Guz na gruczole mlekowym [*]

Rozmowy o chorobach onkologicznych u kotów
Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Sob lip 29, 2017 8:15 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

Hmmm... niezbyt różowo. Moja Mała miała liczne rozsiane przerzuty w płucach, jak zachowywała się tak, jak Twoja kicia... Na funduszowym wątku pisałaś, że przed zabiegiem było rtg płuc i wet nie widział przerzutów... szkoda, że nie udało wam się wczoraj jeszcze raz prześwietlić kici, przynajmniej wiadomo byłoby, czy raptem nie pojawiły się tam guzy :(
Trzymam za Was kciuki :ok: :ok: :ok:
Obrazek

vega29

 
Posty: 6510
Od: Pt lip 31, 2009 13:39
Lokalizacja: Ostróda

Post » Sob lip 29, 2017 11:22 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

mala1996 pisze:W środę znowu troche oddychała przez otwarty pyszczek, w czwartek była kolejna wizyta u wet i ściągnięcie płynu z opłucnej. Dostała jakiś lek na poprawę apetytu, który działa 3 dni i furosemid. I po tym stał się wielki dramat. Usunięcie płynu było ok. 15, a o ok 19 nagle wielkie pogorszenie. Nie mogła oddychać normalnie, otwarty pyszczek i charczenie, leżała, a potem próbowała chodzić, strasznie nerwowa i czasami miauki. Od razu tel do wet i szybki wyjazd do lecznicy. Od razu po przyjeździe dostało koleją dawkę furosemid i chcieli zrobić jej rtg płuc, ale za bardzo się przy tym denerwowała. W związku z tym od razu pod tlen. pod tlenem siedziała do 21.30. Po ok godzinie od przyjazdu zaczęło jej sie polepszać. Po powrocie do domu przed 22 było już ok. Dziś rano była kolejna wizyta u wet i jest w miarę ok, oddech normalny. Zalecenie żeby podawać 1/4 tabletki furosemid 2xdziennie. Dziś wieczorem oddycha normalnie, zachowanie normalne, tylko troszke się chowa, ale myślę, że bardziej z obawy żeby nie pojechała do wet. Tylko z jedzeniem jest tragedia. Bardzo mało je, juz nie wiem co jej dawać, ta tabletka wcale nie pomogła.
Macie jakieś pomysły?

Źle to wygląda :(
Czytam to co piszesz i myślę o mojej Rysi, która odeszła na to samo.
Jedyne co Ci mogę poradzić, to poproś wetkę o furosemid w zastrzyku. Bo inaczej, gdy nadejdzie koniec nie zdążysz z pomocą w odejściu. Tak sobie myślę, że te przygotowane zastrzyki pozwoliły nam doczekać weta i tylko dzięki nim Rysia usnęła względnie spokojnie, boję się mysleć co by było gdybym nie miała tych zastrzyków. Przez 14 dni choroby Rysi (bo tyle to trwało - od ujawnienia się przerzutu, do śmierci) traciłam i zyskiwałam nadzieję, że sie uda. Nie udało się i nie mogło. Podłe to choróbsko.
Przepraszam, że Cię nie pocieszam, nie daję nadziei, ale obawiam się, że jej nie ma. Sama to zresztą wiesz :( Jedyne co można zrobić, to utrzymywać koteńkę we względnym komforcie, dopóki sie da, a później pomóc jej w odejściu :(
Bardzo Ci współczuję, bardzo.
vega29 pisze:Hmmm... niezbyt różowo. Moja Mała miała liczne rozsiane przerzuty w płucach, jak zachowywała się tak, jak Twoja kicia... Na funduszowym wątku pisałaś, że przed zabiegiem było rtg płuc i wet nie widział przerzutów... szkoda, że nie udało wam się wczoraj jeszcze raz prześwietlić kici, przynajmniej wiadomo byłoby, czy raptem nie pojawiły się tam guzy :(
Trzymam za Was kciuki :ok: :ok: :ok:

Moja Rysia miała rtg i usg, nic nie bylo widać, żadne badanie nic w zasadzie nie wykazało, a Rysia umarła :( A jeśli kotka tak się denerwuje to chyba nie ma sensu jej męczyć i narażać na dodatkowy stres.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lip 30, 2017 21:05 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

Wiem, nie jest różowo, teraz żyję z dnia na dzień, a dobrze wiecie, że tak nie jest łatwo.
Już nie daje tabletek w pokarmie, bo to nie ma sensu, i tak nie zje. Tabletki wtykam do pyszczka, tylko, że skubana jest cwana i wypluwa po jakimś czasie. Niby po podaniu tabletki przytrzymam jej pyszczek, pogłaszcze gardło, przełknie, a potem znajduje tabletki wyplute i nie wiem z jakiego dnia. Wpadłam juz w paranoję i włączam latarkę w tel, żeby wszystko dobrze obejrzeć. Dziś rano miała dostać tabletke na apetyt, no i super dostała, w trakcie podawania wbiła mi paznokieć w palec, centralnie w żyłę, krew poszła od razu w dużej ilości. Nigdy tak nie miałam, a tabletkę znalazłam wieczorem na narzucie. Cały dzień chodziłam i nic nie widziałam dopiero wieczorem znalazłam. Z takim jej braniem tabletek to daleko nie zajdziemy. Wieczorem to samo było z furosemid. Może źle wkładam tabletki, juz sama nie wiem.

vega29 pisze:Hmmm... niezbyt różowo. Moja Mała miała liczne rozsiane przerzuty w płucach, jak zachowywała się tak, jak Twoja kicia... Na funduszowym wątku pisałaś, że przed zabiegiem było rtg płuc i wet nie widział przerzutów... szkoda, że nie udało wam się wczoraj jeszcze raz prześwietlić kici, przynajmniej wiadomo byłoby, czy raptem nie pojawiły się tam guzy :(
Trzymam za Was kciuki :ok: :ok: :ok:

Niestety nie udało, za bardzo denerwowała się, a to zwiększało jej duszność. A jak zachowywała sie Twoja kotka? T Moja od czwartku z oddychaniem ok, wcale nie otwiera pyszczka , tylko, nie chce jeść. Wet mi mówił, że nie widzi przerzutów, ale to nie znaczy że ich nie ma....

casica pisze:Źle to wygląda :(
Czytam to co piszesz i myślę o mojej Rysi, która odeszła na to samo.
Jedyne co Ci mogę poradzić, to poproś wetkę o furosemid w zastrzyku. Bo inaczej, gdy nadejdzie koniec nie zdążysz z pomocą w odejściu. Tak sobie myślę, że te przygotowane zastrzyki pozwoliły nam doczekać weta i tylko dzięki nim Rysia usnęła względnie spokojnie, boję się mysleć co by było gdybym nie miała tych zastrzyków. Przez 14 dni choroby Rysi (bo tyle to trwało - od ujawnienia się przerzutu, do śmierci) traciłam i zyskiwałam nadzieję, że sie uda. Nie udało się i nie mogło. Podłe to choróbsko.
Przepraszam, że Cię nie pocieszam, nie daję nadziei, ale obawiam się, że jej nie ma. Sama to zresztą wiesz :( Jedyne co można zrobić, to utrzymywać koteńkę we względnym komforcie, dopóki sie da, a później pomóc jej w odejściu :(
Bardzo Ci współczuję, bardzo.

Furosemid w zastrzyku? W czym może pomóc w najgorszym?

Od dziś dostaje dodatkowo Renal Vet, bo przed zabiegiem miała podwyższony mocznik o 0,1, to tak w razie czego. Poprosiłam o to wet, bo po zabiegu mogły jej siąść trochę nerki, a po zabiegu nie miała badanej krwi.

Jak radziłyście sobie z jedzeniem? Wasze koty też nie chciały tak jeść?
MAŁA Obrazek SPIJ SPOKOJNIE STOKROCIU Obrazek

mala1996

 
Posty: 451
Od: Pon sty 16, 2012 19:47

Post » Nie lip 30, 2017 21:47 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

Mała w domu potwornie zaczęła się dusić wieczorem w niedzielę (wcześniej wyraźnie traciła na kondycji). W poniedziałek u weta było RTG, które zniosła spokojnie. Niestety, to co było na zdjęciu zmusiło mnie do podjęcia decyzji o uśpieniu. W opinii weta nie było nadziei na poprawę - na silnych lekach usuwających płyn z płuc mogłaby przeżyć najwyżej dodatkowe dwa tygodnie. W dodatku z uwagi na charakter pracy nas, domowników, znaczną część dnia byłaby pozbawiona nadzoru. Nie miałam sumienia fundować jej perspektywy uduszenia się w samotności w imię ratowania za wszelką cenę. Mała miała wtedy 15 lat...

I darzyło mi się u innej kotki, że po zabiegu nie chciała jeść. Pojechałyśmy do weta, dostała zastrzyk, bodajże witaminę B12, i zaskoczyła z jedzeniem.
Ale u was jest ciut inaczej, więc niejedzenie może nie być konsekwencją przebycia operacji, tylko złego samopoczucia od duszności :(
Obrazek

vega29

 
Posty: 6510
Od: Pt lip 31, 2009 13:39
Lokalizacja: Ostróda

Post » Nie lip 30, 2017 21:58 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

mala1996 pisze:
casica pisze:Źle to wygląda :(
Czytam to co piszesz i myślę o mojej Rysi, która odeszła na to samo.
Jedyne co Ci mogę poradzić, to poproś wetkę o furosemid w zastrzyku. Bo inaczej, gdy nadejdzie koniec nie zdążysz z pomocą w odejściu. Tak sobie myślę, że te przygotowane zastrzyki pozwoliły nam doczekać weta i tylko dzięki nim Rysia usnęła względnie spokojnie, boję się mysleć co by było gdybym nie miała tych zastrzyków. Przez 14 dni choroby Rysi (bo tyle to trwało - od ujawnienia się przerzutu, do śmierci) traciłam i zyskiwałam nadzieję, że sie uda. Nie udało się i nie mogło. Podłe to choróbsko.
Przepraszam, że Cię nie pocieszam, nie daję nadziei, ale obawiam się, że jej nie ma. Sama to zresztą wiesz :( Jedyne co można zrobić, to utrzymywać koteńkę we względnym komforcie, dopóki sie da, a później pomóc jej w odejściu :(
Bardzo Ci współczuję, bardzo.

Furosemid w zastrzyku? W czym może pomóc w najgorszym?

Od dziś dostaje dodatkowo Renal Vet, bo przed zabiegiem miała podwyższony mocznik o 0,1, to tak w razie czego. Poprosiłam o to wet, bo po zabiegu mogły jej siąść trochę nerki, a po zabiegu nie miała badanej krwi.

Jak radziłyście sobie z jedzeniem? Wasze koty też nie chciały tak jeść?

Furosemid w zastrzyku bo Rysia, w ostatnim stadium, gdy zbierał się jej już płyn w klatce piersiowej, stanowczo odmawiała łykania tabletek. Przeszkadzało jej to ze względu na płyn właśnie. Dlatego też kiepsko bardzo jadła, płyn przeszkadzał.

A teraz będzie najgorsze. Gdy płyn się zbierze w dużej ilości, a w ostatnim stadium może się zebrać błyskawicznie, nie zdążysz z pomocą. Ani Ty nie dojedziesz do weta, ani wet do Ciebie, a wtedy kotka umrze w strasznej męce, po prostu utopi się we własnych płynach. I ten furosemid w dawce uderzeniowej jest po to, żeby zdążyć, żeby uchronić ją przed tą koszmarną męką śmierci z utopienia :(
Miałam ten furosemmid i dlatego tylko wet zdązył, a Rysia odeszła spokojnie, bez bólu. Chyba bez :( Ale w ten ostatni dzień jej samopoczucie było bardzo złe i już widać było, że to koniec, że nie ma retunku. jest tylko szansa, że zdążymy jej pomóc, przeprawić ją na drugą stronę. Przynajmniej to się udało :(
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sie 15, 2017 20:22 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

Melduję, że jeszcze walczymy :).
Po 2 tabletkach na apetyt jedzenie jej wróciło do normy. Jadła bardzo dużo i upominała się o więcej. Jednak nie było widać że wygląda lepiej. Tak czułam, że rosnie w niej kolejnie straszne raczysko. Od kilku dni co jakis czas oddychała przez pyszczek, ale nie tak że cały czas tylko co jakiś czas. dziś zaczęła częściej tak oddychać i pojechaliśmy do wet. Wet zrobił usg i okazało się, że ma znowu płyn (tak myślałam). Płyn został usunięty, ale teraz miał kolor krwisty, wet mówi, że to świadczy o rozwoju kolejnego nowotworu. ściągnięcie płynu pomogło w oddychaniu, ale cos wieczorem nie podeszła do jedzenia. Polizała chociaż trochę whiskasa. To jest taka codzienna loteria, albo oddech, albo jedzenie. Wet wyczuł, też coś dziwnego w brzuchu, na usg też mu coś nie pasowało.. ostatnio było OK.

vega29 pisze:Mała w domu potwornie zaczęła się dusić wieczorem w niedzielę (wcześniej wyraźnie traciła na kondycji). W poniedziałek u weta było RTG, które zniosła spokojnie. Niestety, to co było na zdjęciu zmusiło mnie do podjęcia decyzji o uśpieniu. W opinii weta nie było nadziei na poprawę - na silnych lekach usuwających płyn z płuc mogłaby przeżyć najwyżej dodatkowe dwa tygodnie. W dodatku z uwagi na charakter pracy nas, domowników, znaczną część dnia byłaby pozbawiona nadzoru. Nie miałam sumienia fundować jej perspektywy uduszenia się w samotności w imię ratowania za wszelką cenę. Mała miała wtedy 15 lat...

I darzyło mi się u innej kotki, że po zabiegu nie chciała jeść. Pojechałyśmy do weta, dostała zastrzyk, bodajże witaminę B12, i zaskoczyła z jedzeniem.
Ale u was jest ciut inaczej, więc niejedzenie może nie być konsekwencją przebycia operacji, tylko złego samopoczucia od duszności :(


Pamiętasz może jaki lek dostawała Twoja kotka na usunięcie płynu? Moja dostaje furosemid, wet mówi, że raczej słabo sprawdza sie w takich przypadkach, ale skoro jej pomaga to nie zmieniamy.

casica mam już furosemid w zastrzyku. 2 strzykawki w normalnych dawkach.
MAŁA Obrazek SPIJ SPOKOJNIE STOKROCIU Obrazek

mala1996

 
Posty: 451
Od: Pon sty 16, 2012 19:47

Post » Wto sie 15, 2017 22:01 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

ciesze sie ,ze jesteście
wspomagaj wątrobę ,uwaźaj na anemie ,wspomagaj lekami.

anka1515

 
Posty: 4738
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pon sie 21, 2017 12:22 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

Dawno nie wchodziłam, przeczytałam, bardzo przypomniały mi się własne przeżycia z Manią. Trzymam za Was kciuki. A jak jest teraz? lepiej z tym oddechem?
https://zrzutka.pl/bpfeke dla wojowniczki Fisi walczącej z FIP

kwiryna

Avatar użytkownika
 
Posty: 4234
Od: Sob lip 23, 2016 9:36
Lokalizacja: Warszawa mokotów

Post » Nie sie 27, 2017 21:56 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

Już nie wiem w czym jest problem. Od kilku dni zauważyłam, że kilka godz po jedzeniu jest gorzej z oddechem. Ostatnie usuwanie płynu miała 15 sierpnia. Dziś było trochę gorzej z jedzeniem i oddechem. Ale to nie jest tak, że ciągle źle oddycha.... Raz jest ok. A za chwilę źle
MAŁA Obrazek SPIJ SPOKOJNIE STOKROCIU Obrazek

mala1996

 
Posty: 451
Od: Pon sty 16, 2012 19:47

Post » Nie sie 27, 2017 22:17 Re: Guz na gruczole mlekowym - pęknięcie guza, dalsze leczen

Mysi Ogon miala problemy z oddychaniem przy jedzeniu
szybko zaczynala oddychac i odchodzila od jedźenia a widac bylo ze ma chęc jesc
pozdrawiamy

anka1515

 
Posty: 4738
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pon sie 28, 2017 0:12 Re: Guz na gruczole mlekowym [*]

Jak pisałam ostatni post wszystko było Ok..... juz zasypiałam, gdy usłyszałam duże drapanie w kuwecie .... wstałam... to były moje ostatnie chwile z kotka . Wyleciała nagle z kuwety, potem do łazienki... zobaczyłam ze coś jest nie tak, poleciałam po furosemid do kuchni, a ona w tym czasie do pokoju i potem przedpokój , tam dałam jej zastrzyk, jak juz leżała, chwile po tym odeszła.... po prostu jej serduszko przestało bić. To wszystko bylo max 2 minuty .... tak mi przykro i tak płacze za nią.... . Leży teraz na moich kolanach, ale nie ma juz w niej życia, jeszcze Ok 22 jadła i było wszystko Ok. Nie mam pojęcia co sie stało i co zrobiłam złe. Może mogłam ja dziś zabrać do wet na ściągnięcie płynu, ale nie było oznak.... nic, po prostu normalnie.....
MAŁA Obrazek SPIJ SPOKOJNIE STOKROCIU Obrazek

mala1996

 
Posty: 451
Od: Pon sty 16, 2012 19:47

Post » Pon sie 28, 2017 0:31 Re: Guz na gruczole mlekowym [*]

kotenko *
przytulam
tak bylo z m o pare chwil

anka1515

 
Posty: 4738
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pon sie 28, 2017 6:27 Re: Guz na gruczole mlekowym [*]

[*]
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56099
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Pon sie 28, 2017 6:44 Re: Guz na gruczole mlekowym [*]

Współczuję (*)

kotydwa12

Avatar użytkownika
 
Posty: 989
Od: Wto lut 09, 2010 17:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sie 28, 2017 7:24 Re: Guz na gruczole mlekowym [*]

Cała noc nie spalam. Serce po prostu mi pęka. Mam nadzieję że nie była to śmierć przez uduszenie od płynów...
MAŁA Obrazek SPIJ SPOKOJNIE STOKROCIU Obrazek

mala1996

 
Posty: 451
Od: Pon sty 16, 2012 19:47

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: katkop i 0 gości