właśnie wróciłam z dyżuru i muszę to napisać: dawno nie byłam na dyżurze, ale to co zastałam mnie przeraziło - karmniki zapyziałe, powciskane w kąty, do których nie było dostępu, kuwety obsrane, obsikane - załamka. proszę, naprawdę proszę
myć podczas dyżuru minimum jedną kuwetę, a jeśli nie macie czasu, to chociaż ją podmienić na czystą i namoczyć w wannie. ja spędziłam dziś 5 godzin na dyżurze i byłam sama, dlatego nie umyłam żadnej, ale trzy namoczyłam w wirkonie w wannie. Krystiany będziecie we dwoje to je jutro umyjcie, proszę. podmieniłam tę odkrytą pomiędzy biurkiem a kanapą i tę przy drzwiach od magazynku i drzwi Psotki.
umyłam wszystkie karmniki - dwa suszą się w kuchni a na ogólnym zostawiłam w miskach chrupki, jedna - w szpitaliku. jutro można te miski podmienić na karmniki i proszę -
nie upychać ich po kątach, do nich musi być dostęp ze wszystkich stron
oprócz tego nasikane obok szafy na ubrania i przy pokoiku Li - w obu miejscach postawiłam puste miski.
w szpitaliku narzygane chrupkami i burym bezoarem.
u Li narzygane śliną przed kuwetą, a później zwróciła to mokre, co zjadła podczas dyżuru

oprócz tego wylana woda przy szpitaliku, także miałam dużo sprzątania i myłam wszędzie podłogi.
apetyty aż za dobre - Julka zjadła cały pasztet feringi (są rewelacyjne, trzeba by zamawiać do kociarni), później pół pasztetu gourmeta. w ferindze zjadła leki i nawet się nie zorientowała
u Psotki w kuwecie przy drzwiach pełno - w pozostałych pusto, jedną kuwetę zlikwidowałam, jeszcze jedna została. w miskach pusto, nawet w karmniku - przy mnie zjadła całą puszkę greenwoodsa, na noc dałam jej pół saszetki animondy, której drugie pół dałam Li (i niestety Li to zwróciła). nie znalazłam nigdzie zylkene, dałam jej więc kalmweta. coś na jej tabliczce jest napisane na czerwono, ale nie mogłam doczytać co i nic oprócz immunitu i kalmweta jej nie dałam

u Lubo i Julki kilka plackowatych kup, u Mike'a - ładna kupa, za to wywalił całe chrupki i wylał wodę na posłanko, dostał więc płaską miskę, mokre posłanko zapakowałam w torbę i wrzuciłam na klatkę. kołnierz na miejscu. na tabliczce nie było żadnej informacji o lekach na ranę, pamiętałam tylko, żeby przemyć ją sterydem, którego się naszukałam, jak głupia, ale w końcu znalazłam, nie wiem, czy to jeszcze aktualne, ale dziś dostał jeszcze ten steryd.
pozostałe klatkowe dziewczynki - cudne, mruczące i z apetytami.
Julka została na ogólnym, ładnie się odnajduje, a do szpitalika wracać nie chciała. Lubo za to ciągle się trzymał szpitalika, więc jeszcze w nim został. na ogólnym Rosie łaziła nabuzowana i chciała koniecznie komuś przetrzepać skórę, ale pobawiłam się z nią wędką i się trochę wyluzowała. mam nadzieję, że nie wtłucze Julci (na dyżurze wtłukła Węgielkowi :/ )