Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3 do zamknięcia

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 03, 2016 14:34 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Stella nie umie jesc mokrego. Ma nieraz ochotę na mięsko jedzone przez Ciri. Albo na niektóre karmy, ale tylko wylizuje sosik, a cale kawałki albo mięso międli w pyszczku, wypadają jej na podłogę, międli znowu i znowu nie umie tego ani rozgryźć, ani połknąć. Nawet pasztet jej nie wchodzi za bardzo. Sprawdzalismy jej u weta zęby bo nie widziałam nigdy takich akcji u kota, ale wszystko jest ok i nie wiadomo o co chodzi i czemu tak :? Zresztą suche gryzie sprawnie, bez problemu.
Więc niestety sposób z karmą odpada :placz:
Miałam jakis czas temu super patent - cięłam pigułkę na kawałki i wtykałam w jej ukochanego suszonego tuńczyka. Ale od jakiegos czasu Stella nie zjada tuńczyka tylko się nim najpierw długo bawi, podrzuca, poluje na niego - i wszystko wypada.
Innym kotom zawsze podawałam leki ręcznie, otworzyć pychol, wrzucić, zamknąc pychol, dac smaczka w nagrodę ;) Ale nie ze Stellą te numery :?
Chyba muszę zainstalować jakies specjalne imadło i ją w nim unieruchomić ;)
Ewentualnie mogę rozkruszyć i dodać do sosiku Miamora, bo to lubi, tylko jak próbowałam poprzednio to skapneła się że cos tu nie gra i nie zjadła :roll:

Będzie wesoło ;)

Wydaje mi siępoza tym, że to na Purizonie tak sobie Stellunia przybrała bo jej najwyraźniej bardzo smakuje i często idzie sobie pochrupać. Trzeba zmienić na cos mniej smacznego :roll:

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Sob gru 03, 2016 14:37 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Podanie tabletki to stres dla nas wszystkich nie wspominajac o zastrzykach :strach:
Najwazniejsze aby Stella byla zdrowa. :ok: :ok:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26795
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 03, 2016 14:59 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Gosiu zastrzyki czasem są mniej stresujące niż tabletki (dla kota ;))
U nas się sprawdził tak podawany antybiotyk. Szybki kuj i po wszystkim. Po wpychaniu kotu czegokolwiek do pychola jestem cała mokra i siwa :strach:

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM


Post » Sob gru 03, 2016 21:26 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Faktycznie u nas zastrzyk jest mniej stresujący, dla Stelli najgorsze jest gmeranie przy twarzy, czy to żeby obejrzeć oczy, zęby, czy żeby podać tabletkę. Pewnie gdybym sama robiła zastrzyki to stres bylby jeszcze gorszy ;) ale tak to pół biedy, nawet nie miauknie przy kłuciu igłą. Zrezsztą dzisiaj wiele zniosła dzielnie - od termometru w zadku poprzez sprawdzanie gruczołów po zastrzyki.

A teraz kilka godzin nas nie było w domu i po powrocie sytuacja jest taka, że Stella nadal nam nie ufa, a Ciri się to chyba udzieliło, bo też jakos tak przyczajona chodzi i się stara nie narzucać :roll:
Ostatnio edytowano Nie gru 04, 2016 3:58 przez KatS, łącznie edytowano 1 raz

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Sob gru 03, 2016 23:56 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Podziwiam Was . Ja się boję zrobić zastrzyk . A z tabletkami jakos mi idzie . Z zaskoczenia najczęściej :twisted:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie gru 04, 2016 0:15 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

A nie nie Basiu, to ja się niejasno wyraziłam - sama zastrzyków nigdy nie robiłam, ale jak podaje jej weterynarz to Stella lepiej znosi zastrzyk niż pigułkę (a dostawała od weta w gabinecie już i jedno, i drugie).
Mam nawet podejrzenia, że w Irlandii by nie bardzo chcieli pozwolić na samodzielne robienie zastrzyków w domu, bo jakos jest tu bardziej formalnie i są zawsze rózne obostrzenia w samodzielnym dostępie do leków. Tzn. nie wiem, być może się mylę, przetestowałam to na razie dosć dokładnie tylko na ludzkich lekach i takie mam wrażenie.
Nie żebym się paliła do samodzielnych zastrzyków...

barbarados pisze:A z tabletkami jakos mi idzie . Z zaskoczenia najczęściej :twisted:

Z tabletkami idzie mi z Ciri. Z psami rodziców. Z posiadanymi dawniej kotami mi szło.
Ale Stella mnie pokonuje w przedbiegach ;)

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Nie gru 04, 2016 9:46 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

:201461 :201461
Czy panienkom wróciło zaufanie do podstępnej Dużej? :mrgreen:
ObrazekObrazek
Obrazek

Batumi [*] 1.06.2009
Padzioch [*] 20.09.2014
Tereska [*] 10.09.2018
Iga [*] 9.10.2019

Kotimont

 
Posty: 1792
Od: Sob cze 13, 2015 22:34

Post » Nie gru 04, 2016 11:48 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

barbarados pisze:Podziwiam Was . Ja się boję zrobić zastrzyk . A z tabletkami jakos mi idzie . Z zaskoczenia najczęściej :twisted:



A bo to przy pierwszych razach samemu sfajdać się ze strachu można, że się zwierzęciu zrobi krzywdę i tak od tyłu, i tak w plecy, z zaskoczenia, brutalnie, dźgać :strach: :mrgreen:

Udało się przemycić antybiotyk?

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Nie gru 04, 2016 20:53 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Ja to jeszcze . Mój chłop , jak zobaczył igłę do podskórnej kroplówki to prawie zemdlał . Blady się zrobił i td :wink: Za to podłączanie dozylnych ładnie mu szło :mrgreen:
Mnie rece latały . Zrobiłam . Spociłam sie jak mysz . Kot się wkurzył . A , lepiej nie mówic . Człowieka ukłuję bez takich ceregieli . W pracy oklejam pociętych papierem kolegów . :twisted:
Chyba jednak wolę tabletki podac . Jakos tak mi się wydaje , ze mniejszą krzywdę robię :roll:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie gru 04, 2016 22:01 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Kotimont pisze::201461 :201461
Czy panienkom wróciło zaufanie do podstępnej Dużej? :mrgreen:

Aia pisze:A bo to przy pierwszych razach samemu sfajdać się ze strachu można, że się zwierzęciu zrobi krzywdę i tak od tyłu, i tak w plecy, z zaskoczenia, brutalnie, dźgać :strach: :mrgreen:
Udało się przemycić antybiotyk?


Ech... no więc było nieźle, rano Stella przyszła poleżeć ze mną w łóżku, bo ja się wczoraj kiepsko czułam i wzięłam lek,który owszem działa, ale jednoczesnie ma magiczną moc scinania mnie z nóg. Więc dzisiaj od rana byłam jak takie połprzytomne zombie i długo leżałam w wyrku. Stella do mnie przyszła, a ja niecnie to wykorzystałam i podałam jej tabletkę. Zamotałam ją w koc, kołdrę, a i tak mnie podrapała, a jak już zdołałam wrzucić pigułkę w pychol to zwiała i tak na 100% nie wiem czy na pewno to połkneła czy wypluła. Póki co nigdzie leku nie znalazłam... A Stella nieufna na maksa. Wiem, że nie powinnam jej łapać wtedy, gdy akurat ufnie się przytula, ale ona teraz jest tak czujna, że w innych sytuacjach zwiewa na sam mój widok.
A za to mam wrażenie, że po tych lekach i wczorajszych zastrzykach nie napręża się tak jak wczesniej, czyzby więc faktycznie to było zapalenie pęcherza...?
Jeszcze 4 dawki przed nami :roll:

barbarados pisze:Ja to jeszcze . Mój chłop , jak zobaczył igłę do podskórnej kroplówki to prawie zemdlał . Blady się zrobił i td :wink: Za to podłączanie dozylnych ładnie mu szło :mrgreen:
Mnie rece latały . Zrobiłam . Spociłam sie jak mysz . Kot się wkurzył . A , lepiej nie mówic . Człowieka ukłuję bez takich ceregieli . W pracy oklejam pociętych papierem kolegów . :twisted:
Chyba jednak wolę tabletki podac . Jakos tak mi się wydaje , ze mniejszą krzywdę robię :roll:

Mnie też się zdaje, że ludziom jakos łatwiej. Bo łatwiej odczytać jak cos jest nie tak. Z kotami jakos trudniej, a do tego się wierzgają i nie da się im wytłumaczyć, że powinny być spokojne.
Obym nie musiała nigdy podawać im zastrzyków...

Jako że dzisiaj nadal sie czuję ledwo żywa, zaraz smigam spać, a wszystkim życzę dobrej nocy :201461

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Nie gru 04, 2016 22:04 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Spokojnej :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie gru 04, 2016 22:42 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

:strach:
Ale akcje
:strach:

Ja nie wiem... ale kazdy kot inny.
Pamietam nr jaki wycięła nam Molka. Pakujemy sie na wakacje, godzina 6 rano, koty do rodziców wywieźć trzeba. Ale najpierw sniadanie. Molcia chcesz śniadanko? Odpowiedziała z chrypka :strach:
Wołam m, trzyma ją, ja Pysiol otworzyłam wrzuciłam tabletkę, Molka połknęła, zaczęła gruchać i jeszcze sie wycalowalismy :kotek:
Z Fuksem nie wiem, ale to ciele mele podatne jest na wszystko co sie z nim robi :wink: łącznie z wyciąganiem kawałka woreczka spod ogonka :wink: robot

Trzymam kciuki za kolejne dawki :ok:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pon gru 05, 2016 10:33 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Oj najgorszy stres, nie wbić igłę, tylko przytrzymać wijącego się kota. Bo człowiek silniejszy, poradziłby sobie, ale myśli że przy okazji można by ratowanego uszkodzić :strach:

Brawo Kasia za podanie tabletki :ok: Krzywdy Jej nie robisz, więc nie ma co się poddawać stellowym humorom.
Siły ducha i sprytu życzę na kolejne razy :ok:

A Tobie zdrowia :( Niech ten tydzień upłynie w dobrym samopoczuciu :ok:

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pon gru 05, 2016 11:53 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Hej! :)

Udało się podac i dzis - owinęłam się grubym szlafrokiem TŻa, Stellę przytrzymałam mimo, że bardzo walczyła i jakims cudem po dłuższym szamotaniu udało mi się otworzyć jej pychol - a ma szczękocisk niczym bulterier 8O Własnie tak Aiu to jest, strach że się zwierzaka uszkodzi przy tej walce...
Teraz Stellunia odsypia stres w szafie ;)
Nie daję się jej humorom, trudno, nie robię tego żeby ją skrzywdzić - chciałabym żeby było jak z Ciri, u której to jest krótka piłka: podajemy pigułę, potem smaczka w nagrodę i zapominamy o sprawie. No ale skoro tak się nie da, pozostaje przetrwać jakos te kilka dni. Żal mi jej, bo ona mysli, że nagle chcę jej robić krzywdę i nie czuje się bezpiecznie ale mimo wszystko uważam, że dbanie o zdrowie dziewczyn to jeden z moich podstawowych obowiązków, więc choćby było mi żal, to muszę to jakos ogarnąć.
Najbardziej mnie zadziwia, że najwyraźniej jej to wszystko pomaga - nie napina się tak, nie pręży jakby chciała znaczyć teren. I teraz nie wiem o co biega - objawy identyczne jak zawsze poprzednio, ale wtedy zawsze miała pełne gruczoły i ich oczyszczenie pomagało. A teraz dokładnie to samo się dzieje, ale gruczoły nie zapchane i pomaga antybiotyk+lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. To o co chodzi, zbieg okolicznosci że takie same objawy przy różnych dolegliwosciach, czy raczej to zawsze był pęcherz a zbiegiem okolicznosci były raczej te "przy okazji" zatkane gruczoły? :idea:

Moli25 pisze:Z Fuksem nie wiem, ale to ciele mele podatne jest na wszystko co sie z nim robi :wink: łącznie z wyciąganiem kawałka woreczka spod ogonka :wink: robot

U nas są dwie histeryczki, ale Ciri da się przynajmniej podać tabletkę. Za to jak jej musiałam czyscić łapy kiedy notorycznie wdeptywała we własny mocz w kuwecie, rany koguta, co to byl za dziki kwik :strach: darła się tak, że aż dziwne, że sąsiedzi nam nie nasłali policji ;)

Aia pisze:A Tobie zdrowia :( Niech ten tydzień upłynie w dobrym samopoczuciu :ok:

A dzięki! :d Przyda się i widzę, że piguła już pomogła - wprawdzie dwa dni chodziłam ledwo kontaktując i padałam jak zabita wczesnym wieczorem, ale zadziałało na to co powinno, więc może jeszcze dzisiaj wezmę dla spokoju ducha a potem już wrócę do normalnego rytmu życia ;)

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości