Tolek mi wpadł do Kami i nie chciał wypaść, aż się zdenerwowałam na niego, a na mnie Kami i mi skoczyła na nogawkę od spodni. Później poszłam do Miśka a on jakiś taki podbuzowany był i mi ostrzegawczo pacnął, że nie chce się miziać. I cały dyżur towarzyszyły mi trzy drące się pyszczki szpitalne.
Czarnulka ma brzydkie oczy - zielona wydzielina, w jednym oku zaschnięta, z drugiego dało jej się odmoczyć, apetyt dopisywał, chrupki zjedzone do połowy, z jednej miseczki wszystko, kurczak nie ruszony. Kuweta ładna.
Białas zjedzone z obu miseczek, za to chrupki nie ruszone, o mało sobie głowy nie urwał, tak się wcierał w kraty

Anielka miski puste, w kuwecie ładny komplet, łącznie z podartym podkładem, w pierwszej chwili myślałam, że ona to wydaliła ale to tylko podarte i wrzucone do kuwety. Też ją ładnie nosi na widok człowieka.
Na ogólnym spoko. Marcel biedny zestresowany niby się chciał miziać, a zaraz mu się przypomniało, że musi przecież buczeć i warczeć. Za to Ptyś - sielanka, prawie go pogłaskałam

Misiek z wielkim apetytem, jedną kupą przed kuwetą, drugą już w żwirku. Wywaliłam mu takie stare pudło z pokoju i ciut się miejsca zrobiło na zabawę w namiociku. Miziać się nie chciał, tylko bawić.
U Kami puste miski i wielki paw ze śliny. Niestety zapomniałam jej dosypać suchego.
Uruchomiałam też fontannę na ogólnym. Na razie Trójka Drombo się zleciała i ze strachem i niepokojem obserwowała bąbelkującą wodę, ale liczę na to, że załapią, że to do picia

Nie dosypywałam suchego za dużo do karmników, więc jutro mam prośbę, żeby na początku dyżuru umyć jeżyki - one bardzo długo schną i ciężko się je wyciera, dlatego ich nie umyłam, bo nie miałam czasu, ani sił.
Mam kilka zdjęć, ale pewnie nie ładne, bo po zmroku robione.
No i czytnik czipów jest u mnie, niestety będę mogła go oddać dopiero po weekendzie, więc jeśli komuś się szykuje adopcja, to wszystkie kocury mają swoje czipy, bo sprawdziłam
