MalgWroclaw pisze:Martwimy się
Marysia jakoś trzyma się.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Dyktatura pisze:Chyba jestem Wam winna jakieś wyjaśnienia.
Tak ciężko mi o tym pisać...
Guz umiejscowiony był faktycznie za pęcherzem. Za kościami miednicy. Wetka nie miała jak do guza dosięgnąć. Walczyła bardzo długo. Robiła wszystko co w jej mocy. Guz prawdopodobnie był przerzutem po włókniaku.
To nie wina wetki, to nie wina Marysi, to niczyja wina, to ten cholerny guz znalazł sobie takie usytuowanie żeby nie można go było dosięgnąć. Jedyną drogą do jego usunięcia było połamanie kości miednicy, ale to nie jest wyjście.
Można było zaszyć Ineczkę, wybudzić ją. Ale co z tego. Guz nadal by rósł, mocz by nie wypływał.
To była bardzo trudna decyzja, jednak jedyna słuszna. Musiałyśmy jej pozwolić odejść.
Przepraszam od siebie, że nie byłam w stanie pomóc Ineczce, Marysi...
Pani wet, która operowała Ineczkę błaga o wybaczenie. Również przeprasza, że nie mogła nic zrobić. Płakała wczoraj bardzo mocno wobec swojej bezradności prosząc o wybaczenie i przepraszając.
Za wczorajszą operację nie będzie kosztów. Jedyne koszta to koszta kremacji, ok. 150 zł.
Póki co nie mam więcej siły aby teraz to liczyć. Może później...
Ineczko kochana, na zawsze zostaniesz w moim sercu [*]
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, EmiEmi, Google [Bot] i 347 gości