No i tak to właśnie jest jak pisze Blue, jak też jest u mnie. Zimny pot człowieka oblewa na samą myśl

Koty dokarmiane na działkach to inny temat, bezdomne w mieście jeszcze inny, a ogrodowe przydomowe to kolejny wariant.
U mnie nie ma szlabanu między ogrodem a mieszkaniem. Kto jest w ogrodzie, od wiosny do jesieni będzie wchodził do domu, bo drzwi tarasowe zawsze otwarte są i będą. Prędzej czy później każdy obcy kot wejdzie do domu, zje z misek moich kotów, siknie sobie albo jak Kajtek ubiegłego roku poleży na parapecie a na końcu da Cosi po pysku

I nie mogę dopuścić, aby tak stać się mogło.
Koniec marudzenia. TO nie wróciło, Brata też nie widziałam. Miejmy nadzieję, że była to jednorazowa wizyta. Trochę długa i nerwowa
Nikt też nie dzwonił do mnie w sprawie TO.
Ale powiem Wam, że jak TO stanęło na dwóch łapkach i długo patrzyło mi w oczy, gdy leżałam sobie w Hiltonie, to znaczy gdy razem patrzyliśmy sobie w oczy, to były to najpiękniejsze oczy świata. Takie jasne, lekko wilgotne, młodziutkie, ciekawskie i zawadiackie. Prześliczne. Oczy TO zapamiętam na długo.
Dzisiaj był piękny dzień, szkoda, że prawie cały poza domem. Jak wróciłam wypuściłam moje koty, było łapanie pierwszych motylków, nisko przy ziemi latają małe pszczółki, kwitną kwiatki, pęcznieje bez, drą się ptaki, idzie wiosna. Wreszcie!
I tak sobie pomyślałam, że może zbudzą się jeże za chwilę? Bardzo lubimy karmić jeże.
Widział ktoś już zbudzonego jeża?
Zapomniałabym, NB@Ofelia, oczywiście, tak, odprawimy!
