Moja kotka ma 6 miesiecy i od 3 ma dziwną ciężka chorobę uszu wobec której moj wet jest bezradny.

Początkowo to byly niewielkie ilosci brązowo- żlótej wydzieliny , i lekkie lysinki przed uchem. No to uznaliśmy ze toświerzbowiec, ale leczenie - bez reakcji

, potem stopniowo sie poprawilo (antybyityki, maść Oridermyl), po 2 tygodniach nawrót...poprawa i znowu nawrót choć leczenie za każydm razem wydłużano. Od miesiąca wet wierdzi ze to kewstia grzybiczna, choć prosze -do tej pory nie chcial badań. Teraz trzeba je zrobic ( przeczytalam u was ze powinny być na początku ale argumentowal ze to typowa wydzielina i nie potrzeba

Infekcja obięła juz nie tylko wnętrze ucha ale i okolice do okola, to taka wstrętna wilgotna brazowawa wydzielina. kot drapie uszy poza tym jest normalny, może troche ospały. Nie ma kataru, kaszlu żadnych innych objawów. Widze ze wet nie ma pomyslu co zrobić. ostatnio podobnie zachorowal mój pies, ale jemu maśc pomogla i juz jest znaczna poprawa. Kotka jest malutka i slabo rosla przez te ciągle choroby, choc generalnie jest w dobrej formie a witamin itp dostaje odpowiednio. Zaczynam sie bać tak naprawdę ze nie damy sobie z ta infekcja rady. Muszę znaleźć innego weta jak tak dalej pójdzie ...

(znacie kogoś z Poznania godnego polecenia od takich chorób??)
Kocham tego zwierzaka, nie mogę patrzeć jak sie meczy, i wkurza mnie to ze od pocztku tak o nia dbaliśmy a teraz stan ciągle jest ciężki.
jeśli ktoś wie co to moze byc za choroba i co można z nią zrobić proszę o pomoc. Bardzo.
A jeszcze jedno...bardzo lubie mojego weta, pieska mi kiedyś uratowal, nie mam do niego pretensji tylko czuje sie bezradna
Minerva