Lato 2015 nie było specjalnie upalne, raczej nawet chłodne - choć sytuacja w Europie zaczęła się robić gorąca. Ukraina i Rosja miały już dobrze na pieńku, a przez Morze Śródziemne pomykały łódki z uchodźcami jedna za drugą. I jakoś tak chyba pod koniec sierpnia, kiedy coś porządkowałem na końcu ogrodu zawołała mnie moja kobieta. - Chodź no tu, tylko ostrożnie - coś zobaczysz! Podszedłem bliżej podjazdu i zobaczyłem "to coś". Siedziało toto wychudzone, wygłodzone, małe i trochę pomiaukujące. - Ktoś go musiał wyrzucić z auta - zawyrokowała moja i zaraz dodała: trzeba mu dać coś jeść! No i dostał jedzenie, potem miejsce w jakimś kartonie z poduszką do spania. Biedak bardzo się wszystkiego bał, był nieufny. Nie jestem specem od kotów, choć to mój trzeci kot w domu. Pierwszego prawie nie pamiętam - miałem ze 4 laka i był krótko. Druga kotka gościła wiele lat i niestety po długiej chorobie i codziennych, rocznych wizytach u weterynarza odeszła. Potem były psiaki. No i teraz KOT. Minęło kilka dni i nasz nowy domownik dostał imię. W telewizji co chwilach leciały materiały o uchodźcach, Syrii, uciekinierach na wyspach greckich. No i do nas trafił też taki jeden "uchodźca". Po angielsku - "refugee" - w skrócie Fugee (wymawiany mniej-więcej jak po Polsku "Fjudżi"). Wieku nie potrafię dokładnie określić, ale na zdjęciach z 2015-09 wygląda mi na jakieś 2-4 miesiące, pewnie nie więcej.
https://photos.google.com/share/AF1QipP ... kzM0g4Qzhn Fugee dostaje codzienne rano kocie żarcie, na imię nie reaguje - ale na "kszsz... kszsz...." tak

Jak sie do niego zamiauczy nawet nie naśladując "kociego" dialektu - to odmiałkuje. Jest strasznym śpiochem, ale lubi też siedzieć na kolanie i patrzeć w komputer (trochę jak ten z mema Andrzej, to je...nie"). Jak jest cieplej, to staramy się by mógł żyć "kocim życiem" i chodzi sobie zupełnie luźno po okolicy. Do obcych jest nieufny. Psa - staruszkę którego znajoma podrzuciła wyjeżdżając na 2 tygodnie do Polski - tolerował, ale próba wyżerania z psiej miski była podejmowana wielokrotnie - co skończyło się scysją. Jak nie było miski w okolicy to jedno przechodziło obok drugiego bez problemu. Dobrze się żyje na zewnątrz. Czasem uda się coś upolować. Zapewne myszy albo małe szczury, ptaki. Trudno rozpoznać po resztkach na schodach. To nadal w dużym stopniu dzikie zwierzę, zabójca - ale i sympatyczny kompan w pokoju z komputerem. I dobrze grzeje w nogi
