babcia lub wujek, to podszepnal mi tata, to raczej mailo byc dla mamy, ze 'jesli nie mozesz zaakcpetowac, ze chce pomoc i miec tego kota, to ja sie moge z nim wyprowadzic' nie mam zamiaru oddawac Morrigana nikomu i wiem, ze nie bede musiala. a na 100% to moge wam tylko zapewnic, ze kazdy kiedys umrze, ja jestem pewna, ze moge kota wziasc (no juz nie do konca po dzisiejszej dyskusji...) bo co innego 'mama nie do konca na tak' co innego 'mama radosnie przyklaskuje mojej decyzji' widzicie teraz roznice? jestem pesymistka i koniec, zawsze szukam dziury w calym, zawsze sie przejmuje i boje i narzekam. chce zabrac tego kota i wiem, ze to sie uda, ale za osiegniecie numer jeden uwazam wyciagniecie go ze schroniska- nie mowie, ze ja to zrobilam, ale podjelam ryzyko decyzji o adopcji, a co ejsli samolot jakim bede leciala sie rozbije? tez nie zabiore kota

to ejst takie glupie gadanie, na dzien dzisiejszy chce go zabrac i ejstem pewna, ze sie uda, ale nie ma nigdy 100% gwarancji na taka rzecz, ja moge tylko powiedziec, ze che, postaram sie i jestem pewna ze sie uda, wierze, ze nie bedzie zadnych problemow i tyle, dlatego, ze widze, ze mama sie lamie i juz ALE chce z nia porozmawiac na zywo, a nie takie gadki przez net, chce teraz 'zajac sie koncem roku' a w niedziele 22 z nia pogadac na spokojnie i do konca ustalic sprawe, tak chcialam os poczatku zrobic, najpierw pogadac i dzialac, ale juz ejst kot i wierze, ze mimo wszystko bedzie dobrze