MalgWroclaw pisze:Wyśpij się choć, Asiu
Prawie, prawie mnie się udało. Prawie.
Poszłam wcześniej spać. Ale jeszcze tam sobie kuwetki ogarnęłam, telefon podłączyłam, pozamykałam okna, nakarmiłam cukrzyka, pogadałam chwilunię z Danką co dopiero wróciła. Zgasiłam światełko i zaległam w sen błogi. Słyszałam jak się dziecię kręci. Jak koty urzędują na mym łóżku. Zapadła wreszcie cisza.
Obudził mnie skrzyp uchylanych drzwi. Nigdy nie śpię ot tak mocno, bym ogłuchła. Pod zamknięte powieki wcisnęło się światło z przedpokoju.
Mamooo, śpisz ?No szlaczek mnie dopadł.
Już nie A w środku aż mi się gotuje, że znowu coś.
Mamoooo, za oknem kot płaczeNo szlaczek mnie większy dopadł.
Chwili spokoju nie ma. Co też sobie ubzdurała.
Ale Danka nie tłumaczy dalej, tylko okno otwiera.
Stoi i czeka.
Leżę , drzemutam i modlę się o ciszę.
Wśród nocnych nawoływań wron usłyszałam miauk cienki.
Jeden, drugi.
No, szlaczek mnie dopadł. I na równe nogi postawił.
Ubieraj się, bierz transporter i saszetkę.Sama dres na tyłęk naciągnęłam.
zapakowałąm sie w polar. Saszetkę upchałam w kieszeń.
Wróciłąm jeszcze po klucze do piwinicy. Tak na wszelki wypadek.
Gdyby łapka byłą potrzebna.
telefon w dłoń- to jedyna latarka w domu.
Danka już za drzwiami buty obuwa. Czyni sporo hałasu.
Na klatce cisza ,to niesie się.
Potem schodzi i słychać jak uderza w pręty poręczy.
Na klatce cisza więc niesie jak dwie cholery.
Zamykam drzwi i drę się scenicznym szeptem.
Nie możesz uważać tylko tak walić
Cooooo mówisz ? Gromko zapytowuje Młoda.
Już nic nie mówię.
Jesteśmy obie na dworze. Ciepło. Pędzimy za blok. Zamieramy. Słuch nam się wyostrza.
kicikicikiciZapluwa się córka
Po chwili słyszymy ciche pojękiwanie.
Cholera, jakiś dzieciak.
Ona kicia ja włażę do ogródków świecąc po krzalunach. Wypatruję połysku oczek. Ruchu jakiegoś.
Ale zapadła cisza. Jak ja nie lubię ciszy.
I tego poszumu aut co wszystko zagłusza.
Ludzie to mają pod sufitem głownym nie równo skoro po nocy tułają się samochodami. I te cholerne wrony co dzioby drą nawet podczas snu.
Kot zamilkł. Wyciepałam tyłek z ogródka myśląc o tym ,że go straszę.
Danka kicia nadal. Ja stoję i nasłuchuję. Płacz znowu zabrzmiał. W tym rejonie, z którego wypełzłam.
Gapimy się po sobie, po okolicy, po ciemnym zakamarku przed nami.
Znów cichuteńki miauk.
Jakby z drzewa? Z poręczy?
Podnoszę głowę coraz wyżej i wyżej.
Patrz Danka Zadzieramy łby i widzimy w naszym oknie zarys sylwetki ... kota.

Oświetla go światło z przedpokoju.
On na parapecie w środku siedzi czy na zewnątrz? Pytam i nie czekając na odpowiedź pędzę do domu.
Wpadam do mieszkania oziajana jak bura fretka i co widzę.
Ano, Pineska siedzi na zewnątrz i na mój widok popiskuje. Głosem szukanego malca.
Zamykałam okno po ciemnicy. Niczego nie zauważyłam. A ona została. Leżała i zlała si ę

z kolorem posłanka.
Wpuściłam. Zadzowniłam do Danki co i tak widziała całe zajście.
Na wszelką wszelkość jeszcze poszukała troszku kocika. Może to zbieżność była.
Na zegarku zaś była godzina 2 w nocy.
Gapowe się płaci.
Dal uspokojenia napiszę ,że koty mają osiatkowany
wybieg na parapecie. By mogły sobie poleżeć na słoneczku. No to sobie poleżały. Plażing nocny.
Jestem nie przytomna. I mam nauczkę ,że należy macać zanim się zakluczy dom.
Bez macanka nie ma spanka.