Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 08, 2005 21:05

Marzanna pisze:Powiem tak: nie rozumiem ataku niektórych forumowiczów na ten wątek i jego entuzjastki, że nie wspomnę o inwektywach typu 'pseudokociolubne" czy (chyba) naiwne dziewczątka. Każdy ma prawo do propagowania takiego stylu życia swojego pupila, jaki uważa dla niego za najlepszy i licytowanie się, kto jest doskonalszym opiekunem jest bez sensu, bo wszyscy chcemy dobrze dla naszych kotów, tylko każdy w inny sposób. Dla niektórych niestety, chyba jest nie do zaakceptowania fakt odmiennego zdania.
A porpos kwestii bezpieczeństwa, tak często wysuwanej - wg widziana jest jednostronnie. Postrzega się świat zewnętrzny jako tylko zagrożenie i zakłada, że każdy kot, który wychodzi skończy marnie swój żywot. Owszem, jest taka możliwość, twierdzić coś przeciwnego byłoby niepoważe. Ale to tak, jak na podstawie statystyk wypadków samochodowych uważać, że każdy kto jeździ samochodem na pewno zginie. Czy z tego powodu wyrzucamy kluczyki do naszych aut? Osobiście znam koty, które od lat wychodzą i raczej bliski im jest koniec żywota ze starości, bo są już wiekowe. Z drugiej strony jeżeli patrzymy na ten problem nie rozumiem, dlaczego uznaje się 4 ściany za tak bezpieczne miejsce? A upadki, poparzenia, że o możliwości spłonięcia w pożarze domu nie wspomnę. Są to oczywiście jednostkowe przypadki, można więc je marginalizować . Ale jest też kwestia tzw. chorób cywilizacyjnych, na które kot zamknięty całe życie w pomieszczeniu cierpi. Nikt nie zastanawiał się, dlaczego tak często chodzi z kotem do weterynarza, na tym forum aż roi się od wątków dot. problemów zdrowotnych! Z osobistych doświadczeń wiem, że jak moja Niunia wychodziła, nie było z nią żadnych problemów, ot standardowe wizyty w celu szczepienia, odrobaczenia itp. Od kiedy siedzi w domu ciągle tylko wizyty i wizyty, przede wszystkim paradontoza, potem alergiczny świąd skóry, którą rozdrapuje do krwi i żaden vet na to nic nie może poradzić. Co dziwiniejsze nasila się to zimą a latem, jak przebywa na balkonie objawy się wyraźnie zmniejszają. Mam nadzieję, że dotrwa do przeprowadzki i odczuje ulgę. To na tyle w kwestii cierpienia, która często jest tu wysuwana jako lejmotiw śmierci, która to wg niektórych na pewno a na pewno spotka kota wychodzącego. Jak widać można też cierpieć długo i w 4 ścianach.
Na koniec w kwestii woliery: proszę przeczytać jeszcze raz wcześniejszy post, to nie kwestia ceny ani estetyki jest na pierwszym miejscu, ale kwestia tworzenia 'klatki'. Najsmutniejsze i najbardziej nieszczęśliwe zwierzęta dla mnie są w zoo i takowego nie zamierzam robić w moim ogrodzie. Pozdrawiam.

Marzanna zgadzam się z Tobą całkowicie. :ok: Napisałaś dokładnie to co ja chciałam napisać. Dodam jeszcze, że w klinikach weterynaryjnych częściej spotykam koty, które nie są kotami wychodzącymi. Nie dalej jak wczoraj w klinice była dziewczyna, której kot wypadł z 4 piętra...jakoś pokonał siatkę.
Moi rodzice mają dom z ogrodem. Aktualnie mają 3 koty, w tym 2 adoptowane z forum. Wszystkie kociaki sa kotami wychodzącymi i świetnie się mają. Czy to, że rodzice dali im szansę na przetrwanie, dali ciepły kat, pełną miseczkę, mnóstwo czułości a jednocześnie wolność oznacza, że są "pseudokociolubni"? Czy lepiej, żeby koty były męczone jako niewychodzące w jakimś stadzie i głodzone?

Bagirka

 
Posty: 379
Od: Nie sty 02, 2005 17:40
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie maja 08, 2005 21:06

Beliowen pisze:
Nika Łódź pisze:BTW to, ze na jakiejs ulicy przejechano kota, nijak ma sie do nas. Dzis zginelo pewnie z kilkadziesiat osob w wypadkach drogowych- przestanmy wiec jezdzic samochodami, bo to niebezpieczne. Czasem samo zycie zmusza nas do takich a nie innych decyzji, co nie znaczy, ze lekko nam to idzie i po smierci kota pod kolami wzruszymy ramionami i powiemy "pora na nastepnego"


Nika, roznica jest taka, ze ludzie w wielu przypadkach gina przez wlasna glupote.
Czego o kotach powiedziec nie sposob...

Tobie ostatnio kotka wypadla przez okno, nic Cie to Nika nie nauczylo? Szkoda...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Nie maja 08, 2005 21:08

Nika Łódź pisze:moze i ten watek jest malo dydaktyczny, ale zauwazcie, ze raczej przynosi on wiecej korzysci niz strat. Tutaj radzimy takze JAK najlepiej zadbac o bezpieczenstwo i zdrowie kota wychodzacego.

Trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby odnaleźć te porady ;)
Zaglądam tu czasami, żeby popatrzeć jak Wam idzie dyskusja. I trafiam na kłótnie, a nie na porady. ;)
O tym, że były jakieś rady dowiedziałem się dopiero z cytowanego postu. :)

Podejrzewam, że tak samo wybiórczo będą przeglądać ten wątek nowi forumowicze oraz osoby niezarejestrowane - chyba nie będzie im sie chciało przekopywac przez 30 stron kłótni w poszukiwaniu cennych porad ;)

Wojtek

 
Posty: 27937
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Nie maja 08, 2005 21:09

Bagirka, oczywiście, że lepiej dla tych kotów, że są z Twoimi rodzicami, niż gdyby miały być bzdomne, lub niekochane.
To jest JASNE. Nie sądzę, żeby ktokolwiek to negował.
Jednocześnie faktem jest, że koty Twoich rodziców są bardziej narażone na wypadki, niż gdyby nie wychodziły.
I to to tu tylko chodzi.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Nie maja 08, 2005 21:18

Ja się osobiście boje wypuszczać Bazylego nawet na balkon :( Niestety śmiga na balkony sąsiadów i nic mu nie grozi z powodu upadku czy czegoś bo balkony są na wysokości I piętra i teoretycznie nie da się z nich zejść. Jednak mi skóra cierpnie, po prostu boję się że mu się coś stanie, dlatego jest kotem niewychodzącym. Na dodatek Happy zaczeła we wszystkim naśladować Bazylego. Do tej pory swobodnie siedziała na balkonie, nie było z tym kłopotów. Z przerażeniem wczoraj patrze jak sobie łazi po murku balkonowym 8O 8O 8O i patrzy sobie co się dzieje na dole 8O (wiem zboczyłam z temtu sorki)

Niktusia

 
Posty: 83
Od: Wto kwi 05, 2005 7:37
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie maja 08, 2005 21:22

Gdyby mi nie zależało na dobru kota, to moja Mrunia-znajdka, pewnie w dalszym ciągu byłaby uliczną, chorą, błąkającą się istotą, może już by jej nie było, na tym świecie, a może wiodłaby jeszcze lepsze życie. Tego nigdy się nie dowiem. Robię co mogę, aby wszystko było w jak najlepszym porządku i tak jest czwarty rok. Pod moją opieką nigdy nie chorowała, jest jedynie odrobaczana 2 razy w roku.
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie maja 08, 2005 21:23

Beata pisze: Tobie ostatnio kotka wypadla przez okno, nic Cie to Nika nie nauczylo? Szkoda...


ale zlosliwa :roll: Co ma piernik do wiatraka? To taki argument na zasadzie "a wy to bijecie Murzynow" :twisted: Nauczylo- zakladam siatke na caly balkon, nie tylko jego czesc, jak do tej pory. Znam koty wolnozyjace, ale nie znam kotow latajacych- nie widzisz roznicy?
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 08, 2005 21:25

Wojtek pisze: Trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby odnaleźć te porady ;)


prosze wiec zalozyciela watku, by zebral wszystkie rady w 1 poscie na 1 stronie i po klopocie :)
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 08, 2005 21:27

Niktusia pisze:Ja się osobiście boje wypuszczać Bazylego nawet na balkon :( Niestety śmiga na balkony sąsiadów i nic mu nie grozi z powodu upadku czy czegoś bo balkony są na wysokości I piętra i teoretycznie nie da się z nich zejść. Jednak mi skóra cierpnie, po prostu boję się że mu się coś stanie, dlatego jest kotem niewychodzącym. Na dodatek Happy zaczeła we wszystkim naśladować Bazylego. Do tej pory swobodnie siedziała na balkonie, nie było z tym kłopotów. Z przerażeniem wczoraj patrze jak sobie łazi po murku balkonowym 8O 8O 8O i patrzy sobie co się dzieje na dole 8O (wiem zboczyłam z temtu sorki)


Czy tego balkonu nie da się osiatkować?
Kot może spaść po prostu i zrobić sobie krzywdę.
Obrazek

Ska

 
Posty: 6073
Od: Sob lut 28, 2004 20:40
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów Górny

Post » Nie maja 08, 2005 21:29

Niktusia pisze:Ja się osobiście boje wypuszczać Bazylego nawet na balkon :( Niestety śmiga na balkony sąsiadów i nic mu nie grozi z powodu upadku czy czegoś bo balkony są na wysokości I piętra i teoretycznie nie da się z nich zejść. Jednak mi skóra cierpnie, po prostu boję się że mu się coś stanie, dlatego jest kotem niewychodzącym. Na dodatek Happy zaczeła we wszystkim naśladować Bazylego. Do tej pory swobodnie siedziała na balkonie, nie było z tym kłopotów. Z przerażeniem wczoraj patrze jak sobie łazi po murku balkonowym 8O 8O 8O i patrzy sobie co się dzieje na dole 8O (wiem zboczyłam z temtu sorki)


kot wychodzacy na balkon, ktory nie jest zabezpieczony, nie nazywa sie "kotem wychodzacym" :roll:
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 08, 2005 21:29

Nika Łódź pisze:
Beata pisze: Tobie ostatnio kotka wypadla przez okno, nic Cie to Nika nie nauczylo? Szkoda...


ale zlosliwa :roll: Co ma piernik do wiatraka? To taki argument na zasadzie "a wy to bijecie Murzynow" :twisted: Nauczylo- zakladam siatke na caly balkon, nie tylko jego czesc, jak do tej pory. Znam koty wolnozyjace, ale nie znam kotow latajacych- nie widzisz roznicy?


Beata, czy mogłabyś nie być uszczypliwa i czytać wątki dokładniej :? .
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie maja 08, 2005 21:31

ryśka pisze:Tak już mam, że zawsze zauważam zwierzęta przy drogach - obojętnie - żywe czy martwe, zawsze mój wzrok je znajduje.
Podczas przeciętnej podróży samochodem - godzinnej - widzę zwykle 1-2 rozjechane koty.
Szczególnie dużo ich w okolicach wiejskich - u mnie to takie "wioski" jak Zbrosławice, Pyskowice i wioski między Tarnowskimi Górami a Gliwicami.
Nikt mnie nie przekona, że to są bezpieczne dla kotów okolice.


Na moim osiedlu, na uliczce, gdzie są postawione progi ograniczające prędkość, samochód jadący z małą prędkością potrącił kota. Prędkość okazała się wystarczajaca, by kociak umarł w ciągu następnych 10 minut. Nie dało się go podnieść z jezdni - pękła mu głowa.
Czasem zastanawiam się, czy samochody uderzajace z dużą prędkością nie przynoszą litościwszej śmierci - od razu.

Ja osobiście nie mam NIC przeciwko wypuszczaniu kota w bezpiecznej, przyjaznej okolicy.
Ale takich okolic PRAWIE nie ma.


Ryska, tak jak i mnie nikt nie przekona, ze te koty byly kastrowane!!
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Nie maja 08, 2005 21:36

Niktusia pisze:Ja się osobiście boje wypuszczać Bazylego nawet na balkon :( Niestety śmiga na balkony sąsiadów i nic mu nie grozi z powodu upadku czy czegoś bo balkony są na wysokości I piętra i teoretycznie nie da się z nich zejść. Jednak mi skóra cierpnie, po prostu boję się że mu się coś stanie, dlatego jest kotem niewychodzącym. Na dodatek Happy zaczeła we wszystkim naśladować Bazylego. Do tej pory swobodnie siedziała na balkonie, nie było z tym kłopotów. Z przerażeniem wczoraj patrze jak sobie łazi po murku balkonowym 8O 8O 8O i patrzy sobie co się dzieje na dole 8O (wiem zboczyłam z temtu sorki)


Nie nie zboczylas-wiesz,ze musisz balkon zabezpieczyc prawda?
Mimo,ze moja Fiona jest wychodzaca ale ma ZAKAZ wstepu(nigdy, nigy nie wypuscialm ja na ten taras) na taras na I pietrze! Co innego skoczenie na plot a co innego skok z I pietra :( :(
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Nie maja 08, 2005 21:39

Tak na prawdę to nieważne jest, czy się czyta cały wątek czy nie (ja przeczytałam), bo sam jego temat już coś o nim mówi. Ja nie twierdzę, że nie propaguję wychodzenia kotów, wręcz przeciwnie właśnie je propaguję, ten wątek również. Niestety, czy się komuś podoba czy nie nie ma jedynej słusznej idei. Tak jak osoby niewypuszczające koty mają prawo propagować taki styl życia, bo uważają że jest właściwy tak samo ja i mnie podobne, bo też ten styl uważamy za właściwy dla naszych zwierzaków. Każdy ma wady i każdy ma zalety.
Nie deprecjonuję postawy tych, którzy koty nie wypuszczają a już nie przyjdzie mi do głowy ubliżać im, nawet w nerwach, chociaż niektóre zdania wytrącają mnie z równowagi ( i vice versa zapewne :D ). Pewnie, ze wolałabym, żeby wszyscy podzielali moje zdanie, moi oponenci pewnie też chcieliby, żeby podzielano ich. Na szczęście nie obowiązuje jedyna słuszna opcja, jak wspomniałam wcześniej. Szanuje decyzję tych, którzy nie wypuszczają swych pupilów, zwłaszcza, ze każdy przypadek jest różny, zależy od sytuacji, ale nie wszystkie decyzje popieram (np. przetrzymywanie na siłę kota w domku z ogródkiem), choc oczywiście znów wszystko zależy od...(wstawić właściwe). Ja również kiedyś musiałam podjąć decyzję, że moje koty są domowe, jedni ją podejmują z entuzjazmem, z myślą 'tak jest najlepiej', ja niestety nie, ale ją podjęłam. Podejmuję również, że wobec diametralnej zmiany warunków życia, jeśli będą chciały, będą wychodzić. Chciałabym, żeby moją decyzję uszanowano, zwłaszcza na forum, gdzie spotykają się (wirtualnie) miłośnicy kotów. Prawdziwi, nie pseudo bez względu jaką opcję przyjmują. Pomijam wspomniane tu, nie wiem dlaczego, przypadki tzw. wiejskich kotów takich 'plątających' się przy domu, co to raz dziennie 'mlika' dostaną a jak nie przyjdą na czas do domu, to nikogo to nie obejdzie. Nie sądze żeby tacy 'właściciele' zaglądali na to forum, więc chyba nie ma po co o takich przypadkach wspominać i martwić się, że jakaś osoba, nowicjuszka, tak zrozumie ideę 'kota wychodzącego'.
Amen. :wink:

Marzanna

 
Posty: 258
Od: Czw paź 07, 2004 14:34

Post » Nie maja 08, 2005 21:40

ARKA pisze:
ryśka pisze:Tak już mam, że zawsze zauważam zwierzęta przy drogach - obojętnie - żywe czy martwe, zawsze mój wzrok je znajduje.
Podczas przeciętnej podróży samochodem - godzinnej - widzę zwykle 1-2 rozjechane koty.
Szczególnie dużo ich w okolicach wiejskich - u mnie to takie "wioski" jak Zbrosławice, Pyskowice i wioski między Tarnowskimi Górami a Gliwicami.
Nikt mnie nie przekona, że to są bezpieczne dla kotów okolice.


Na moim osiedlu, na uliczce, gdzie są postawione progi ograniczające prędkość, samochód jadący z małą prędkością potrącił kota. Prędkość okazała się wystarczajaca, by kociak umarł w ciągu następnych 10 minut. Nie dało się go podnieść z jezdni - pękła mu głowa.
Czasem zastanawiam się, czy samochody uderzajace z dużą prędkością nie przynoszą litościwszej śmierci - od razu.

Ja osobiście nie mam NIC przeciwko wypuszczaniu kota w bezpiecznej, przyjaznej okolicy.
Ale takich okolic PRAWIE nie ma.


Ryska, tak jak i mnie nikt nie przekona, ze te koty byly kastrowane!!

Przepraszam, czy kastrowany kot w starciu z samochodem ma większe szanse na przeżycie?

ina

 
Posty: 4098
Od: Śro paź 08, 2003 21:27
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: dran, Google [Bot] i 68 gości