Alija zabawkę rozpakowywałam na balkonie. Kupiłam dodatkowo 2 świecące piłki, bo nie doczytałam, że 1 jedna jest w komplecie. Rozpakowuję ta zabawkę a tu nagle piłka świecąca hyc - dwa piętra niże na parter na taras do sąsiada (tylko parter ma tarasy wyżej normalne balkony). Bilu się często bawi zabawkami na balkonie, które wywala przez balkon małą szparę przy podłodze. Wszystko leciało do tych sąsiadów. Byłam u nich 2 tygle temu, dzwoniłam - nikogo nie było to przelazłam przez ten ich taras i wyzbierałam zabawki. Sąsiadka na pierwszym piętrze - nad tym tarasem nieszczęsnym - zabezpieczała mi tyły i sprawdzała, czy nikt policji nie wzywa, że włamanie. Dziś jak mi ta piłka wypadła to już chciałam włazić znowu przez taras, ale coś mnie tknęło i grzecznie zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mało miły pan z zapytaniem: słucham. Na oczy go nie wiedziałam, zresztą trzymam się tylko z jedną sąsiadką i chyba z 5 osób z klatki znam z widzenia. Grzecznie mu powiedziałam: przepraszam bardzo pana ale na pana balkon spadła piłeczka mojego kotka. Czy mogę ją odzyskać? Facet spojrzał na mnie jak na UFO. Nie wiem co mnie siekło, ale czułam się jak przy tablicy i od razu do pana: proszę pana bo kupiłam nową zabawkę i piłeczka kosztuje 10zł. Facet zdebiał jeszcze bardziej, ale kazał mi poczekać. Piłeczkę odzyskałam. Mam nadzieję, że nie spotkam go więcej na klatce, bo on chyba serio musi myśleć, ze ja jestem niebezpiecznie chora
