U nas normalka. Walczymy z cukrzycą Usi, dziś znowu cukier wyższy. Do tego Usia wykichuje strasznie ropne gluty, wczoraj miała gorączkę. Usia zaczęła kichać niedługo po powrocie z lecznicy, ale początkowo nie reagowałam, bo oczki czyste, kichanie tylko od czasu do czasu. Teraz zaczęłam dawać unidox, wczoraj też tolfedrine. Dziś gorączki raczej nie ma. Zaczął identycznie kichać Kitek, od dziś też dostaje unidox. Boję się, żeby nie zaraziły się pozostałe koty. Być może trzeba będzie dać mocniejszy antybiotyk niż unidox.
Nie pisałam jeszcze, że w samym środku walki z wahajacym się od 30 do 300 cukrem Usi zepsuł mi się glukometr. Wróciłam do domu 3 godziny później (w pracy nawał roboty), udało mi się zdobyć nowe opakowanie pasków (przy tym ciągłym kontrolowaniu paski idą jak woda) i cala dumna chcę Usi zmierzyć cukier a tu E16 - błąd paska. Otworzyłam nowe opakowanie - to samo. Czyli wcale nie błąd paska, tylko glukometr nawalił

Następnego dnia święto, a Usi cukier skacze, bez glukometru ani rusz. Wściekła polazłam szukać glukometru - najlepiej tej samej firmy (abra), albo przynajmniej pobierającego równie małą kroplę krwi. W najbliższej aptece oferowali glukometr wymagający 1,5 mikrolitra (musiałam sama znaleźć to w necie, bo w aptece nie umieli sprawdzić), a moja abra potrzebuje 0,5 mikrolitra - różnica zasadnicza. W końcu udalo mi się kupić accu-check, oczywiście musiałam kupić paski, ale wielkość kropli wymagana do pomiaru - 0,6. Abrę zamówiłam w necie, bo mialam do niej paski, teraz mam 2 glukometry różnych firm

Ale przekonałam się, że rezerwowy glukometr trzeba mieć, bo nigdy nie wiadomo, kiedy coś się zepsuje, a bez pomiaru cukru strach podać insulinę.