Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Wto lis 22, 2016 22:17 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Podejrzewam, że winne nie są ani pieczarki, ani mięso, ani ser, tylko kucharz, któremu żal było wyrzucić nieświeże produkty do śmieci i spożytkował je na przyrządzenie wykwintnych dań dla klientów. Akurat na nas trafiło... Winne jest również moje lenistwo, bo mi się obiadku w niedzielę zrobić nie chciało.
Dobrze, że kotów nie ciągam po restauracjach. Ludzi się jednak znacznie łatwiej leczy, bo potrafią wyartykułować co im doskwiera. A koty tylko cierpią w milczeniu i jeszcze "grają Niemca", że są w świetnej formie.

Zmarła mi dziś pacjentka, pani Zofia. Przeżyła osiemdziesiąt sześć lat. Dla rodziny to dramat, ale dla niej to miłosierne rozwiązanie. Miała dobrą, spokojną śmierć, we własnym domu, wśród najbliższych, w swoim łóżku i w dodatku - we śnie. Bez cierpienia. Nie doświadczyła długotrwałego unieruchomienia w łóżku, odleżyn i samotności w domu opieki. Mieszkała z córką, zięciem i wnukami. Była otoczona troską i czuła się potrzebna. Byłam tam dziś umówiona na zdjęcie szwów, usunięcie wenflonu i pobranie krwi. Nie zdążyłam, bo się pani do nieba śpieszyło. Dobre życie i dobra śmierć, to jest coś... Też bym tak chciała, jak przyjdzie mój czas. Poinformowałam dzieciaki i uzyskałam odpowiednie deklaracje słowne.

Przyszło zamówienie z zooplusa: jedzenie i zabawki. Zrobiłam bowiem spustoszenie w zabawkach, bo musiałam obdzielić nimi idące do własnych domów kociątka. Tylko jedno pudło, na trzy koty zaledwie. Trzy koty to jednak zdecydowanie za mało po tym, jak się ich miało siedem. W domu jest stanowczo za spokojnie. Nikt nie lata, jak zapowietrzony, ani nie poluje na moje nogi, gdy śpię. Orbinio jednak jest zadowolony, że ma więcej naszej uwagi tylko dla siebie. On stanowczo woli, jak kotów jest mniej. W sumie, trudno mu się dziwić: miał przykre przejścia, jak kociątka były maleńkie, bo Florcia go biła i mówiła mu paskudne rzeczy. I Orbino się jej bał. Dopiero jak dzieci podrosły, to chętnie się z nimi bawił i opiekował się kocikami, jak przykładnie odpowiedzialny wujcio. Ale teraz jakby odżył. Bo Orbiono sam jest dzieckiem. Ma duszyczkę przewrażliwionego przedszkolka i wymaga specjalnej troski. A przy maluszkach trudniej mi było poświęcić mu tyle czasu, ile potrzebował. Teraz jakby bardziej się otworzył: zagaduje, łasi się i przylepia do człowieka. Patrzę, jak cały szczęśliwy i uśmiechnięty, śpi sobie z Pawłem. Pawełek zajmuje górną połowę łóżka, a Orbiś dolną. Rozłożyli się symetrycznie. Zabawnie to wygląda. Mam szczerą ochotę go wyprzytulać, ale się powstrzymam i nie będę go budzić. Niech odpocznie. Gustawek nie zmienił swojego zachowania w zmniejszonym stadzie. On cały czas kocha nas wszystkich: mruczy, grucha, grzeje, wdzięczy się i puszy. Siostra mojej mamy powiedziała kiedyś, że Gustawek wygląda, jak bandyta. Na co ja odpowiedziałam, że ona sama wygląda, jak bandyta. Gustaw zaś jest po prostu nieustraszony, jak orzeł bielik. Bo nie wie, że mógłby się czegokolwiek bać. Żadne potencjalne zagrożenia nie figurują ani w jego świadomości, ani w wyobraźni.
Florunia jest kotem jednego człowieka. Pozostałych dobrze toleruje, ale pieszczotami i stałym towarzystwem obdarza tylko mnie. Istnieje między nami specyficzny rodzaj intuicyjnego porozumienia. Zawsze czuję czego ona potrzebuje i tylko do mnie Florcia o tym miauczy. Tylko mi pozwala się nosić i tulić. Od innych ucieka z rąk. Jest pierwszą moją kotką. Zawsze miałam kocury. Dziś przy kolacji Paweł mówi do Zosi:
- Czy nie wydaje ci się, że nasza Florcia zachowuje się, jak królewna?
A Zosia na to:
- Bo ona jest królewną. Taką prawdziwą, bardzo elegancką i egzaltowaną.
Taka właśnie jest nasza Florcia. Zapisałam ją na piątek do Canfelisu, do doktor Borkowskiej na kontrolę. Póki co jest zima i mądra kociczka nasza nie śpiewa miłosnych arii, ale myślę, że przy następnej rui powoli zaczniemy się przymierzać do wizyty u kolejnego zięcia. Za jakiś czas...

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro lis 23, 2016 11:25 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Dobrej drogi Pani Zofio...
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88585
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw lis 24, 2016 16:13 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Widzę ,ze znowu tęsknisz do kocich pieluszek :)
Najważnejsze ,że wszyscy szczęślwi

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Czw lis 24, 2016 16:24 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw lis 24, 2016 16:48 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

W tunelu piszczą myszy. I w różnych innych miejscach też. Nie wiem, kto rozpakował kotom taką ilość tychże myszy. Jak znam życie, to pewnie, bez łaski, same sobie rozpakowały. Dobrze, że wychodząc rano do pracy nie miałam wolnej ręki i nie wyrzuciłam do śmieci pudła po dostawie z zooplusa, bo właśnie wre w nim huczna zabawa. Ino ogony sterczą z kartonu. I uszy czasami. Polują znienacka na siebie nawzajem. Poza tym Orbiś zdążył sprawdzić smaki suchego jedzenia, rozpruwając subtelnie pazurkiem kilkukilogramowe opakowanie, więc teraz na dnie poniewierają się pyszne kuleczki. Taka skrytka z zapasowym prowiantem. Majówka, a właściwie listopadówka, w pudle w przedpokoju. Bo koty niewychodzące i bezpieczne są domowymi więźniami. Ostatnio miałam nawet jakiś cień wyrzutów sumienia, że moje koty wiodą żywot tak bardzo ograniczony czterema ścianami, że wegetują, pozbawione ciekawszego życia, że nie toczą wojen terytorialnych ze stadem sąsiadów, nie chodzą swoimi ścieżkami i nie kultywują własnych szemranych znajomości. Nie polują na myszy i nie chodzą po drzewach. Jak znam życie, to Orbiś na widok prawdziwej myszy pewnie by dostał kataru ze strachu, bo on boi się wszystkiego, czego nie zna. Skrzywiłam dziecku psychikę... Druga strona medalu wygląda tak, że moich kotów nigdy nie przejedzie samochód, nie pogryzie ich pies, ani żadne inne stworzenie, nie zjedzą ich pchły, glisty, tasiemce, tęgoryjce i inne robaczki, ani nie upoluje ich lis. Żaden z nich nie wpadnie też nigdy we wnyki, pułapkę, ani nie padnie ofiarą ludzkiego okrucieństwa. Nie grozi im zjedzenie zatrutego jedzenia. Są bezpieczne, dzięki czemu ja nie muszę codziennie dostawać zawału czekając, czy aby wszystkie wrócą do domu. Tak, nie zniosłabym, gdyby któremuś miało przytrafić się jakieś nieszczęście. Może to i dobrze, że nie mam wymarzonego psa, bo uwięziony moim strachem pies, nie byłby szczęśliwy. A tak to puchate pisklaczki, zrodzone w niewoli, wolności nie znają i mam szczerą nadzieję, że za nią nie tęsknią... Bo czyż można tęsknić za czymś, czego się nigdy nie doświadczyło? Można. Wiem z autopsji. Ale mnie nikt nigdy nie porwie, a jakby się to jednak komuś zdarzyło, to by tego bardzo żałował i odstawił mnie czym prędzej na miejsce, żeby nie doznać szkód psychicznych w moim towarzystwie. Tak tylko hipotetycznie sobie rozważam i żadnej logiki w tym nie ma.
Wczoraj wypadła mi plomba z zęba. Zosia, z troską właściwą osobie kochającej, była zainteresowana tym, czy dentysta przykleił mi nową plombę na krem do protez "protefiks plus", a Julek z rozpędu zapytał, czy byłam już z zębem u... weterynarza. Czym jest siła przyzwyczajenia? Wszak do weterynarza latam częściej, niż do lekarza, to czemu by nie mia, niejako przy okazji, rozwiązać mojego problemu. W końcu ssak, to ssak. Ale nie, poszłam grzecznie do stomatologa i w pół godziny było po kłopocie.
A również wczoraj byłam z Zosią i Julkiem na sesji zdjęciowej. Dzieci zostały zaproszone do jakiejś agencji na casting. Mówili mi nawet mili ludzie o jaki program chodzi, ale ta wiedza uleciała. Zgodziłam się na zdjęcia żeby dzieci miały pamiątkę, bo nie zupełnie liczę na to, że któreś z nich zostanie wybrane. O ile dziewczynka bez problemu wdzięczyła się do obiektywu w białym pokoiku bez okien i w świetle jupiterów, o tyle młodzieńcowi zdjęć nie dało się zrobić, bo mu okropnie łzawiły oczy. Ma nadwrażliwość na światło, zwłaszcza że te cztery lampy bezcieniowe były tak jasne, że prawie prześwietlały człowieka na wylot. Nie wiem, co Julek ma do ukrycia, ale płakał, jak bóbr, uzyskując w krótkim czasie kolor purpury biskupiej. I ze względu na to przebarwienie do zdjęć się nie nadał. Nie mam pojęcia, jak rozwiązać ten problem i czy w ogóle da się go jakoś rozwiązać... Czy istnieje jakieś remedium na nadwrażliwość na ostre światło? Pewnie tak: unikać ostrego światła, albo chronić oczy okularami, zasłaniając przy okazji pół twarzy.
Muszę jeszcze dzisiaj pójść na wywiadówkę do Zosi. O rety, jak mi się nie chce! Czy nie mogę mieć spokoju przynajmniej w jedno popołudnie? Widocznie nie. Takie życie skunksa.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw lis 24, 2016 21:09 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw lis 24, 2016 21:13 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Zgrałam zdjęcia, napisałam komentarze i wyłączyłam, zamiast wysłać. I to na "w" i to na "w". Co za gapa za mnie! :201429

Klaudia, dzięki za muzyczkę. :D Słucham sobie.
Basiu, tęsknię za kociątkami. Na początku, to zmęczenie i dużo nerwów, bo takie małe koty są bardzo delikatne, ale potem, to sam cud, miód, orzeszki i szczęście.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw lis 24, 2016 21:48 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

jakie piekn efoty! :1luvu:
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88585
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw lis 24, 2016 21:54 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Ja od kilku dni słucham ciągle tej muzyki - przeplata się Stasiu Wielanek i jakieś piosenki w temacie wojny i tak w sumie jest to bardzo łagodna muzyka i przyjemna dla ucha i czuć ducha dawnych czasów. Bardzo lubię :) Ta muzyka tworzy ogromnie miły nastrój w domu, a teksty opowiadają przeróżne historie, więc można się dużo dowiedzieć.

Lampy nie są bezcieniowe ;) Czy to były lampy błyskowe czy lampy światła ciągłego? Podejrzewam, że światła ciągłego. Cóż, jakbyś przyszła do mnie to by synkowi oczy nie łzawiły, bo wyłączyłabym światła modelujące, jedynie by błyskało światło błyskowe, które jest tak szybkie, że łza nie zdąży nawet pomyśleć, żeby wypłynąć :mrgreen:

Piękne koteczki, córcia i pianino :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt lis 25, 2016 22:28 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Klaudia, to były takie jaskrawo świecące anteny satelitarne. Pani, która robiła sesję powiedziała, że nie można zmniejszyć natężenia światła, bo zdjęcia wyjdą niedoświetlone. To znaczy nie wyjdą. Z chęcią pojechałabym do Bytomia, ale mój czas nie należy do mnie. Słowem: mam za krótki sznureczek.
Dziś miałam jechać na dwa dni do mamy, ale nic z tego nie wyszło, bo znowu zwołano zebranie. Tym razem w kościele. Przyjechały panie z firmy krawieckiej i rodzice mieli wybrać i zamówić sukienki komunijne dla dziewczynek. Już chyba spokojniej i w bardziej parlamentarny sposób przebiegają wybory polityczne... Ksiądz postawił warunek, że wszystkie dziewczynki mają mieć takie same sukienki. Dobrze, że się nie pojawił, bo co bardziej zażywne mamusie, zjadłyby go bez soli, lekceważąc fakt, że mięso ludzkie jest toksyczne. Jak by było o co bić pianę... Wszystkie sukieneczki były ładne, można było się zdecydować jedynie na wersję skromną lub wypasioną. Ostatecznie, jak to zazwyczaj u nas bywa, wybrano najdroższą. Może być. Nie lubię takich wrzaskliwych spędów, a już dziwi mnie fakt, że dorośli ludzie nie potrafią zachować się w kościele. To po co oni te dzieci wysyłają do komunii? Dla sukienki? Złożyłam zamówienie i wzięłam nogi za pas. Nie cierpię słuchać kłótni, a sama szarpać się nie umiem i nie chcę.
Za to rano widziałam cud natury. Poszłam na pierwszą wizytę do niejakiego pana Tadeusza, lat około osiemdziesięciu, z paskudną różą na nodze. Nie taką kolorową, wytatuowaną, bynajmniej, tylko czerwoną, opuchniętą, piekącą i wprawiającą człowieka w szał. Pan miał zlecenie na wstrzyknięcie antybiotyku w końskiej dawce. Bardzo miły człowiek. Już go lubię. Jak otworzył mi drzwi i zaprosił do swojego domu, na przyjazne przywitanie wybiegł mi mały pieseczek, w biało - czarne łatki. Moje koleżanki zawsze życzą sobie, żeby pacjenci zamykali psy na czas wykonywania zabiegów, bo pies może naszczekać i ugryźć. Jedną z nich, w zeszłym tygodniu, to nawet pewien przesympatyczny yorczek, niejaki Gucio ze Szwankowskiego, ciągał zębem za nogawkę. Pewnie śmierdziała strachem na kilometr. A nikt nie lubi, jak ktoś o nim źle myśli, to i piesio musiał się bronić. Jeszcze mi się nie zdarzyło żeby jakikolwiek pies chciał zrobić mi krzywdę, jak poszłam uzdrawiać jego właściciela. Ale ja zawsze patrzę na te psy z podziwem i życzliwością, albowiem wiem, że w niczym nie jestem od nich lepsza. Ot, różnimy się gatunkowo, ale przyjaźnie. A zwierzęta zawsze wiedzą, co człowiek myśli i czuje. Za dobro, niezawodnie odpłacają dobrem. Piesio pana Tadeusza był stareńki, grubiutki, taki z siwym pysiem, szpiczastym. Och, jak on się potrafił cieszyć każdym, skierowanym do niego słowem! Nie tyle pies merdał krótkim ogonkiem, co ogonek merdał psem. Głaskałam więc psa, rozmawiałam z pacjentem i było nam miło. I wtedy ją zobaczyłam. Miękkim krokiem wyszła z pokoju, z pióropuszem ogona wzniesionym w dowód zadowolenia i pewności siebie. Była drobna, długowłosa i bielutka, jak świeży śnieg. Oczy miała bursztynowe. Ciekawość kazała jej sprawdzić, kto przyszedł. Czikita. Przepiękna, półtora roczna kotka. Córka tego pana dostała ją, jak mieszkała w Egipcie. Przywiązały się do siebie. Wyjeżdżając, wyrobiła kotce dokumenty i zabrała ją ze sobą do Polski. Nie spotkałam tej kobiety, bo akurat była w pracy. Ale kotka... Zachwycająca istota:
- Na rączki?
- Proszę bardzo: hop i "mrr, mrrr, mrrrr". Głaszcz, tul i kochaj. Porzuć zastrzyki, zajmij się mną.
Terrorystka miłosna po prostu. Aż miałam ochotę spakować ją wśród wenflonów i strzykawek. Ale pan ją kochał, więc musiałam powściągnąć żądze.
Tak... W mojej pracy lubię również zwierzęta moich pacjentów.
A wracając z pracy, tuż przy bramie mojego osiedla, zobaczyłam mrożący widok. Jakiś pan prowadził na smyczy pieska, podobnego do grzywacza chińskiego, tylko większego. Na dworze był zaledwie jeden stopień Celsjusza. Wilgotna mgła oblepiała wszystko, co wysadziło nos poza próg domu. A ten pies był ostrzyżony chyba do gołej skóry, bo szarość jego grzbietu i ogolonych pośladków raziła w oczy. Mnie raziła, bo tego właściciela, wciśniętego w puchatą kurtkę i czapę, chyba nie. Ciekawe, czy byłoby zadowolony, jakby musiał w taki ziąb defilować z gołą... wiadomo czym? Zapewne nie. Moja babcia mówiła, że "jak Pan Bóg chce kogoś ukarać to mu rozum odbiera". Ale dlaczego z tego powody musi cierpieć pies? Ludzka bezmyślność jest sprawą znaną, powszechną, a bywa, że nie obcą również mnie. Ale są przecież jakieś granice. Powinny być.
Byłam dziś z Florcią na umówionej wizycie kontrolnej w Canfelisie, u doktor Borkowskiej. Pani weterynarz dokładnie ją zbadała, obmacała, zajrzała, gdzie trzeba, pobrała krew na profil poszerzony i za marne trzy stówki dowiedziałam się, że moja ślicznota - wybrednota kulinarna jest zdrowa, jak koń. Nic jej nie jest. Wyniki ma idealne. Ale mimo to, wciąż za mało waży. Dostała syropek na apetyt. A dla Orbisia nabyłam żelik. Też na apetyt. Gustawka nie poczęstuję, bo przez to tuczenie Florci, kocurek staje się powoli szerszy, niż dłuższy. W niedzielę, profilaktycznie, idziemy na echo serca, które to u ragdolli musi być zrobione i powtarzane. A u kotów hodowlanych tej rasy jest obowiązkowe. Biedulka moja najadła się strachu, co niemiara. Poza domem traci rezon. Nie pojedzie na wystawę. Nie mam po prostu sumienia jej tam zabierać. Zabiorę się sama. No, może z dziećmi.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pt lis 25, 2016 22:39 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Biedny pies, w końcu facet trafi z nim do weta, bo piesek będzie chory. Ale należy mieć nadzieję, że ktoś go na ulicy zwyczajnie ochrzani.
Te lampy to światła ciągłego.. a kiedy wyniki sesji?
Dziwne czasy dla komunii - mnie mama wzięła do salonu sukien ślubnych i kupiła mi piękną suknie. Na zdjęciu z tamtego dnia widać po klasie majętność rodziców -więc jednak lepiej, że stroje są ujednolicone :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt lis 25, 2016 22:44 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Z ochrzanianiem miałam problem, jadąc samochodem. Ale to niestety nie jest odosobniony przypadek. Widuję ostrzyżone na zimę psy...
Wyniki sesji w ciągu dziesięciu dni mają przypłynąć pocztą elektroniczną.
Też uważam, że to dobrze, że wszystkie dziewczynki mają takie same sukieneczki do komunii, a chłopcy identyczne komże.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pt lis 25, 2016 22:45 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Ludzie nie mają ani wyobraźni ani sumienia. Sami się ubiorą w kurteczki a biedny piesek marznie a tyle jest teraz ubranek do wyboru wystarczy tylko kupić i psinkę ubrać.
Zosia śliczna i jaka podobna do Ciebie. :1luvu:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26961
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 25, 2016 22:51 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Zosia... Jest mniejsza i chudsza. I młodsza i ładniejsza. I znacznie mądrzejsza, niż ja była w jej wieku.
Ale postanowiłam wziąć się za siebie.
Korzystając z tego, że nie byłam głodna po zatruciu, przestałam jeść. Nie wcale, ale znacznie ograniczyłam podaż kalorii.
Najgorsze, że zdrówko wróciło, a z nim głód. Ale, póki co, trzymam się. I głoduję. Może schudnę do tej komunii...

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pt lis 25, 2016 23:04 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

lilianaj pisze:Zosia... Jest mniejsza i chudsza. I młodsza i ładniejsza. I znacznie mądrzejsza, niż ja była w jej wieku.
Ale postanowiłam wziąć się za siebie.
Korzystając z tego, że nie byłam głodna po zatruciu, przestałam jeść. Nie wcale, ale znacznie ograniczyłam podaż kalorii.
Najgorsze, że zdrówko wróciło, a z nim głód. Ale, póki co, trzymam się. I głoduję. Może schudnę do tej komunii...

Masz sporo czasu więc.... :P Ja nie mam silnej woli :wink: te słodkości są kuszące a praca stresująca więc podgryzam :ryk: :ryk:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26961
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Fatka, zuzia115 i 10 gości