ASK@ pisze:Arcana pisze:Łatwiej sprawdzić warunki niż ludzi, niestety.
Zgadza się. Ale w przypadku chłopaków, które tabo10 zabrała, to chyba warunki były oczywiste. Rozsądek "właścicielki" także. Wspólne zamieszkiwanie wymaga wspólnych decyzji. A przede wszystkim zabezpieczeń. A tych nie było!
W przypadku Kropy, może źle pamiętam, pani chciała kota podobnego do utraconej. Takie adopcje są szczególnie trudne bo tymczas może się na niej przejechać. Osobiście nie wydaję swoich kotów do takich domów szybko. Bojąc się tego co z Kropcią się zadziało. To, że ktoś kochał swego zmarłego kota nie oznacza, że będzie dobry dla mojego.Zawsze dobrze odwlec przekazanie zwierzaka. Bo tacy ludzie oczekują kopii. A nie chcą dać miłości innej bezbronnej istocie. Prawie nigdy taka adopcja do szczęśliwego końca nie doszła u mnie.
Trzymam kciuki mocne
W przypadku Kropki tłumaczyłam to kobiecie milion razy. Była zauroczona i utwierdzała mnie w przekonaniu, że na pewno sobie poradzi, że nawet jak się gdzieś zsika nic się nie stanie. Od decyzji o przygarnięciu kota do wyjazdu nie minęło dwa dni, a przeszło miesiąc. Miała czas na zastanowienie, a ja przez ten czas tłumaczyłam. Nie wyszło.
W przypadku Pepy, którą wzięła kobieta po stracie swojego, takiego samego, charczącego kota dom sprawdził się w 100 procentach. Nie ma reguły niestety.
Zostało ich tutaj 15. Jak ktoś zadzwoni nie wymagam cudów, ale zawsze ktoś idzie na wizytę żeby zobaczyć i pogadać. Ufam, bo jakie mam wyjście ?
Wykarmienie wszystkich kotów to wielkie obciążenie, nikt nie będzie mi kupował karmy w nieskończoność, leczył, opłacał faktur.
Domy dla tych kotów byłyby wybawieniem, ale ja też wiem, że nic na siłę, nie za wszelką cenę, a zwłaszcza za cenę życia kota. Z deszczu pod rynne tak, jak w przypadku Rubiego i Macho.
Teraz kiedy zawisła nad nami wizja białaczki już zupełnie nie wiem, co robić.
Wiem natomiast, że dobrze im tu nie jest, nie cierpią, bo nie wiedzą, że na świecie są inne, lepsze domy, że miska jest zawsze pełna jedzenia a kuwetka czysta. Myślą, że cały świat jest taki, jak to mieszkanie.
Wiem też, że wp......łam się po uszy pewnie do końca życia. Mojego ? Kotów? Baby ? To już czas pokaże