Wczorajszy dzień nie mogę zaliczyć do specjalnie udanych. Najpierw jak przyszłam do pracy okazało się ,że zamiast na stoisku zobaczyć koleżankę która właśnie wróciła z urlopu zobaczyłam wściekłą Anię która się u nas szkoli. Okazało się ,że koleżanka bardzo źle się dzisiaj czuła ( miała sranie, rzyganie i coś tam jeszcze ) i kierowniczka zwolniła ją do domu a szkoląca się została na stoisku sama.Później usłyszałam rozmowę między szkolącymi Ania i Izą która była ze mną po południu jak Ania się żaliła ,że ta co ją zwolnili do domu bardziej wyglądała na przepitą na wielkim kacu niż jakby była chora. I wcale bym się nie zdziwiła gdyby tak było. Moja Iza została na stoisku a ja poszłam na sklep.Jak byłam na zwolnieniu zatrudnili nową kasjerkę - to to dopiero jest życiowa porażka. Takiego dziwoląga to dawno nie widziałam. Kiedyś jedna z kierowniczek klepnęła ją w ramie to powiedziała ,że oskarży ją o mobing. Najpierw siedziała na kasie , później poszła na sklep. Czego się dotknie to potłucze albo rozwali. W koszu po pieczywie w dziurawym worku leżały pokrywki do pojemniczków na surówki podniosła worek i wysypała te pokrywki na połowę magazynu.Widząc ,że pokrywki wysypują się z dziurawego worka zaczęła je jeszcze wytrząsać. Zrugałam ją i kazałam zbierać pokrywki. Jak zobaczyłam jak zbiera po pokrywce i wrzuca do pojemnika to mi ręce i cycki opadły. W worku było około 5 tyś pokrywek więc w jej tempie tydzień na podniesienie wszystkich byłoby mało. Później gdy wróciła na kasę byłam świadkiem takiej sytuacji. Podeszła do kasy klientka z chlebem. Ta jej nabiła pełną cenę a chleb był przeceniony bo to ten długoterminowy . Klientka gdy usłyszała ile ma zapłacić zwróciła jej uwagę ,że źle nabiła cenę bo chleb kosztuje mniej bo jest przeceniony a ta z gębom do klientki ,żeby do niej tym tonem nie mówiła bo ona sobie tego nie życzy.

Klientka się wystraszyła.Po interwencji kierowniczka kazała jej zejść z kasy i zacząć się rozliczać. Po jakimś czasie gdy się w końcu rozliczyła i już miała iść do domu zauważyła ,ze jest grafik zmieniony - nie ważne ,że nie jej tylko innej osoby- zażądała ,że ona chce nowy grafik bo w grafiku są zmiany. Kierowniczka akurat robiła kopertę do banku więc nie miała czasu na szukanie i kserowanie jej grafiku zwłaszcza ,że zmiana jej nie dotyczyła. Sprawdziłam w grafiku jak pracuje i mówię jej ,że jutro ma wolne a w sobotę jest na 14 do 22 to w sobotę ktoś da jej ten grafik. Wyjechała na mnie z gębom ,że jej się nie chce sprawdzać w grafiku jak pracuje i że ona chce ten nowy a w końcu poszła do socjalu gdzie wisi grafik i nagle znalazła swój stary i zaczęła sobie sprawdzać.Mówię jej ,że będę jej czytała a niech sprawdza sobie w swoim to nakrzyczała na mnie ,że nie , że ona sobie sama sprawdzi jak nam się nie chce wydrukować. Nie wytrzymałam i powiedziałam do niej a srał cie pies sprawdzaj se sama i wyszłam trzaskając drzwiami bo mnie wyprowadziła z równowagi. Później szybko sprzątałyśmy wszystko by o 22,20 już wyjść bo kierowniczka o 22,29 ma ostatniego busa do domu bo mieszka poza Łodzią i jak na złość my się uwinęłyśmy ze wszystkim a tu zacięła się drukarka najpierw jedna a później druga i nie można było zamknąć dnia a gdy już dałyśmy sobie spokój z drukarkami i już wychodziłyśmy ze sklepu załączył nam się alarm i wył na pół osiedla . Okazało się ,że drzwiczki od skrzynki od alarmu odbiły i system uznał to za ruch w sklepie i załączył alarm. Z tego wszystkiego kierowniczka się zdenerwowała bo nie mogła dodzwonić się do ochrony by odwołać alarm. Kiedy już w końcu sytuacja została opanowana i szłam do domu pod parasolem bo lało jak diabli wychodząc z za bloku trafiłam na tak silny wiatr ,że nie dość ,że połamał mi moją ukochaną wtoletową pasadolkę z Kotyliona to jeszcze dziabnął mnie tymi drutami w twarz. Na szczęście nic mi się nie stało ale parasolki było mi strasznie żal. W domu jak w końcu do niego dotarłam i trochę ogarnęłam się i z kanapką usiadłam przy lapku okazało się ,że po przeczytaniu kilku postów wywaliło mnie z miał

To co się działo za oknem też przechodziło ludzkie pojęcie . Drzewa przed moimi oknami tak szarpał wiatr ,że myślałam ,że połamie im gałęzie.