Dopiero teraz siadłam sobie na dupie po powrocie do domu, zostawienie mojego chłopa z dziećmi i resztą nawet na kilka godzin, wiąże się z armagedonem i III wojną światową....
No więc tak, leukeran zadziałał koncertowo, dziękuję Bungo za polecenie

posypała nam się troszkę wątroba, ale damy radę. Trzustka odpukać ok. Będziemy teraz odstawiać powoli steryd. Czekają nas jeszcze kontrole, ale to już pikuś.
Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że Lusia tak będzie walczyła, że da radę, nie bez powodu nazywałam ją "tasiemeczką", takie drobniutkie, delikatne chucherko, a jednak ma moc

. Dziś nie jest już taką odrobinką, ale wiem, że to steryd pobudził apetyt, nabrała ciałka, jest szczupła ale nie chuda, raczej "ubita" z 2,5kg na 4,4kg skoczyła...
Dziękuję wszystkim za kciuki, bardzo pomagały podczas terapii, bardzo pomagają teraz. Wspaniałe uczucie, że ktoś nas wspiera, dobrze życzy...dziękuję.
Zbieram się do spania w końcu jeszcze jakieś 2-2,5 godzinki snu zostało do kolejnego karmienia szczyli

trzeba to wykorzystać...dzisiejszy dzień wypompował mnie do granic, ale kończy się radośnie.
Miłych i spokojnych snów wam życzę
