Ciociu tabo10, dzięki za dobrą radę

Będę się od teraz trzymać limitu, mam nadzieję że mod pierwszą gafę potraktuje łagodnie.
Arcana ma rację, post był pisany nocą, ale trochę trwało, zanim się pojawił. Dzięki wszystkim za powitanie

Kot w typie rasy ma czasem zupełnie niespodziewane plusy - wiele lat temu zdarzyła nam się awaria internetu w nocy, akurat kiedy miałam pilne zlecenie do wysłania, więc popędziłam z plikiem na drugi koniec miasta do rodziców - i wracając ledwo żywa o czwartej rano, po omacku, nie zauważyłam że nasze ówczesne kocisko szmyrgnęło mi między nogami na korytarz. Wówczas może dwulatek to był, ale olbrzymi (osiem kilo żywej wagi i rozmiar adekwatny), szpara w drzwiach tycia, ale udało mu się jakoś. O świcie się okazało że kota nie ma i dramat straszny. Mała była szansa, że wydostał się z bloku, ale mógł dotrzeć do garażu i wtedy kto wie... byliśmy w rozpaczy i panice. W dodatku akurat bez tuszu w drukarce i tego nieszczęsnego internetu, żeby wysłać znajomemu z drukarką zdjęcie do ogłoszeń! A czas gonił. Na szczęście kot ten z niepozornego buraska spod lasu wyrósł nam był na wypisz wymaluj Norwega (podejrzewaliśmy, że żbik jakiś maczał w tym łapy), więc TŻ przytomnie wpadł na pomysł, żeby po prostu znajomy znalazł w sieci fotkę pierwszego z brzegu norweskiego leśnego i dołączył do ogłoszenia (mamy egzemplarz do dziś, w treści było "z grubsza taki" ;D ). I zadziałało! Parę godzin później zadzwonił sąsiad, który przechwycił naszego nieboraka na swoim piętrze i przechował u siebie. Dostaliśmy nauczkę i teraz liczymy koty przed wyjściem i po powrocie w pełnym świetle, drugi raz mogłoby się tak dobrze nie skończyć, ale - czasem się taki powtarzalny wizerunek z bardzo praktycznych względów przydaje

Nie żeby należało szukać sobie kota pod kątem zgubienia kota, ale ten jeden raz w życiu uroda "w typie rasy" być może ocaliła mu skórę (a przynajmniej pomogła wrócić do domu).
To jeszcze dorzucę parę fotek chłopaków z naszej kolekcji:

Miso czyli Maleństwo, bardzo łowny, wygląda na wrony - jeszcze w trakcie leczenia oczka, ale widać śliczny pyszczek i piękne wzory na grzbiecie...

...i cętkowany brzuszek! Do którego na szczęście pozwala się przytulać, a króliczo mięciutki jest.

Sushi, czyli Dziubasek, pierwszy raz na tym drapaku, lekko skonfundowany - pewnie dlatego udało się go złapać nieruchomo.

I jeszcze raz bracia - widać, że oba kotki umaszczone bardzo podobnie, Sushi nawet cętki na brzuszku ma te same, tylko ledwo widoczne. Za to - kolejny dowód, że więcej ma z syjama - prawie nie ma podszerstka, więc zupełnie jest inny w dotyku.