Witaj Ewa i trzymaj się
Ważne, że jesteś.
U nas dzionek jak co dzień. Byłam na kotłowni i uzupełniłam michę suchego. Nic nie zostało więc muszą jeść. Dużo mokrego zostało za płotem z wczoraj a dziś dyżurnych nie było. Co martwi bo one, a przynajmniej jedna, zawsze są. W nagrodę widziałam Niewidka. To okropnie płochliwy kot. Nie wiem gdzie bytuje. Nie mogę namierzyć go tak na dobre. Nie ma czasu stałego na przychodzenie. Łapka stojąca w kotłowni czy przy żarciu nic nie dała. Wydaje się, że bardzo poprawił się. Z mordy to widać. Jest śliczny. Na tyle ile mogłam zobaczyć. jak wzrok wisi na nim dłuzej to spiernicza i ma w nosie żarcie.
Pani Tereska. To osobna opowieść. Pani Tereska wzrusza i... śmieszy.Wiem, głupie ale tak jest. Przyznam,że mnie wcześniej lekko denerwowała ale przeszło mi. Ja taka sama będę .Jeśli już nie jestem. Dba o koty jak potrafi. Powoli uczy się co i jak. Wyda ostatni grosz . Dla niej spotkanie ze mną to towarzyskie urozmaicenie. Latem zawsze można ją było spotkać o każdej porze. I nie dało rady ją ominąć z grzecznym
dzień dobry. Pędziła za mną i trajkotała o sąsiadach i kotach. Teraz , ciemnicą i zminicą, wydawało by się ,że kontakty nie będą tak częste. Już nie będzie siedzieć się na ławeczce bo tyłek odpadnie z zimna. Ale Pani Tereska pojawia się systematycznie.
Przydybywała mnie w różnych kocich miejscach. Jako znana latawica nie zwracam uwagi na otoczenie. Biegusiem, biegusiem tupię nożynkami byleby szybciej podygać. Ale teraz zaintrygowała mnie jej materializacja. Jestem w różnych porach więc musi być niezłym podwórkowcem lub ma inny sposób. I ma. Ubrana siedzi w oknie i mnie wygląda. Tylko czapeczkę i butki wdziać pewnie musi ale cała reszta jest na ramionkach. Pojawia się pod płotem kotłowni zaraz po mym rozpakowaniu żarcia z okrzykiem zdziwienia
o jest pani 
Potem chodzi ze mną pod Market, by Szylci dać jedzenie. Na kotłownię jeśli potrzeba tam sypnąć. Robi koło ze mną , podejdzie do sklepu czy apteki i stoi czekając aż wyjdę. Odprowadza pod klatkę. Gada, gada... A ja teraz też staram się z nią porozmawiać. To nic ,że jutro to samo usłyszę. Patrzę na nią i jest mi głupio ,że kiedyś tak mnie drażniła. Zwykły, dobry ludź co chce czuć się doceniany ,że pomaga zwierzakom. Wiem, że co niektórzy ją wykorzystują w tym dobru. I smutne jest to ,że kociarz kociarzowi to robi. Zostawiam jej jedzenie co dla nieobecnych kotów jest przeznaczone. Zawsze zdaje mi relacje jak je podzieliła i kiedy przyszły kociczki na michę. Pojemniki oddaje.
Tak patrzę na nią i tak myślę, że mnie chwila rozmowy nie zbawi. Mnie może kiedyś też potrzeba będzie takiej ASK@ co zamieni choć słowo.