Koniczynka47 pisze:Prawo karne jest dla ludzi i zwierząt, więc nie widzę sensu "specjalnych" sędziów dla zwierząt.
A ja tak. Bo ma się inną perspektywę, jeśli codziennie widzi się różne formy zaniedbiania zwierzęcia aż do znęcania się i inną wartość nadaje się czynom, a inną perspektywę, jeżeli codziennie osądza się w sprawach gwałtów i molestowania a po miesiącu raptem w sprawie psa, który został przekarmiony i teraz szoruje brzuchem po ziemi. Dla mnie jest oczywistym, że sędzia oglądając zdjęcia przekarmionego psa a mając wspomnienie płaczącej kobiety i w perspektywie kolejną sesję z inną kobietą, machnie ze zniecierpliwieniem ręką i każe psa wysłać na dietę, zamiast przyjrzeć się sprawie.
Koniczynka47 pisze:No i co z tego wynika? Czyjaś wyobraźnia mnie nie interesuje. Liczy się dobrostan w hodowli i jakość hodowanych tam zwierząt.
Twój podział jest sztuczny, sprowadza się jedynie do kwestii "papierka". Fakt, tak najprościej.
Ludzi nie zmienisz. Można ich uświadamiać, ale zmienić się nie da. Będą chcieli mieć zwierzę z "papierkiem" bo będą nauczeni, że tylko takie jest "wartościowe" (temu sprzyjają nawet kampanie: "Rasowy = rodowodowy", bo do tej pory takie hasło miało sens. Dziś pies ma rodowód wydany przez stowarzyszenie, zamiast przez jeden związek a w mniemaniu ludzi jak ma papierek, to jest rasowy. Przejście na etap dalszy czyli rodowód rodowodowi nie równy, jest poza zasięgiem przeciętnego obywatela). A pójdą po tańszy papierek.
Potrzebne są narzędzia do walki ze złymi hodowlami, a moim zdaniem pierwszym jest ustanowienie jednego czy kilku związków nad całością. Bo łatwiej jest ustalać jakieś wytyczne, gdy jest mało osób siedzących na najwyższym stołku niż jak jest wiele. A potem wprowadzenie w tych związkach konkretnych zaleceń, tak aby każdy hodowca był dobrze przejrzany. Jeśli "związków" będzie 100 i będą powstawały nowe, to na nic nie zda się tłumaczenie ludziom, że rodowód ma znaczenie, bo w każdym "związku" będą inne wymagania.
W tym momencie Kowalski może kupić psa z "rodowodem" wydrukowanym przez stowarzyszenie. Ten rodowód nic nie znaczy. Oprócz poczucia, że Kowalski zrobił dobry uczynek, bo nie kupił od pseudohodowcy. Jak teraz przeciętnemu Kowalskiemu wytłumaczysz, że to jednak była pseudohodowla?
Potrzebne są metody do działania z jednej strony na wyobraźnię ludzi, z drugiej na hodowców, aby nie tylko "kochali" rasę ale też robili dla niej coś dobrego. I niestety ta wyobraźnia, która Cię nie interesuje, jest jedną z najsilniejszych dźwigni. Bo to popyt kreuje podaż.
Owszem, inne narzędzia też są potrzebne, ale od czegoś trzeba zacząć. Najlepiej zaczynać od najprostszych posunięć.
Patmol pisze:Tych słów o miłości jest wszędzie, jak dla mnie, za dużo; ale nie tyko w środowisko zwierzęcym,ale też w religii i w szkole i w bajkach dla dzieci.
Bo się przyjęło uważać, że miłość to uczucie. A uczucie oprócz tego że jest, nic nie znaczy. Dlatego ja od dawna jestem zwolennikiem poglądu, że "zakochanie" to uczucie zaś "miłość" to decyzja, czyny.