Dzisiaj było nawet znośnie, nie wiało tak bardzo, nie padało.Jadzia wybiegła mi na spotkanie

Jak za dawnych czasów, ale już bez Misi
Jadzia była głodna, nic dziwnego, trochę pościła.Dzisiaj głodna nie będzie.Do Sowy musiałam podjechać drugi raz i chwilę na nią poczekać.Była zadowolona z menu.Po drodze spotkałam p.Agnieszkę, którą poznałam już dawno temu.To miła osoba, zaproponowała mi pomoc, bo ma czas i samochód i jest zwierzęcolubna.Fajnie, bo ja samochodu nie mam, a klatkę-łapkę chociażby, zwłaszcza z kotem w środku trudno byłoby nieść.P.Agnieszka ma świetnego psa, urody niepowtarzalnej, jest zadbany i przemiły.

W śmietniku zostawiłam sporo jedzenia.Przyszło buro-białe coś, dość chude i brudne.Pierwszy raz miałam przyjemność to widzieć.Z okna siostry już widziałam, że i czarna kicia się pojawiła.Dość długo jadła, fajnie, nie będzie głodna.

Marmur czekał pod blokiem na jedzenie, była karma ...w otwartej puszce.Kitekat, wyłożyłam na miskę, trochę posprzątałam.Marmurowi jednak bardziej smakowała karma ode mnie, ale i kitekata zje jak będzie miał mało.Nie podoba mi się jego ogon.Jest jakby zwężony przy nasadzie, ale nie łysy.Nie wiem, czy to taka jego uroda.
