ASK@ pisze:kasienka__1984@wp.pl pisze:Nie zrezygnuje Kinnia. Tylko, nie mam już sił na takie intensywne działania. Po prostu nie mam sił. Inaczej, na tą chwilę czuje się bezsilna. Czuje tak ogromna rozpacz, ze muszę się z nią uporać bo będzie tragicznie. Dostałam dziś telefon od Pani, która swojego kotka szukała rok czasu. Nie znalazła. Podała mi miejsce gdzie są dokarmiane koteczki na jej osiedlu i że widuje wśród nich dwa o podobnym umaszczeniu do mojej Misi.
Pamiętasz, pisałam już? ,że załóż sobie plan. Tak ja zrobiłam. Nie jestem wyrocznią i nie chcę swego zdania forsować. Ale szukając swego pierwszego kota byłam tak zmęczona fizycznie i psychicznie ,że padałąm na nos. Zdałam sobie sprawę ,że nie pociągnę długo. Zrobiłam plan. W kalendarzu zaznaczyłam dni poszukiwań i odnawiania ogłoszeń. Dni odpoczynku. Dni szukania w innych miejscach. Człowiek nie jest zimną maszyną i ma swoją wytrzymałość. By znaleźć Misię musisz być silna i dbać o siebie. Inaczej nie da rady.
Anna2016 ma rację. Jak odpuścisz to kiedyś tam kotka nie będzie miała szans.
Pamiętam. Tylko z mojego trzymania się planu nic nie wyszło. Próbowałam. Choroba duszy jest nieprzewidywalna i często niweczy moja plany...zwłaszcza w ostatnich dniach. Jak mam rozumieć " szukanie" po prawie trzech miesiącach? W nocy nie wstaje. Po godz.22 idę ja lub mąż wystawić jedzenie. I spacer po osiedlu. Ogłoszenia. Ulotki. Sprawdzanie zgłoszeń. Zagladanie w miejsca dokarmiania. Przypominanie sie w lecznicach. Teraz ponowic powinnam ogłoszenia na portalach. Nie wiem teraz czy ja dobrze robię..