ASK@ pisze:Borze szumiący, kto robił wizyty przed adopcyjne!
Kotów żal. Wiem,że można zostać zmylonym. Trzepię domy i też miałam wpadki. Ale tutaj 3-ka kotów wraca w i domy byle jakie szybko się okazały. Wszystko w krótkim okresie czasu. Jeśli Kropa jest chuda, wystrachana i nie widmo co jeszcze, to wybacz, ale z czego się cieszyć ?Że tam może pobyć? Ze zmęczonymi, złymi na nią ludźmi? Jeszcze jej krzywdę zrobią. Wywiozą i stwierdzą ,że uciekła. Nie poznasz nigdy prawdy. Lub co innego się zdarzy?! Znam takie przypadki, gdy odebrano kota z neurologicznymi zmianami spowodowanymi kopem czy innym ludzkim urazem. Meksykanka ją ma u siebie. Dowiozła super małą ,odebrała warzywko. Czekano na dom.
Wybacz, że to piszę ale takim ludziom ufać nie można.
Może powinna wrócić?! Myślisz,że ona ma tam fajnie? Bo nie ma innych kotów?
Tak, wiem i już nie zaufam nikomu przypadkowemu, kto zgłosił sie na fb. Niestety sama nie dam rady jechać do Warszawy na wizyty PA. Kropka w domu czuje się dobrze, miałam na myśli stres związany z podróżą i wizytą w lecznicy. To nie są ludzie, którzy będą się znęcać nad kotem, aż tak źle nie jest.
Cieszę się,że może tam być i że nie muszę jej zabierać NATYCHMIAST. Już widzę tę kolejkę, która się ustawia żeby ją zabrać do DT. Gdyby nie mogła tam poczekać to gdzie miałaby być ?
Nawet zorganizowanie jakiegoś transportu nie dzieje się z dnia na dzień. To jest bite 6 godzin jazdy z powrotem. Mam narażać kota w taki upał tylko po to, żeby za chwilę zdecydować o jej losie, bo wszystko zależy od wyników PCR i wysyłać z powrotem ?
Nie to, żebym się bała i nie przyjmowała krytyki, wszystko wezmę na klatę, przepraszam też potrafie powiedzieć, jak coś schrzanię. Tak, schrzaniłam. Na wizycie była osoba mi nie znana, dom okazał się nie trafiony. Myslisz, że dobrze się czuję z tym, jak muszę teraz angażować innych ludzi, ktorzy poświęcają swój czas, pieniądze, paliwo, muszą angażować się w ratowanie nie-swoich kotów.
Czasami zadzwoni tylko jeden jedyny telefon i muszę podjąć decyzję dać kota, czy nie. To może być dla niego jedyna szansa, czasem się nie udaje i też biorę to pod uwagę.
Nie oddaję kotów każdemu, kto tylko zadzwoni żeby się ich pozbyć. Nie, tak nie jest.
Ostatnio akurat się składa, że nikt nie dzwoni. Koty też nie są okazami zdrowia i urody więc chętnych na nie niestety brak.