Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

Rozmowy o chorobach onkologicznych u kotów
Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Sob wrz 16, 2017 10:02 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

Byłam z małym u polecanego weterynarza. Bardzo miło mnie ta przyjęli. Kotek miał badanie wzroku. Pani doktor stwierdziła, że może widzieć jeszcze w 20%, ale to kwestia czasu kiedy całkowicie straci wzrok. Na szczęście nie dowiedziałam się niczego gorszego niż dotąd wiedziałam. Polecono mi zrobić ponowne testy, te zewnętrzne, ale to tylko kwestia tego, żeby mieć to na papierze. Niestety stan kota wskazuję na szybko działającego wirusa. Mały też nie rośnie a futerko staje się coraz bardziej napuszone. Podejrzenia o robaczki, mam taką nadzieje, dostaje teraz 3-dniową paste na nie. Jeżeli jednak to nie są robaki jest możliwość, że gdzieś w małym rozwija się guz.
Wydaje mi się, że póki co jest stabilnie. Po fali uderzeń różnych objawów, teraz jest spokój (jednak nie chwalę dnia przed zachodem). Wczoraj trochę pobiegał i poskakał - bardzo trochę, ale jak na niego to i tak dużo. Oczka zareagowały na światło.

VikiKivi

 
Posty: 14
Od: Wto wrz 12, 2017 11:31
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob wrz 16, 2017 11:17 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

A wzmocnienie go? Zylexis? Interferon?
Nie jest jeszcze nic straconego. Może się malec pozbierać.

Przy odrobaczeniu pilnuj by kupal był. Koniecznie. Inaczej nie wydali robali rozkładających się w nim. Podaję płynną parafinę ( w aptece do zakupienia) po 2-3 godzinach od zapodania odrobaczenia by kupal nabrał poślizgu.
Swoją drogą nie wiem czy dałabym odrobaczyć słabego dzieciaka. Może trzeba było kupala mu zbadać na obecność pasożytów. W tym lamblie i kokcydia.
To może go jeszcze dobić. Pilnuj go bardzo. Jak będzie coś wzbudzać niepokój kontaktuj się z wetem. Czasem konieczne jest zapodanie kroplówki. On nie może zatkać się. I nie może nie pić/ nie jeść.

On miał USG jamy brzusznej robione?
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56099
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Nie wrz 24, 2017 17:39 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

USG nie miał. Jutro z nim idę do weta i mysle ze będzie to konieczne. Małemu napompowal sie brzuszek. Nieboli go ale wyglada podejrzanie. Kupkę robi, jednak może cos tam w nim zostaje u go wzdyma. Opcja jeszcze jest guz.
Co do wzmacniania to dostaje tylko kapsułki na odporność. Dostawał przez dwa tyg co drugi dzień cykroferol (nie wiem czy to dobra nazwa), jednak już dawno to przerwano.

VikiKivi

 
Posty: 14
Od: Wto wrz 12, 2017 11:31
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto paź 03, 2017 9:02 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

Czytam i płaczę, dobrze bowiem wiem, co przeżywasz. Robisz też wszystko, co trzeba i co ważne, by Twoje maleństwo żyło. Nie zadręczaj się tylko myślą, że nie dotarłaś do jakiegoś mega ważnego kociego speca od białaczki w Polsce. My dotarliśmy i prawdę mówiąc "para w gwizdek", tylko straciliśmy kasę i nadenerwowaliśmy kiciusia wożeniem go. Wszystko było dobrze, jak kiciuś nie miał większych objawów, jak się zaczęło ciężko, Wielki Pan Spec ograniczył z nami kontakty. Białaczki jeszcze nikt nie zwalczył medycznie. Są leczone tylko choroby, które atakują zwierzę przez obniżoną odporność. Najlepiej stary wet z wieloletnim stażem, gdzieś niedaleko domu. Jak na dzień dobry proponuje ktoś eutanazję, a kot ma tylko stwierdzoną białaczkę - uciekaj. Interferon etc. to pierniczenie. Zwiększa ryzyko np. podczas zabiegów operacyjnych jest kłopot z zatamowaniem krwi. Tak naprawdę jest jedna szansa - wielka miłość i zapewnienie bezwzględnego spokoju zwierzakowi. Nie wolno nic zmieniać w domu, wozić kocia co chwila do weta, sprawdzać mu objawy (nie świeć mu po oczach). Naucz się samodzielnie robić zastrzyki i kroplówki. Ogranicz wszystkie nieprzyjemności do minimum. Jeżeli on chce być z Tobą w łóżku - niech będzie, choćby posikiwał (weź ręcznik mu podłóż pod pupę). Ma być królem Polski i tak być traktowany. Chwal go za wszystko, mów wesoło, nie hałasuj, głaszcz. Ja tak wyrwałam Marca śmierci z pazurów, zupełnie przypadkiem. Miał umrzeć w ciągu kilku dni, tygodni. Dałam mu absolutny spokój i wszystko, co mógłby chcieć. Miał kilka miesięcy tylko, więc chciałam, by przeżył coś cudownego choć przez chwilę. I przeżył ten trudny czas, objawy zaleczone, wycofały się. Kot stał się wkrótce grubym i wesołym przytulasem. Po roku czy dwóch pojechałam z nim do wetki, która na dzień dobry proponowała eutanazję. Przy wszystkich, w tym jej przełożonym, trzymając moje 5 kilowe, cudne, dziecko w ramionach powiedziałam "Marc, to jest ta pani, co cię chciała uśpić". Laska była czerwona jak burak. Moje zwycięstwo. Trwało niemal 3 lata, po czym spierniczyłam sprawę i zmieniłam coś w domu. Umarła nasza stara psina i adoptowaliśmy nowego psa. Kot się zdenerwował. Odpalił się granat. Już nie dało się tego zatrzymać. Dokładaliśmy mu nerwów wożąc po Ważnych Specjalistach. Dlatego o tym piszę. Co do brzuszka, zwróć uwagę na kuwetę, nasz zaczął nagle jeść piasek z kuwety, szukał pewnie jakiegoś składnika na ukojenie, bo zaczął też jeść węgiel drzewny. Te zbrylające piaski są mega niebezpieczne, bo kamienieją w brzuchach zwierząt. Najlepiej używać trocin, czegoś naturalnego. Polecam witaminizowane mleko (może jest coś w rodzaju ludzkich Nutridrinków) i pasty (takie w tubkach, które wyciskasz, sprzedawane po kilka sztuk w jednym pudełku) oraz delikatne musy dla kociąt, to łatwiej się je i dają masę ciałku, które potrzebuje siły. Są też weterynaryjne karmy. Życzę Ci, by przeżył. Jeśli nie będzie widział, nie ważne, poradzi sobie.

malini

 
Posty: 7
Od: Wto paź 03, 2017 8:17

Post » Pt paź 06, 2017 12:16 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

Niestety po 6 tygodniach walki Mały Rothi umarł mi na rękach w łóżku około godziny 23. Po tym zdarzeniu ja wpadłam w histerie, byłam sama w mieszkaniu. Pozostaje mi nadzieja, ze nie cierpiał w tej chwili, ale tez przed oczami mam ten widok. Straszny. To była zeszła sobota 30 wrzesnia. Nie znalazłabym weterynarza ani tak szybkiego transportu. Wydaje mi sie jakby to trwało 2 minuty. Nie wiem czy mogłam cos zrobić ale wciąż mam pretensje do samej siebie, ze go nie uratowałam. Mieszkanie nie było przystosowane dla chorego kota, nie ze względu na meble czy okna, ale przez to, ze miałam współlokatora, który nie liczył sie z choroba kota i niereagowal na koje prośby o niestresowanie go. Nie mogłam go oddać do poprzedniego domu, tam było za dużo kotów, może by znaleźli miniony dom, ale to tez byłaby za duża zmiana dla Małego. Poza tym kocham go całym sercem. Czuje, ze teraz jest złamane i po części puste. Bardzo puste.

VikiKivi

 
Posty: 14
Od: Wto wrz 12, 2017 11:31
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt paź 06, 2017 12:18 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

Bardzo, bardzo mi przykro :(

Rothi [']

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt paź 06, 2017 12:39 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

[*]
Przytulam
Zawsze mamy sobie coś do zarzucenia. zawsze. Nie zadręczaj się.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56099
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Pon paź 09, 2017 10:53 Re: Kocie dziecko i goniąca je białaczka.

VikiKivi przyjmij moje kondolencje. Masz prawo tak się czuć. Choć nie dlatego, że czegoś nie zdążyłaś zrobić. Śmierć na zimnym stole u weta byłaby gorsza niż w Twoich ramionach. Marc umarł również nam na rękach i choć to dla mnie był horror, po którym wyłam jak ranne zwierzę, nie była to zła śmierć dla niego. Najpierw leżał sobie w ulubionym miejscu obserwacyjnym na dywaniku z widokiem na ogród i nagle zaczął wołać, jakby znalazł się w innym miejscu i przestraszył się. Mąż pobiegł po niego, zaniósł nam do łóżka. Kociuś głaskany i przytulany uspokoił się, rozluźnił. Spojrzał na nas i trzy razy nabrał głęboko powietrze. Ostatni raz tak, jakby wzdychał. Patrzył na nas spokojnie, nie od razu zorientowaliśmy się, że już go nie ma. Tak zaczęła się najstraszniejsza Wielkanoc w moim życiu. Rankiem słyszałam dzwony bijące z okazji Zmartchwychwstania Pańskiego i w ich rytmie mąż kopał grób. Dla mojego dziecka. Tak jak u Ciebie, czułam, jakby ktoś wyrwał mi kawał mięsa z serca. Wraz z wszystkim, co było w nim dobre. Że nigdy już nie pokocham tak głęboko żadnego zwierzątka. Ba – nikogo. Dwa lata później, tego samego dnia, w którym znalazłam na ulicy Marca, pod koła mojego samochodu wyszło małe, kocie dziecko. Zdążyłam wyhamować. To była Negri, moja nowa miłość. Jest jak mały Grood ze Strażników Galaktyki 2. Tak gada i tak się zachowuje. Z miejsca zaszczepiłam ją na białaczkę i w ogóle na wszystkie choroby świata. W zasadzie dziwię się, że ten kot przez to nie świeci po ciemku. Nie mogę jednak powiedzieć, że moje serce zostało uleczone. Przestałam obchodzić Wielkanoc.

malini

 
Posty: 7
Od: Wto paź 03, 2017 8:17

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: katkop i 0 gości