isiaja pisze:PixieDixie pisze:
podobno po 5 latach sa najwieksze kryzysy w malzenstwach i mam czasem wrazenie ze to ten moment...
Poczekaj jeszcze 20 lat, to dopiero jazda....
Hahaha

Ja tez sie dzis poklocilam i to prawie ze w ruch poszlyby moje piesci :p a poszlo o sarny i bociany.
Pojechalismy szukac saren i bocianow. Byly! Nawet po cztery - dre sie - sa, sa! Zatrzymaj sie zatrzymaj sie! A ten jedzie. I tak przed godzine non stop to samo. Jechal az byl za daleko. Myslam ze zrobie cudne fotki. No ale ok. Nastepne sarny - ten to samo. Krzycze stoj, a ten jedzie, bo cos mu nie pasuje. A to nie ma sie gdzie zatrzymac a to cos innego. Ciagle wjezdzalismy do wioski. Przez wioske na pola nie szlo przejsc bo dom przy domu. Widzialam kilka grup saren i do zadnej nie udalo sie dojechac ani dojsc a m. sie nie zatrzymal. Ja wiem, ze do sarny nie podjade autem

ale moge podejsc powolutku, przyczaic sie w trawie i siedziec i czekac nie wadzac nikomu. W koncu coraz bardziej zaczelam sie wkur.. i mowie ze jedziemy do domu! Nagle na polu bocian - znowu rycze - stoj, zatrzymaj sie a ten jedzie na parking parkuje.... Myslalam ze zabije. Biore torbe. Lece. Prawie jestem. Dociera do mnie, ze beznadzieje swiatlo, domostwa i kable od glupiego pradu. Rów! Przeskakuje! A ten za mna lezie - m., nie bocian - i gada, ze bocian juz dawno odlecial. Patrze! A ten juz dupa do mnie i hen daleko.
Nosz
Cala droge zarlismy sie jak nienormalni o te sarny i bociany i o cale zycie przy okazji
