No więc ....wstałam o 3.00 żeby wyjechać o 4.00 co by dostarczyć córkę na 6.00 do Rzeszowa skąd Pendolino pędzi do Gdańska. Wróciłam do domy po 7.00 a po 8.00 byłam umówiona z Pawłem, który miał zabrać Maszkę do Warszawy. O 8.30 kicia pojechała z Pawłem do Rzeszowa, który stamtąd zabierał zonę i dzieci. PO ok. 2 godzinach dostałam smsa, że Paweł w szpitalu na SORze z podejrzeniem zapalenia wyrostka, a koty w aucie. Koty, bo z kociarni zabierał jeszcze jedną kotkę. Więc kolega z kociarni na równe nogi i pędem do Rzeszowa po koty. Dojechały około 14.00 z powrotem do Krosna. Odstawiłam Maszkę do domu. Wróciłam do domu włączyłam mózg na najwyższe obroty analizując wszystkie możiwości, z których nic nie wynikało. W między czasie zawiadomiłam Anetę (która miała zawieźć ją do Mławy z Warszawy) że Masza nie przyjedzie. Telefon do Pani Agnieszki, że kotka jednak dzisiaj nie dojedzie i czy nadal będzie na nią czekać. Syn zdecydował, że będzie, ale zupełnie nie miałam pomysłu na kolejny transport więc przekopałam blablacara i znalazła 4 osoby, które jechały dzisiaj. Byłam gotowa oddać wszystkie posiadane pieniądze, żeby tylko Maszka wreszcie mogła opuścić ten dom. 3 osoby z blabla w ogóle nie odpisały, zarezerwowałam więc ostatnią deskę ratunku, ale chłopak jechał o 16,00 a było już ok. 15.00. Zadzwonił natychmiast. Jak powiedziałam, że nie chodzi o mnie tylko o kota to lekko się zdziwił, ale nie odmówił (w profilu miał zaznaczoną opcję, że wozi pasażerów ze zwierzętami, więc uznałam, że swój człowiek) . Powiedział tylko, że jedzie z dziewczyną i jeśli ona się zgodzi to weźmie i zaraz mi oddzwoni. W między czasie usunął ofertę to pmyślałam, że dupa i nie ma się co łudzić. Za 2 minuty jednak oddzwonił i powiedział, że Krosno to mu zupełnie nie po drodze i jak ją dowiozę do Humnisk ( 35 km) to weźmie. Zostało mi troszke ponad pół godziny, więc pędem do baby po kotkę. Mój mąż po jednej nieprzespanej nocy i szykującej się drugiej prawie śmiechem mnie zabił jak wspomniałam o tym że może pojedzie i kazał mi się delikatnie odp......ć z kotami

Nawet nie pertraktowałam tylko zadzwoniłam do Marka, który w południe wrócił z Rzeszowa. Dobry z niego człowiek, ale powiedział, że musi zjeść obiad bo to jego pierwszy dzisiaj posiłek i nie objedzie na głodnego. Z kotką przez całe miasto żeby do niego dojechać i pojechaliśmy. Nie mogę jechać swoim autem dalej niż do granicy miasta, bo nie mam kierunkowskazu w prawo a zamiast dowodu rejestracyjnego kartkę z przeglądu, z którą jeżdżę już od listopada, bo przecież nie mam czasu tego załatwić jak normalni ludzie. Ledwo się znaleźliśmy na tej wsi, ale się udało. Super chłopak

Zanim zdążyłam dojechać z powrotem do domu dzwonił do mnie 3 razy, czy aby na pewno ktoś tego kota od niego odbierze i dlaczego ten kot jedzie do Warszawy bo on tego nie może zrozumieć. Wyłożyłam jak krowie na rowie dlaczego (dalej nie rozumiał ale już nie dzwonił) Właśnie powinni dojeżdżać do Warszawy więc czekam na informacje. Maszka na pewno ma już serdecznie dosyć podróżowania i długo nie wlezie do transportera tak chętnie jak dziś.
To teraz czekamy co dalej. Napięcie rośnie.