przyzwyczaiła się do zycia w domu, ale ma teraz 2,5 roku i jest kompletnie niedotykalska i gdy się na nią nawet spojrzy za długo- zwiewa.
Na Twoim miejscu brałabym kociaka na ręce i tuliła, głaskała, także teraz, a wręcz teraz, gdy ręce zaczynają kojarzyć mu się tylko z zastrzykami, lekami, miętoleniem "leczniczym" - poczujesz, czy się wycisza, czy uspokaja, czy Twoje ciepło, bicia serca w jakiś sposób go koi. Nie znam się na pp, akurat z tym nie miałam do czynienia, ale może delikatne głaskanie tego brzuszka jakoś złagodzi ból? Tu mogę zupełnie się mylić, bo patrzę bardziej jak na jelitówki- ale moze cieplejszy kompres na brzuszek trochę ból złagodzi? Tu trzeba popytać, żeby w przypadku tego wirusa nie zaszkodzić
