Trzymam za Was kciuki


mala1996 pisze:W środę znowu troche oddychała przez otwarty pyszczek, w czwartek była kolejna wizyta u wet i ściągnięcie płynu z opłucnej. Dostała jakiś lek na poprawę apetytu, który działa 3 dni i furosemid. I po tym stał się wielki dramat. Usunięcie płynu było ok. 15, a o ok 19 nagle wielkie pogorszenie. Nie mogła oddychać normalnie, otwarty pyszczek i charczenie, leżała, a potem próbowała chodzić, strasznie nerwowa i czasami miauki. Od razu tel do wet i szybki wyjazd do lecznicy. Od razu po przyjeździe dostało koleją dawkę furosemid i chcieli zrobić jej rtg płuc, ale za bardzo się przy tym denerwowała. W związku z tym od razu pod tlen. pod tlenem siedziała do 21.30. Po ok godzinie od przyjazdu zaczęło jej sie polepszać. Po powrocie do domu przed 22 było już ok. Dziś rano była kolejna wizyta u wet i jest w miarę ok, oddech normalny. Zalecenie żeby podawać 1/4 tabletki furosemid 2xdziennie. Dziś wieczorem oddycha normalnie, zachowanie normalne, tylko troszke się chowa, ale myślę, że bardziej z obawy żeby nie pojechała do wet. Tylko z jedzeniem jest tragedia. Bardzo mało je, juz nie wiem co jej dawać, ta tabletka wcale nie pomogła.
Macie jakieś pomysły?
vega29 pisze:Hmmm... niezbyt różowo. Moja Mała miała liczne rozsiane przerzuty w płucach, jak zachowywała się tak, jak Twoja kicia... Na funduszowym wątku pisałaś, że przed zabiegiem było rtg płuc i wet nie widział przerzutów... szkoda, że nie udało wam się wczoraj jeszcze raz prześwietlić kici, przynajmniej wiadomo byłoby, czy raptem nie pojawiły się tam guzy![]()
Trzymam za Was kciuki![]()
![]()
vega29 pisze:Hmmm... niezbyt różowo. Moja Mała miała liczne rozsiane przerzuty w płucach, jak zachowywała się tak, jak Twoja kicia... Na funduszowym wątku pisałaś, że przed zabiegiem było rtg płuc i wet nie widział przerzutów... szkoda, że nie udało wam się wczoraj jeszcze raz prześwietlić kici, przynajmniej wiadomo byłoby, czy raptem nie pojawiły się tam guzy![]()
Trzymam za Was kciuki![]()
![]()
casica pisze:Źle to wygląda![]()
Czytam to co piszesz i myślę o mojej Rysi, która odeszła na to samo.
Jedyne co Ci mogę poradzić, to poproś wetkę o furosemid w zastrzyku. Bo inaczej, gdy nadejdzie koniec nie zdążysz z pomocą w odejściu. Tak sobie myślę, że te przygotowane zastrzyki pozwoliły nam doczekać weta i tylko dzięki nim Rysia usnęła względnie spokojnie, boję się mysleć co by było gdybym nie miała tych zastrzyków. Przez 14 dni choroby Rysi (bo tyle to trwało - od ujawnienia się przerzutu, do śmierci) traciłam i zyskiwałam nadzieję, że sie uda. Nie udało się i nie mogło. Podłe to choróbsko.
Przepraszam, że Cię nie pocieszam, nie daję nadziei, ale obawiam się, że jej nie ma. Sama to zresztą wieszJedyne co można zrobić, to utrzymywać koteńkę we względnym komforcie, dopóki sie da, a później pomóc jej w odejściu
![]()
Bardzo Ci współczuję, bardzo.
mala1996 pisze:casica pisze:Źle to wygląda![]()
Czytam to co piszesz i myślę o mojej Rysi, która odeszła na to samo.
Jedyne co Ci mogę poradzić, to poproś wetkę o furosemid w zastrzyku. Bo inaczej, gdy nadejdzie koniec nie zdążysz z pomocą w odejściu. Tak sobie myślę, że te przygotowane zastrzyki pozwoliły nam doczekać weta i tylko dzięki nim Rysia usnęła względnie spokojnie, boję się mysleć co by było gdybym nie miała tych zastrzyków. Przez 14 dni choroby Rysi (bo tyle to trwało - od ujawnienia się przerzutu, do śmierci) traciłam i zyskiwałam nadzieję, że sie uda. Nie udało się i nie mogło. Podłe to choróbsko.
Przepraszam, że Cię nie pocieszam, nie daję nadziei, ale obawiam się, że jej nie ma. Sama to zresztą wieszJedyne co można zrobić, to utrzymywać koteńkę we względnym komforcie, dopóki sie da, a później pomóc jej w odejściu
![]()
Bardzo Ci współczuję, bardzo.
Furosemid w zastrzyku? W czym może pomóc w najgorszym?
Od dziś dostaje dodatkowo Renal Vet, bo przed zabiegiem miała podwyższony mocznik o 0,1, to tak w razie czego. Poprosiłam o to wet, bo po zabiegu mogły jej siąść trochę nerki, a po zabiegu nie miała badanej krwi.
Jak radziłyście sobie z jedzeniem? Wasze koty też nie chciały tak jeść?
vega29 pisze:Mała w domu potwornie zaczęła się dusić wieczorem w niedzielę (wcześniej wyraźnie traciła na kondycji). W poniedziałek u weta było RTG, które zniosła spokojnie. Niestety, to co było na zdjęciu zmusiło mnie do podjęcia decyzji o uśpieniu. W opinii weta nie było nadziei na poprawę - na silnych lekach usuwających płyn z płuc mogłaby przeżyć najwyżej dodatkowe dwa tygodnie. W dodatku z uwagi na charakter pracy nas, domowników, znaczną część dnia byłaby pozbawiona nadzoru. Nie miałam sumienia fundować jej perspektywy uduszenia się w samotności w imię ratowania za wszelką cenę. Mała miała wtedy 15 lat...
I darzyło mi się u innej kotki, że po zabiegu nie chciała jeść. Pojechałyśmy do weta, dostała zastrzyk, bodajże witaminę B12, i zaskoczyła z jedzeniem.
Ale u was jest ciut inaczej, więc niejedzenie może nie być konsekwencją przebycia operacji, tylko złego samopoczucia od duszności
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości