Usieńko, kochanie, ściskamy Cię mocno i całujemy w marchwekowy nosek

Tu jest Twój dom, wypiękniałaś, masz takie jedwabiste futerko

i masz swojego Anioła Stróża - Twoją kochaną Dużą , jak dobrze, że macie siebie
Kitku, najażniejsze, że Tobie nic się nie stało, my rozumiemy Twoją Dużą, bo wylane picie i strącony kubek to sprzątanie i inne straty, duża musiała pokrzyczeć, na pewno się przestraszyła, czy Tobie nic się nie stało. Dobrze, że wszyscy cali i zdrowi
Sabciu
Jeśli chodzi o wizytę Zuni w lecznicy - to bywa tak że i przez kilka dni są próby zapakowania jej do transportera, i dużo nerwów przy tym, niestety

szczerze mówiąc wolałabym aby ta wizyta była trochę później, np za miesiąc lub dwa. Za świeżo jestem po umieraniu Migusi, a to jest lecznica, w której pan doktor dał Migusi steryd po którym bardzo źle się czuła, potem jej tam stwierdził zapalenie płuc, a potem ten sam dr zwlekał z udzieleniem jej pomocy - a młoda dr nie odbierała tel ani sms; przejrzałam parę dni temu te moje do niej smsy - wyraźnie pisałam że proszę ją o eutanazję dla Migusi, ufałam tej młodej wet, parę razy jej mówiłam o mojej wielkiej obawie, że coś się z Migusią będzie dział w nocy lub w weekend, zapewniała mnie, że jeśli tylko będzie w mieście to przyjedzie. Tamtej niedzieli (5 tyg.temu) nie odebrała tel i nie odpisała na sms i nie przyjechała. I do tej lecznicy mam teraz jechać z Zunią, bo tam jest ta starsza wetka. Będzie mi bardzo ciężko spojrzeć w oczy tej młodej lub panu wetowi. Bardzo bardzo bardzo boję się tam jechać, może za miesiąc lub dwa byłoby mi łatwiej....
trudno, jutro zadzwonię spytać kiedy przyjmuje ta starsza pani...
Martwię się o Zunię a to dodaje mi tylko smutku i strachu a Zuzi mój strach pewnie humor psuje bo widzi, że jestem spięta lub nadopiekuńcza do niej
Pozdrawiamy