Wygląd ma znaczenie. Tak jak strona świata z której idę. Jeszcze przed chorobą, jak chodziłam raniusio wracając do domu by wyszykować się do roboty, moja czarna kurtka, rąbanie garów i szuranie paputkami już z dala dawały znać, że idę. Teraz karmię przed pracą, więc mój elegantszy wygląd nie wprawia koty w zdziwko. Ważne ,że widzą jak chodnikiem do nich idę.
Co ciekawsze, kiedyś jak szłam odpicowana do pracy to nawet na mnie nie zerknęły. Chyba ,że odezwałam się. Teraz jak wracam z pracy nie reagują. Chyba ,że odezwę się. A mam te same szmatki na sobie.
U nas śmierć kuwety nastąpiła w sobotę. Recydywa. Kolejną, gang morderców, wykończył. Nie wiem jak wyrwały hamak przymocowany do ściany 4 hakami wkręconymi w beton. Udało się. Kot potrafi. Lądujący sprzęt połamał sraczydlo stojącą pod nim. Dokładnie, najdokładniej. Puzzle to pestka. Szlag mnie trafił. Choć i radość była, że żadnemu nic się nie stało. Ale muszę zerknąć za sprzętem. Żałuję ,że kupując po poprzednim napadzie wychodek, nie zakupiłam dwóch od góry otwartych. Ale wybrałam suche i kuwetę.
W ogóle wczoraj miały rozbrykany dzionek. Nie tylko kuweta ucierpiała. Mój nos też. Mam dziurę jakbym sobie kolczyk chciała założyć, tak wyglądam. A ten od dziurek robienia był szalony! Leżeć mi się zachciało

W sobotę

Na trasie przebiegu
dziś pada.Zimno. Strasznie zmokłam. Nie brałam parasolki bo zawadza. Chudego Pingwina nie widuję. Ale żarcie znika. U Szalonej Karmicielki koty czekają od rana na żarcie. Widziałam pod krzakiem "następcę" Abisia. Bardzo podobny kot. Siedział pod krzakiem kryjąc się pod deszczem.Już go spotkałam. Chciałam dać jeść i wypłoszyłam. Zła jestem na siebie.
na tym osiedlu wiele kotów ma białe końcówki ogona. Od lat spotykam. Jest tam kotka właścicielska ,czarna jak smoła z białym chwościkiem na ogonisku. Rzadko ją widuję. Płochliwa bardzo. Nawet zerknąć na nią nie można by nie zwiała. Właściciel nie zgodził się na kastrację.Ale kociaki wepchnąć mi próbował. Reszty możecie się domyślić.