Bytomskie Łobuzy Trzy :) cz. 12

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 10, 2017 16:17 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza ;)

zuza pisze:Piekne dziewuchy :)

Myslalam, ze ogolnie apetytu nie ma.

:) Apetyt traci jak papu jest zbyt ambitne ;)


waanka pisze:Tosia w tunelu przebija wszystko :20145

Aż się dziwię, że pozwoliła się tak długo fotografować. Ale ona to modelka. Przypomniało mi się, że zawsze lubi pozować :D Maryś pozwala na zrobienie zdjęcia dobrego, ale nie wymyśla tyle póz, jednak pozuje cierpliwie i pięknie patrzy w obiektyw. Tośka zaś w obiektyw mniej, ale za to cuduje na wszystkie sposoby :D

Ewa L. pisze:Zwłaszcza to jedno oko :wink:

Dwa razy było jedno oko ;)

Gosiagosia pisze:Dołączam się do zachwytow :1luvu: zdjęcia cudne.
U mnie tunel leży bezużytecznie :cry: chyba się boją.

Dzięki :) Nie wiem czemu Twoje nie bawią się w tunelu. Ja mam obecnie w salonie dwa tunele i oba w użytku :) Tunel u mnie musi być :D


Marzeniu zapakowałam Ci paczkę. Nawet wyszła całkiem całkiem nie mała. Wyślę dziś lub jutro.


Takie mam pytanie do Was. Chodzi mi ono od wczoraj po głowie, a nawet dłużej, ale dziś wpadłam na to, żeby zadać je na forum. Marysia jest ze mną odkąd pojawiłam się na forum. Wzięłam ją po roku bezdomności z ulicy, chyba 6 dni po śmierci Maciusia. Maciuś był starszym kotkiem ze schroniska w Katowicach. Spędził tam rok i nie miał szans na dom w jego wieku. A właśnie takiego kawalera chcieliśmy dla mojej Kitusi. Nawet jedna wetka powiedziała - trzeba było wziąć młodego kota, po co nam taki stary kot?! - już nie jest naszą wetką. Kitusia była kociakiem bezdomnym zgarniętym z ulicy. Tosia też. Żadnego kota nie kupiłam.

Ostatnio na forum usłyszałam - że mam tylko dwa koty, duże mieszkanie itd. Oczywiście na Kotach to było. Bo przecież my na Naszych kotach mamy po 2 koty średnio i żyje nam się wygodnie i nie znamy realiów i nie pomagamy wystarczająco (to moje wolne przemyślenie na ten temat) (jak koleżanka to czyta to przesyłam oczko :wink: )

No więc, kropla zaczęła drążyć skałę i zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Wy o tym nie wiecie, ale o mały włos a od miesiąca miałabym trzy koty. Zadzwoniła znajoma z Katowic, że na ogródku jest mały kot. Oczywiście dziewczyna zielonego pojęcia nie ma o kotach. Na sugestię o sterylizacji powiedziała, że oni się boją, że wysterylizują a kot ucieknie i kasa będzie wyrzucona w błoto. Nie muszę mówić, że moje wkur... sięgało granic. Bo to rozmowa jak ze zwykłą Karyną. Stwierdzili, że kota zostawiają na ogródku. Ja mówię, że jeszcze w tym roku ten kot będzie miał młode! Mniejsza. Oczywiście miałam dzień tak zwalony, że nie mogłam jeść i pić tylko się trzęsłam z nerwów. No, a tam było 5 osób dorosłych, z których 4 pracowała. No to ile kosztuje sterylizacja?! Grosze na nich wszystkich.
W końcu zrozumiałam - jeżeli nic nie zrobię to będę miała tego kota na sumieniu. Zaproponowałam dom stały.
Kontakt się urwał na jakiś czas. W tym czasie miał być wet. Ja już się nastawiłam na nowego kota. Powiedziałam m. Oni nawet chcieli zrobić mu badania, żebym wiedziała, że nie jest nosicielem ciężkich chorób. Jak się napaliłam już na tą wizję, że ta kiciunia zamieszka z nami to serio chciałam już po nią jechać, a po godzinie dowiedziałam się, że kota bierze sąsiadka z zza płotu, która dopiero co pożegnała swojego rezydenta. Cóż, wzięła go "swoja", więc źle nie wyszło.

Także tak to się skończyło. Oczywiście była to myśl szalona o dokoceniu, ale po prostu wiedziałam, że ten kot nie skończy dobrze na ogródkach i miałabym go na sumieniu. A mleko się wylało i trzeba było działać.

Ja nie mam potrzeby posiadania trzeciego kota. Takiej palącej potrzeby jak kiedyś, kiedy żyła Kitusia i wszyscy byli zdrowi. Coś się skończyło, coś wypaliło. Wtedy miałam ciśnienie na trzeciego kotka, bardzo o nim marzyłam, ale to było bardzo infantylne. Nie zdawałam sobie sprawy jak to będzie, kiedy wszyscy zaczną chorować, czy przyplącze się choroba tak straszna jak nowotwór złośliwy. Więc nie dokacam się na siłę. Trzymam miejsce dla kota, który mnie znajdzie, lub kotów. Czekam co los przyniesie. Gdybym teraz przygarnęła kotka/kotki skądś, to później bym musiała odmówić tym, które stanęłyby na mojej drodze, a tego nie chcę. I to nie jest tak, że nam się nie wiadomo jak powodzi i że to jest decyzja czysto egoistyczna, bo wręcz przeciwnie. Wielomiesięczna choroba Kitusi, Marysiowe depresje i dolegliwości nauczyły mnie jak to jest, kiedy wszystko dzieje się na raz. My spłukaliśmy się do zera, wręcz dokopaliśmy się do mułu pod dnem, żeby leczyć Kitusie, żeby wyprowadzić na prostą Marysie. Moje koty miały wszystko, najlepszych specjalistów, najlepsze leki, ale to było kosztem wielu rzeczy. Jak sobie pomyślę o tych miesiącach - jak myśmy żyli, jak myśmy walczyli, jak targaliśmy nasze koty wszędzie, gdzie tylko ktoś mógł nam dać odrobinkę nadziei w przypadku Kitusi czy żeby odkrył co jest MArysi, że noc zlewała się z dniem, a tydzień z miesiącem, a my byliśmy na ciągłym czuwaniu. Jak o tym myślę to naprawdę nie mam siły tego teraz ponownie przechodzić. W tej chwili jest spokój. Choć wciąż nie wiadomo co jest Marysi. Wydaje mi się, że tłuszczaki się namnożyły, ale nie zrobię z tym nic teraz. Poczekam, aż się sytuacja wyklaruje. Może Maryś schudnie i lepiej będzie czuć, gdzie są i zwiększy się szansa wycięcia wszystkich, lub one urosną i też będzie łatwiej je wyciąć, bo będzie też lepiej czuć, gdzie są.. Wciąż mam nadzieję, że to tylko to, ale weci mówią, że trzeba brać pod uwagę też coś innego.
Marysia i Tosia są ze sobą bardzo związane, to cudowne móc je obserwować po tym co było i widzieć jak jest teraz. To są prawdziwe przyjaciółki. One są bardzo za sobą. Gdzie jedna, tam i druga. My nawet śpimy razem i to tak, że ja mam poduszkę po środku łóżka, po mojej lewej stronie poduszki śpi Tosia, a po prawej stronie poduszki, czyli na wysokości mojej głowy śpi MArysia. Więc przykrywam obie co chwile i jak się obórce w jedną stronę to całuje jeden pysio a jak się obórce w drugą stronę to całuję drugi pysio. I to jest bardzo słodkie <3
A piszę to wszystko, bo odnoszę się wciąż do pewnego komentarza. Nie wszystko jest takie jakie może się wydawać z boku. My możemy liczyć tylko na siebie z m.
A zastanawiam się czy MArysia czuje się już 100%tową rezydentką - jest teraz najstarsza i najdłużej u nas mieszka. Ale myślę, że nie. Wciąż jest na swój sposób bardzo nieśmiała.

Ale przejdźmy do pytania, pomijając kwestie ekonomiczno-logistyczne. Jestem z Marysią na forum od początku, więc w sumie moje pytanie kieruję do osób, które śledziły jej losy - czy uważacie, że Marysia potrafiłaby zaakceptować kolejnego kota?

Ja osobiście wątpię. Ona bardzo dużo przeszła. A jak moja wetka to określiła "Marysia jest niezrównoważona" nie jak inne koty, Marysia bardzo wszystko przeżywa. Pojawienie się Tosi odchorowała chorobami i depresją, a tego po niej nikt się nie spodziewał, tych traumatycznych przeżyć. Chorobę Kitusi też odchorowała chorobami i depresją. Sama ma takie wahania nastrojów, że i to co dzieje się w Marysi (np kryształy w moczu) odchorowuje bardzo nerwowymi zachowaniami np wylizywanie się, brak humoru: chodzi i wciąż syczy na wszystkich, izolowanie się.
Bywało oczywiście, że Marysia czuła się świetnie we trzy koty. Kiedy już wszystkie się zaakceptowały, po wielu mękach, miałam trzy cudowne koty, które stały się swoimi przyjaciółkami.
A ostatnio puściłam Marysi dźwięk miałczenia kota to ona się wystraszyła tak, że zaczęła się rozglądać na wszystkie strony, gdzie ten nowy kot i uciekła.
Wetka moja mówiła, że Marysia nie jest gotowa na kolejnego kota, ale że kiedyś tak się otworzy, poczuje się pewnie, że będzie gotowa.

Jeżeli znajdę kota, albo kot znajdzie mnie, to nie odmówię mu domu. Nawet jak będą dwa, ale sama na chwilę obecną nie planuje się dokocić, chyba że nastąpi nadzwyczajna sytuacja. Jednak od dawna myślę o tym jak zachowa się MArysia, gdyby nowy kotek do nas miał trafić. Czy ona by go zaakceptowała czy znowu byłaby powtórka z rozrywki? Jak sądzicie?

Marysia świat w końcu znowu się poukładał. Z Tosią kochają się bardzo, są nierozłączne.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto paź 10, 2017 16:33 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Nie rób nic tylko pod naciskiem forum. Być moze miejsce u Ciebie się przyda dla jakiejś biedy, idzie zima, może być róznie, ale też może wypatrzysz na stronie schroniska jakiegoś umierającego9 nieadopcyjnego kota... nie wiadomo.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35632
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Wto paź 10, 2017 17:03 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

W tym sęk, że ja się już wielokrotnie porywałam na adopcje, ale jednak rozsądek zwycięża - zawsze myślę: czy to będzie dobre dla Marysi?
No i jak ulegnę chwili, adoptuję a potem znajdę jakieś kocie nieszczęście? Może przygarnę.. ale czy MArysia to wytrzyma? Wtedy już cztery koty? Więc tak sobie dalej żyjemy we trzy i widzę, że Marysi to bardzo odpowiada.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto paź 10, 2017 17:06 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

klaudiafj pisze:W tym sęk, że ja się już wielokrotnie porywałam na adopcje, ale jednak rozsądek zwycięża - zawsze myślę: czy to będzie dobre dla Marysi?
No i jak ulegnę chwili, adoptuję a potem znajdę jakieś kocie nieszczęście? Może przygarnę.. ale czy MArysia to wytrzyma? Wtedy już cztery koty? Więc tak sobie dalej żyjemy we trzy i widzę, że Marysi to bardzo odpowiada.

a jak ona/one się zachowywały jak były we trzy (nie licząc Ciebie :wink: )?
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35632
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Wto paź 10, 2017 17:19 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

No tak jak pisałam - przez parę miesięcy Marysia leczyła się na depresje i różne choroby. Zamknęła się w sobie i wycofała, powoli zapadała się w sobie, a zaczęła z chwilą kiedy przyjechała Tosia. Śmiałyśmy się z Mirką, że nia ma dokocenia bo koty się już akceptują. Ale to nie była prawda! To nie był spokój tylko Marysia zaczęła się w sobie zapadać. Przestała jeść. Przestała się nawet ruszać. Zapadła na depresje. Potem były różne choroby. Dostawała leki na uspokojenie, faliway do kontaktu, leki zależnie od obecnej choroby, mnóstwo uwagi. Ale było widać, że ona sobie z chwilą zobaczenia Tosi pomyślała - no to teraz wyrzucą mnie z domu.
Dopiero po może 3 miesiącach, 4 (nie pamiętam jak to czasowo było), Marysia pierwszy raz nawrzeszała na Tosie i chyba jej przywaliła.
To był przełom. cieszyliśmy się, bo to jest już jakaś reakcja! Nawet wetka była ucieszona. Bo Marysia w końcu wydała z siebie jakieś emocje, zamiast tej biernej depresji. I od tamtej pory dopiero stosunku między kotami zaczęły się układać.
A potem to już była sielanka. Miałam trzy szczęśliwe, zdrowe koty, które spędzały czas razem, wszędzie były razem. A to przed kominkiem leżały, a to ze mną w łazience siedziały. Bawiły się razem. Było cudownie. To były szczęśliwe dni.
A potem Kitusia zaczęła chorować.
I tak jak Kitusia chorowała tak coraz więcej stresu było w domu i MArysia zaczęła się wylizywać, znowu miała depresyjne stany i była smutna. Marysia i Tosia bardzo się opiekowały Kitusią, ale jej choroba wywarła na nie wpływ. Na nas wszystkich,
Potem Kitusia umarla.
I jak wróciłam z kontenerkiem to Marysia i Tosia zajrzały to transportera, zobaczyły że Kitusi nie ma i zaczęły biegać tak radośnie jakby niebo się rozstąpiło. Byłam na nie wściekła, że tak się cieszą. Ale ja otwarłam kontenerek po przyjściu i może wybiegła do nich zdrowa Kitusia i pogoniła je za te wszystkie czasy, kiedy już nie mogła biegać.

Przypomnialo mi się, kiedy guz był już duży, a Tosia i Marysia się goniły (tak w połowie choroby Kitusi jeszcze) to Kitusia zapomniała o chorobie i ruszyła za nimi jak to było, kiedy była zdrowa. Tylko, że łapka zepsuta nie chciała jej słuchać i jak ruszyła tak łapka się obsunęła i przewróciła się na pysio :placz: podbiegłam ją przytulić, taka biedna była :placz:

Po tym czasie, kiedy wiem jak było zrobiłabym, wszystko dokładnie tak samo... ale nie byłabym tak głupio naiwna. Nadzieja matką głupich, a pozytywnymi myślami można się udławić.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto paź 10, 2017 17:38 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Klaudia fotki cudne jak zawsze. Tosia w tunelu :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Co do Marysi to uważam, że jeśli nie będzie takiej konieczności to lepiej nie fundować jej stresu.
Ja tymczasowałam wiele kotów. Lilo był najlepszym ojcem na ziemi. Nala raczej obserwowała z daleka i uczyła dyscypliny.
Pewnego dnia moje koty przyszły do mnie i oznajmiły "dość". Lilo zrobił się nerwowy, a Nala zamknęła się w sobie.
Znaleźliśmy wtedy super domek dla naszej tymczaski Perełki i na tym skończyliśmy.
Każdego dnia idąc ulicą modlę się aby żadna bida nie wpadła pod moje nogi. Przecież bym jej nie zostawiła na pastwę losu, tylko zabrała.
Nie wiem jak teraz moje koty by to zniosły i jaki wpływ miałoby to na ich zdrowie.
Tak czy siak bidę bym wzięła, leczyła i szukała domu stałego.

Dyktatura

 
Posty: 11911
Od: Pon paź 12, 2009 8:40
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto paź 10, 2017 17:48 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Dyktatura pisze:Klaudia fotki cudne jak zawsze. Tosia w tunelu :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Co do Marysi to uważam, że jeśli nie będzie takiej konieczności to lepiej nie fundować jej stresu.
Ja tymczasowałam wiele kotów. Lilo był najlepszym ojcem na ziemi. Nala raczej obserwowała z daleka i uczyła dyscypliny.
Pewnego dnia moje koty przyszły do mnie i oznajmiły "dość". Lilo zrobił się nerwowy, a Nala zamknęła się w sobie.
Znaleźliśmy wtedy super domek dla naszej tymczaski Perełki i na tym skończyliśmy.
Każdego dnia idąc ulicą modlę się aby żadna bida nie wpadła pod moje nogi. Przecież bym jej nie zostawiła na pastwę losu, tylko zabrała.
Nie wiem jak teraz moje koty by to zniosły i jaki wpływ miałoby to na ich zdrowie.
Tak czy siak bidę bym wzięła, leczyła i szukała domu stałego.

Dziękuję za ten głos ;)
Ja przyznam się szczerze, że jak idę ulicą to wyczekuje tej mojej bidy, która by mi wpadła pod nogi. Trochę się tego boję. Wciąż myślę jakby takie spotkanie miało wyglądać, ale tyle już naczytałam się opowieści, że kot znalazł człowieka, że też bym tak chciała. Tylko, żeby nie przegapić szansy, nie pomylić biedy z kotem wychodzącym. Taki kot był w górach. Bardzo się do nas łasił nocą. Zeszliśmy prawie z gór i przyszliśmy do auta. Był na parkingu. Nie chciał nas puścić. Nie wiedziałam czy to kot wychodzący czy bezdomny. Ja nie głaszczę obcych kotów takich na podwórku. Uważam, że to jest robienie im krzywdy, bo nie powinno się ich przyzwyczajać do ludzi, bo mogą łatwo wpaść w ręce zwyrodnialców, nie mając w sobie strachu, ale tamtego nie dało się odkleić od nogi. Zostawiliśmy go :( Nawet brzucha pokazywał. Został taki smutny. i poszedł w las. Ale obok były domy jednorodzinne, a to było tak wyżej w górach, więc może był z jakiegoś domu.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom


Post » Wto paź 10, 2017 20:34 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

MaryLux pisze::?:

A co to za pytanie? :)


Halloweenowo - zobaczylam dzis filmik na you tube o roznych smierciach i co sie wtedy czuje https://youtu.be/3S73FjeXhN4 osobliwe video Ooo
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto paź 10, 2017 20:43 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Klaudia, nie szukaj chyba. Co ma być, będzie. A jak kot by zareagował, to nawet kot nie wie, a co dopiero my
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Wto paź 10, 2017 21:02 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

MalgWroclaw pisze:Klaudia, nie szukaj chyba. Co ma być, będzie. A jak kot by zareagował, to nawet kot nie wie, a co dopiero my

Masz racje :) trudno ocenic na 100%.

Marys wczoraj byla w drodze wyjątku wypuszczona na korytarz. Byla tam jakies 15 min. Juz jej nie wypuszczamy, bo jest zimno. Ale tak mnie prosila... że uległam.
Toska oczywiscie poleciala za swoja przyjaciolka.
I oto efekt - jak Toska nie kichala tak zaczela kichac. A oczko robi sie znowu... niepewne :evil:
Podaje jej lizyne codziennie w dawce zalecanej, bo strzykawka do pysia, wiec nie sądziłam że coś jej jeszcze grozi :/
A Marys na moich oczach za to, że nie wychodzi, lize sie tam gdzie nie trzeba. Pokazuje jaka to przeze mnie jest nerwowa. Zaraz dostanie urinomet mini dwie tabletki :evil:

(Alez ja dzis pisze dlugie posty - wybaczcie)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto paź 10, 2017 21:27 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Szantazysta
:twisted:
Obrazek
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto paź 10, 2017 21:32 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Milunia mnie tez do drzwi na klatkę prowadza. Ale nie wyszłam z nia ostatnio bo potem mamę meczy
Słodkie te nasze dziewczynki :1luvu:
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

Post » Wto paź 10, 2017 21:32 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

ona chce tylko tego kota pociągnąć za ogon
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Wto paź 10, 2017 21:33 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

MalgWroclaw pisze:ona chce tylko tego kota pociągnąć za ogon

:ryk: :ryk: :ryk:
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 20 gości