Witam wtorkowo!

Dziś wolne a jednocześnie pracowicie. Nasza wielka wyprawa do weta w końcu doszła do skutku. I wcale nie przesadzam pisząc wielka wyprawa. Nie obyło się bez ofiar ale tylko w ludziach w postaci podrapanych rąk ( oczywiście moich

). Zapakowanie Poli do torby to istny horror i krwawa walka. Małpa jedna za nic w świecie nie chciała się dać spakować. Dwa razy zwiała mi z torby gdy chciałam ją sama zapakować a raz gdy robiłyśmy to z mamą i właśnie wtedy mnie podrapała. Wkurzyłam się na nią i dopiera gdy zawinęłam ją kocem udało mi się umieścić ją w torbie transportowej.
Wtedy zaczęła się pogoń za Zuzią która też nie bardzo chciała współpracować. Poganiałyśmy się po całym mieszkaniu i dopiero jak Zuzia chciała uciec do szafy która okazała się zamknięta udało mi się schwytać małego uciekiniera. Podsumowując zapakowanie dziewczyn trwało prawie godzinę.
Po wyjściu z domu dziewczyny odśpiewały w windzie dunkę na dwa miauki i podczas drogi do tramwaju i jazdy nim były miauki na dwa głosy raz Zuzia raz Pola.
Po przybyciu do lecznicy 4 łapy okazało się ,że jest nasza ulubiona technik weterynaryjny Kasia ( jedyna która jest w stanie okiełznać Polę ).
Tym razem zrobiłyśmy mały fortel mianowicie na pierwszy rzut poszła Aniołek Zuzia a Diablica Pola czekała zamknięta w torbie transportowej. Pani Kasia pomna ubiegłorocznych przeżyć z Polą stwierdziła ,że tak będzie lepiej bo jak są razem wypuszczone to jedna drugą nakręca i obie się wtedy stresują.
Anielska Zuzia to czysta przyjemność z obsługi takiego kota. Kilka razy miauknęła do pani Kasi podczas pobierania krwi, zero reakcji przy szczepieniu i chętnie współpracowała przy obcinaniu pazurków.Miętolenie podczas badania przez panią doktor też nie spotkało się z protestem. Po wszystkich zabiegach grzecznie weszła do torby.
Nadszedł czas na Diablicę Polę. Z nią już nie było tak miło i przyjemnie ale okazało się , że chyba znalazłyśmy na Polę sposób. Po wyjęciu z torby dała się zbadać pani doktor i zaszczepić a później gdy pani Kasia szykowała probówki na krew zakryłam Polę kocykiem łącznie z głową i nawet w miarę spokojnie udało nam się pobrać krew i obciąć pazury. Parę razy syknęła i warknęła a później już po wszystkim przytuliła się do mnie i weszła mi na ręce.
Dostałyśmy do odrobaczenia preparat na karczek który zaaplikuję im jutro żeby dziś odpoczęły po szczepionce.
Jutro pojadę do lecznicy po wyniki i zobaczymy jak zdrowe są dziewczynki.
Było oczywiście też ważenie .
Zuzia - 3,30 kg
Pola - 6,40 kg.
Wniosek jest taki : Zuzia trzyma wagę z adopcji bo tyle właśnie ważyła wtedy gdy ją adoptowałam a Poli od ubiegłego roku dupka zrobiła się cięższa o 40 dkg.
Co dziwniejsze moim zdaniem Zuzia więcej je niż Pola a przez ostatni rok nie przytyła ani grama a Pola aż 40 dkg.
Uważam ,że dzisiejszy dzień był najlepszym dniem na wyprawę do weta bo nie jest gorąco choć jak wracałyśmy świeciło słonko a teraz zaczął padać delikatny deszczyk, grzmi w oddali i ma się na burzę.
Całkowity koszt wyprawy to : 366 zł zostawione u weta + 5,60 zł za bilety dla mnie na komunikację miejską w tę i z powrotem.