Łobuzowych historii ciąg dalszy, bo dawno już nie pisaliśmy

Tak ogółem, to jest świetnie - kocurki całkowicie się zaakceptowały, wręcz zapałały do siebie kocią miłością - dalej się biją, ale z o wiele większym wyczuciem i widać już że to tylko zabawa. Bardzo często śpią razem, Amor potrafi wtulić się w brzuch Oriona, a ten go jeszcze po uszku poliże

Jedzą razem, ganiają za zabawkami razem, nawet przychodzą do mnie miziać się razem

Amor przy Orionie nadal wydaje się malusi, ale i tak mamy wrażenie jak wstajemy rano, że rośnie w nocy, a rano jest jakiś taki większy

Oprócz tego widać skutki dobrego żarełka, i zaczyna mieć taką sierść jak Orion - nadal dłuższą, ale tak samo gęstą i błyszczącą

Co do ich zachowania, Amor rozszalał się na dobre i aktualnie testuje swój potencjał skaczący

Orion zaczyna wychodzić chyba z huśtawki hormonalnej po kastracji - ostatnimi czasy bardzo dużo spał i był jakiś taki sfoszony na nas, a od wczoraj zachowuje się już normalnie, po swojemu, szaleje razem z Amorem, bawi się zabawkami jak mały kociak i ogólnie jest rozkoszny

Jedynie co, to niestety zazdrośnik i narcyz z niego niesamowity - o ile Amor sam się doprasza o mizianko, i potrafi nawet wejść na głowę (dosłownie!) jeśli się go nie pogłaska, to Orion od jakiegoś czasu w ogóle nie przychodzi. Siedzi na parapecie i patrzy na nas tylko obrażony i ostentacyjnie odwraca głowę do okna

Myśleliśmy, że potrzebuje trochę samotności, że robi się niezależny, ale jednak to nie to było przyczyną... Okazało się, że jeśli MY do niego przyjdziemy, i wyciągniemy rękę do miziania... To robi odgłos w stylu "no WRESZCIE się mną zainteresowaliście" i mruczy, i nadstawia się jak szalony

Także, jest śmiesznie

Parę zdjęć z ostatnich dni:


