A teraz z innej beczki.
Rosmufki adopcyjne
Trudno, strasznie trudno mi uwierzyć w jej rzeczywistość.Choć chyba nic nie powinno mnie zdziwić.
Telefon
Pani przedstawia się. Mam wrażenie,że już z nią rozmawiałam prawie. Prawie bo byłam w pracy i prosiłam o kontakt po 17. Pytała tym samym głosem i te same "błędy" popełniała.
Pani pyta o Vapka.

Czy aktualne. Uzgadniamy, że to chodzi o Vipka. Uff... pierwsze zwycięstwo. Są pytania o ew zmianę imienia i takie tam. Ciągniemy.
Pani pyta dalej głosem
prawieSenyszyn. Interesuje ją co to znaczy "kot gadający". Tak napisałam w ogłoszeniu. Tłumaczę o co w tym chodzi. Że Vipuniek prowadzi z nami dyskusje, gada jak się nudzi , wita jak się wchodzi... Pani ciągnie ten temat nie mogąc zrozumieć. Ponoć miała trzy koty ale żaden nie miaukolił. Nie odpowiadał jej zaczepkom. Więc tłumaczę opisowo i wydaje się ,że sytuacja jest już opanowana. Pani już rozumie ale ma jeszcze jedno pytanie w tym temacie. Czy Vipek gada ... po polsku bo jak w innym języku, to ona nie zrozumie.

Się roześmiałam uważając stwierdzenie za dobry dowcip. Ale to nie był dowcip. Pani ciągnie ustalenia w jakim języku mój podopieczny się porozumiewa. Wyraz "w kocim" nie przyswaja. Aż zapytałam się pani czy aby na pewno nie wkręca mnie w jakiś program rozrywkowy. Nie. tak twierdzi. Uff, temat opanowany się wydaje wreszcie. Ja myślę jak skończyć kulturalnie rozmowę. Ale
paniprawieSenyszyn nie skończyła. Pada pytanie czy mój kot
wapuje? Ręka mnie drgnęła i nie wcisnęłam "zakończ". Nie byłam pewna wyrazu wypowiedzianego więc pytam ku potwierdzeniu. No, jednak o
wapowanie jest grane.

Ja pytam o co chodzi. Zapomniałam już żem prawie o zakończeniu tak interesującej wymiany zdań. A pani się dziwi, że ja nie wiem o co chodzi. Ja chcę by mi wyjaśniła co to
wapujący kot, na którym jej zależy. Ona dziwi się ,że ja nie wiem. Ja chcę by mi naświetliła w czym rzecz. Ona zdziwiona, ja jeszcze bardziej. Takie ping-pong. Wreszcie pada odpowiedź, że
wapujący kot to kot zaciągający się/lubiący wdychać ... dymek z elektronicznego papierosa

Się mi głos załamał i jak rozum pozbierałam, znów pytam czy aby mnie nie wkręca i zaraz pół Polski będzie się ze mnie cieszyło słuchając opowieści. Ano, ponoć nie. Jej na takim kocie zależy a ja zacofana jestem ,że nie wiem o takim czymś. Deczko ją zbeształam za tak durny telefon. Rozmowa poległa przy siatkach. A ja poleciałam do Googli by słowo wypisać i sprawdzić. Dopóki pamiętam. I znalazłam. Jest nawet strona wielbicieli tegoż sportu.
Czy tylko ja takich normalnych inaczej ściągam? Ludzie to popitoleni na rozumie i na jego braku są.