Obcio wieczorami idzie w zaparte
Na końcu ogrodu jest słynna komórka, w drzwiach dziura dla kota, w środku coś na kształt miejsca do spania- pudło poowijane kocami, w środku polary i inne szmatki, żeby gdyby co...Ani tam czysto, ani ciepło, ani jasno. Na jej dachu czasem pojawiają się Gupki, Czekoladowe i inne Obisie i czekają na coś do jedzenia. Komórka ma okienko, co nie jest bez znaczenia.
No i na dachu bywa też Obcio, bo znakomicie widzi i słyszy, kiedy wracam do domu.
Wieczorem staję w drzwiach tarasowych i wołam Obisia, bo pora spania. Wołam i wołam, kota nie ma. To znaczy jest, ale w komórce, na tych łachmanach

...Biorę wielką lampę i wołając idę. Nic. Nikogo. Świecę przez okienko, jest. Taki całkiem czujny i przytomny.
Wchodzę, świecę, ale tam już kot zaśnięty na amen.
Kiedy mój syn był malutki, zaglądaliśmy do pokoju, czy już śpi. Mówiliśmy, że śpi, jak anioł. Albo jak zabity. Kiedyś weszłam i pytam- śpisz? -Jak dwa zabite anioły- odpowiedział.
Więc gdy wchodzę do komórki, Obcio śpi jak dwa zabite anioły. Ani drgnie. - Obciu, czy ty jesteś bezdomnym kotem? Idziemy do domu, kolacja czeka...On wtedy jeszcze bardziej śpi, nawet łapką pysio zasłania i w jeszcze większy rogalik się zwija.
-Chodź do domu idioto, zimno jest....Trzeci zabity anioł czasem westchnie tylko, daj mi spokój, nie ma mnie...
To biorę na ręce, przytulam i niosę do domu.
I wtedy zaczyna się mruczenie najpiękniejsze na świecie...
I wcale z domu nie chcemy już do komórki.
Bo Obcio musi być przyniesiony. Odnaleziony, zabrany, przytulony i przyniesiony...
Po drodze mówi do mnie, mówi dom...dom...dom...
Tak Obisiu, Twój dom.