» Pt sty 06, 2017 22:53
Re: Kocie sekrety -drogi i rozdroża- Szczecin
Pokazała sie dzisiaj młoda koteczka.Martwiłam się wczoraj bo jej nie było.Do tego sypało.Pierwszy raz w życiu widzi śnieg i zimno.
Bardzo sie wczoraj martwiłam o Maciusia z moich działek.Myszka schowała sie na stryszku.Kiedy weszłam do altanki wyć mi sie chciało bo to juz drugi czy nie trzeci raz w mojej karierze.Wtedy woda była jeszcze wyzej.Musiałam wyrzucić meble.
Myszka czekała aż coś zrobię z tym wszystkim.Patrzała tak na mnie bezradnie jak nosiłam te chodniki żeby postawić wyżej piecyk.Nawet jeść nie chciała mimo ze miały wyjedzone w altance.
Kiedy sie uporałam w koncu i wtaszczyłam ten piec na chodniki z pełna zreszta butlą, niedawno wymienianą i włączyłam jej ciepło zaczeła mruczeć i jeść.Zal pewnie tylko miała ze nie mogę zabrać tej cholernej wody ze środka.
Pozostawiałam jedzenie jak zwykle.Wieksza część została zjedzona bo jak wracałam koło 24.00 to widziałam ze koty zjadły.
O Maciusia mojego tak sie bałam.Ma bazę na ostatniej alejce a tam...płynęła rzeka.
Szłam do roweru na chwilę i wtedy go zobaczyłam na alejce.Jednak się wydostał.Musiał to zrobić wcześniej ale nie na tyle żeby dostać sie do mojej altanki.
Jedyne co mogłam zrobić to zostawić mu spory zapas jedzenia.
Nie pozwoli sie wziąść na ręce i przenieść.Z drugiej strony nie chciałam go w tej altance uwiężić na wypadek jak byłoby jeszcze gorzej.
Najgorsze było wczoraj ze wróciłam wykonczona przemarznieta do zimnego mieszkania gdzie musiałam rozpalic w piecach.
Koty patrzały na mnie zniesmaczone a ja nie miałam siły sie rozebrać.
Gdybym wiedziała ze tak sie stanie ogarnęłabym jakoś te piece w ciagu dnia.Ale o tym co sie dzieje dowiedziałam się za póżno.Byłam juz w trakcie karmienia.